Wkrótce także Jose i Edi opuścili wieżę.
– Macie coś? – zapytała.
– Nie – odparł czarodziej. – Powinniśmy ruszać. Myślę, że nie będzie tak łatwo go znaleźć. Pewnie dobrze się schował... Na szczęście wziął konia, a jego raczej nie zabierze ze sobą do grobu. Chociaż... Często jeżdżą na trupich wierzchowcach – przypomniał.
– To po co niby zabierał mojego? – Veronikę cały czas to drażniło.
– Myślę, że od materiału też sporo zależy.
– Cholera, przestań. Spod kultysty go wyrwałam... – Ugryzła się w język, przypominając sobie o obecności Edgara, który nadal nie miał pojęcia, kim ona tak naprawdę była.
– Jakiś pechowy ten twój rumak – zauważył Jose. – Najpierw kultysta, teraz wampir... Gdzie jest Gert?
– Zaraz przyjdzie – odparła.
– Powinniśmy coś zjeść – zasugerował. – Potem może nie być na to czasu.
– Strasznie ci się spieszy do tej kobiety – zauważyła.
– Przecież grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Jest z nią wampir.
– Jeśli zamierzał ją skrzywdzić, pewnie już to zrobił. – To była zimna kalkulacja.
– Niekoniecznie – oponował Estalijczyk.
– Myślisz, że przywiązał ją do drzewa, żeby na niego zaczekała, bo sam musiał się gdzieś zakopać? Nie sądzę, jeśli zamierzał ją potem zabić. Jeśli miał wobec niej inne plany, pewnie będzie żywa.
– Chyba że zostawił ją sobie na kolację – Jose wysnuł kolejną hipotezę.
– Do tego czasu go dopadniemy. Nie może być daleko.
– Co znaleźliście? – zapytał Edi, gdy Veronika zaczęła już jeść.
Miała pełne usta, więc tylko skinęła w stronę kufra.
– Co jest w środku? – zainteresował się.
– Jeszcze nie wiem – odpowiedziała po chwili. – Później to sprawdzimy.
– A jeśli tam nic nie ma? Może lepiej sprawdzić to od razu? – Edgarowi wydało się to logiczne.
– Skrzynia jest dobrze zamknięta.
– Odpowiednio duży kamień wystarczy, żeby roztrzaskać tę kłódkę – stwierdził.
– Teraz nie ma na to czasu – powiedziała, chcąc go delikatnie zniechęcić.
– Taki bagaż może nas spowalniać w drodze – zauważył słusznie. – To potrwa tylko chwilę. – Zaczął się rozglądać po ziemi.
Kobieta dyskretnie skinęła na Jose, który od razu do niej podszedł.
– Zamknięcie jest magiczne – poinformowała go szeptem, gdy Edgar był odwrócony tyłem.
Razem podeszli do skrzyni. Czarodziej kucnął i obejrzał kłódkę.
– Mogę to otworzyć, to znaczy zdjąć to zaklęcie – oznajmił. – Potem faktycznie można to rozwalić kamieniem... Chyba że nie chcemy, żeby wiedzieli, co jest w środku? – Spojrzał na Veronikę, czekając na jej decyzję.
– Otwórz.
– Dobrze, ale odsuń się. Rzadko używam tego czaru. A ty go nie znasz? – Popatrzył na nią zdziwiony, gdy już się odsunęła.
– A skąd niby miałabym znać?
Dopiero wtedy przypomniał sobie, że prosiła go o dyskrecję odnośnie jej zdolności magicznych. Pokręcił głową i wypowiedział odpowiednią formułę. Czarodziejka poczuła chwilową zmianę w eterze. Wydawało jej się, że usłyszała ciche kliknięcie od strony skrzyni. Podeszła tam, by upewnić się, czy kłódka jest nadal zamknięta.
– Edi, potrzebny nam jest kamień – powiedziała, podczas gdy on właśnie jakiś oglądał.
Gdyby poszedł na poszukiwania gdzieś dalej, rozwiązałaby problem przy użyciu wytrycha. Z tą umiejętnością także nie chciała się przy nim zdradzać. Zresztą była przekonana, że i Edgar zna bardziej profesjonalne sposoby otwierania zamków. Gert nigdy jej o tym nie mówił, a ona o to nie pytała, ale podejrzewała, że ze sobą współpracują. Zakładała, że obaj są skrytobójcami.
– Ten nie jest najlepszy. To kawałek muru. Pewnie będzie za miękki, ale mogę spróbować. – Ruszył w stronę magów, którzy zrobili mu miejsce przy kufrze.
Przez chwilę się przymierzał, po czym uderzył. Zadudniło, a kłódka, którą pokrył biały pył, zakołysała się.
– To może chwilę potrwać – uprzedził. – Szkoda, że nie jesteśmy na plantacji. Tam znalazłyby się jakieś narzędzia.
Kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem. Uderzył jeszcze parę razy, nie osiągając celu.
– To bez sensu – stwierdził wreszcie. – Ten kamień się sypie.
– Może w środku jest coś odpowiedniejszego? – Skinęła w stronę wieży.
Jose wyciągnął wtedy swój pistolet.
– Odsuńcie się. Ja spróbuję – powiedział z zapałem, który zawsze nieco niepokoił Veronikę.
Po chwili wystrzelił. Rozległ się huk, było też trochę dymu i ognia. Czarodziejka pomyślała, że to stanowczo za dużo jak na tak proste zamknięcie.
Na znak Estalijczyka ruszyła w stronę skrzyni.
– Udało się? – zapytała.
– Jasne. – Sam zdjął kłódkę, obejrzał ją i wyrzucił.
Kobieta ostrożnie podniosła wieko. Na wierzchu leżały ubrania, charakterystyczne dla arystokracji, jednak nie było na nich żadnych herbów. Poza tym w skrzyni znajdowały się też książki. Pierwsza z nich wyglądała na bardzo starą. Miała zamknięcie uniemożliwiające przypadkowe otwieranie. Na okładce nie było tytułu, natomiast widniał tam symbol Vereny - bogini mądrości i sprawiedliwości. Musiała być niezwykle cenna.
Gdy czarodziejka wzięła ją do ręki, poczuła emanującą od niej magię. Otworzyła ją ostrożnie.
W międzyczasie Edi zaczął przeglądać ubrania, natomiast Jose sięgnął po drugą z ksiąg.
– Widzę, że udało wam się rozwalić zamek – powiedział Gert, który właśnie się tam zjawił i zaraz potem znów się oddalił.
Na pierwszej stronie widniał tytuł: „Badania nad rzeczami boskimi" autorstwa Ralfa Palaco. Na kolejnej karcie były informacje o autorze. Księga miała ponad sześćset lat.
Gdy kobieta zamierzała przejść do kolejnej stronicy, poczuła że ktoś za nią stoi. Ogarnął ją gwałtowny niepokój. Wiedziała, że to żaden z jej towarzyszy. Edgar i Jose byli przed nią, a Gert ostatnio poszedł na tył wieży. Z pewnością zauważyłaby, gdyby wracał.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...