Veronika, ignorując już Edgara, podeszła do Gerta, stanęła przed nim i przez chwilę tylko na siebie patrzyli.
– Nie zgadzam się – powiedział, a ona go pocałowała. – Nie przerywaj mi, gdy mówię – poprosił, po czym wrócili do długiego pocałunku.
Ta bliskość sprawiła im obojgu ogromną przyjemność. Bardzo się za sobą stęsknili.
– Nie zgadzam się na to, żeby ślubu nie było. I nie obchodzą mnie twoje argumenty – kontynuował.
Już miała mu odpowiedzieć, ale właśnie wtedy odezwał się Edi:
– A ty jaki masz interes w tym, żeby ganiać tego wampira? Przecież ona ma narzeczonego, tak? – Wbijał wzrok w czarodzieja.
– On jest magiem. To jego obowiązek – wtrąciła się Veronika.
– Ty mówisz wampir, a on mówi Estela. Każdy głupi zauważy, że ona bardziej go interesuje.
– Motywy nie są tu ważne. Liczy się wynik i cel, do jakiego się dąży – stwierdziła.
– A środki? – zainteresował się Edgar.
– Środki też są ważne – powiedział Jose. – Nie możemy używać broni wroga, zwłaszcza takiego.
– To bez sensu – skwitował Edi, opierając się o drzewo. – Uganianie się za nim jest bez sensu. Poza tym on mógł zjechać z tej drogi już dawno temu.
– Owszem. – Kobieta musiała przyznać mu rację w tej kwestii.
– Mogliśmy nie zauważyć śladów w miejscu, gdzie trzymaliśmy konie. Jak wy chcecie go szukać? – kontynuował.
– Macie jakieś światło? – zapytała, patrząc na nich po kolei.
– Zawsze – potwierdził Jose i ruszył za nią, gdy skierowała się w stronę miejsca, gdzie przerwali pościg.
Chciała sprawdzić, czy na ziemi zostały jakieś ślady. Liczyła na to, że w trawie uda jej się coś dostrzec.
Gert przez chwilę chodził za nią w milczeniu.
– Pogadam z Edim – oznajmił w końcu.
– O czym? – zapytała, rozglądając się po drodze.
– Mógłby nam się przydać. Spróbuję go przekonać, by nam towarzyszył. To może trochę potrwać.
– Przecież i tak chyba nie będzie sam wracał.
– O to bym się nie założył... Każdy znajdzie jakiś powód, żeby zabić wampira... – zaczął się zastanawiać, co to mogłoby być w przypadku jego przyjaciela.
Jeszcze zanim Gert się oddalił, Jose wypowiedział jedno ze swoich zaklęć i płomień zatańczył nad jego dłonią. Ustawiał go w dowolnym miejscu, manipulując nim gestami. Z jego pomocą Veronika szybko odkryła ślady wielu koni. Kucnęła, by bliżej im się przyjrzeć.
– My chyba tędy przejeżdżaliśmy – powiedział do niej czarodziej.
– Tak? – Zmartwiło ją to.
– Tak mi się wydaje... Zresztą tu jest ścieżka. Musieliśmy nią jechać.
Zaklęła pod nosem.
– Równie dobrze mógłby teraz siedzieć w tej swojej wieży – stwierdziła z irytacją w głosie.
– Wymyśl coś – poprosił szeptem Jose. – Potrzebujesz jeszcze światła?
Pokręciła głową, więc krótkim słowem zgasił ogień.
– Żadne z nas nie jest łowcą wampirów – kontynuował. – Jeśli go zgubimy i nie znajdziemy w ciągu dnia, to w nocy nie będziemy już mieli szans.
– Najmniejszych – zgodziła się z nim. – On może być gdziekolwiek.
– Moglibyśmy ewentualnie złapać trop, jeśli zostawi po drodze jakieś trupy. I tak musielibyśmy mieć sporo szczęścia, by pojechać w odpowiednim kierunku.
– Może poszukamy w tej wieży? Przecież uciekał w pośpiechu. Tam mogą być ślady, wskazujące na to, skąd jest – domyślała się.
– Więc wróci po to...
– Możliwe. Powinniśmy tam pojechać. Jesteśmy stosunkowo niedaleko – stwierdziła. – Stamtąd o świcie wyruszymy na poszukiwania. To chyba jedyne rozsądne rozwiązanie... Jedźmy powoli, nasłuchujmy. Koncentruj się na magii. Może będzie coś kombinował.
– Wkurza mnie to. Wolałbym stanąć z nim do pojedynku twarzą w twarz. Nawet z dwoma wampirami.
– Ja nie miałabym ochoty na taki pojedynek – przyznała szczerze.
– Może powinniśmy udać się do Kolegium? – zastanawiał się głośno. – Nie, za daleko.
– Po co? – zdziwiła się Veronika.
– Na pewno są czarodzieje, którzy znają się na tropieniu.
– Oszalałeś? Chciałbyś tam jechać, by poskarżyć, że spotkałeś wampira?
– Nie poskarżyć, a poprosić o pomoc. A jeśli w wieży nic nie znajdziemy?
– To ja już wolałabym udać się do Nuln i skorzystać z usług łowców wampirów. Oni są chyba w każdym mieście – powiedziała i ruszyła w stronę pozostałych.
Gert nadal rozmawiał z Edim. Przerwał, gdy czarodzieje się zbliżali i wyszedł im naprzeciw.
– I co? Macie coś? – zwrócił się do nich radosnym głosem.
– Nie. Wracamy do wieży – poinformowała go kobieta. – Zakładamy, że on może się tam zjawić.
– Nie wiem, czy uda mi się go przekonać. Kiepsko to widzę – powiedział prawie szeptem.
– A co? Zostawiliście tam coś? – zapytał głośno Edi.
– Nie, ale może on coś zostawił – odpowiedziała mu od razu.
– Oby to było złoto. – Podniósł się leniwie z miejsca.
– Na pewno miał przy sobie złoto – stwierdził Gert, co wywołało uśmiech na twarzy czarodziejki.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...