W pokoju czekała na nią kolacja, wino i świeże kwiaty. Pomyślała, że byłoby wspaniale, gdyby nie ten cholerny ślub. Może Arthur miał rację, twierdząc, że za dużo jest lukru w jej związku.
Usiadła przy stole naprzeciwko uśmiechniętego Gerta i w milczeniu zaczęli jeść. Po jakimś czasie zerknęła na narzeczonego, który ją obserwował.
– Co z resztą wieczoru? – zapytał, próbując wyczuć jej nastrój.
– Z tym, żeby nie zasnąć, raczej sobie poradzimy – stwierdziła.
– Świetnie... Ale nie masz na myśli kręcenia się w kapturze po okolicy i śledzenia mieszkańców wioski? – Sam nie wiedział, po co to powiedział.
– Nie. To akurat byłby krok do tego, by w życiu kompletnie nic nie osiągnąć.
– Więc robisz to dla kariery? – zainteresował się.
– Nie, dla satysfakcji. O której jutro ruszamy? – zmieniła temat.
– Nie ma pośpiechu. Zostanę tam z tobą na noc, a następnego dnia rano wrócę na plantację. Może ten wyjazd to dobry pomysł. Gdy to całe zamieszanie się skończy, na pewno poczujesz się tu lepiej.
– Nie zostanę tu trzech miesięcy – wypaliła, nawet na niego nie patrząc.
– Dlaczego?
– Nie wytrzymam – odparła szczerze i dopiero wtedy podniosła wzrok.
– Jak to? – Był zdezorientowany. – O czym ty mówisz?
– Jestem z tobą szczera. Po prostu nie wytrzymam.
– Ale dlaczego? – znów pytał ją tym łagodnym tonem, jakby zamierzał ją oswajać. – Co cię tu denerwuje?
– To nie jest kwestia nerwów. Tu jest po prostu nudno.
– W mieście są rozmaite rozrywki... To, czym się zajmuję, dostarcza mi dość wrażeń, żeby nie uganiać się za innymi mniej popłatnymi. Życie samo w sobie niesie dość niespodzianek, by...
– Właśnie o tym mówię – przerwała mu. – Chcę po prostu popracować. Wiem, że inaczej się umawialiśmy. Tu jest przepięknie, cicho i miło, ale po tygodniu zaczynam jeździć za porwanymi kobietami. To nie była moja sprawa. Normalnie bym się w to nie mieszała. Wolałabym kultystę albo chociaż mutanta czy orka. Tego potrzebuję.
– Obiecałaś... – Zupełnie nie wiedział, co powiedzieć.
– Dobrze. Ja mogę tu zostać te trzy miesiące, ale jak stąd wyjadę, to już nigdy nie wrócę, kochanie – zagroziła.
Doskonale wiedział, że nie żartowała.
– Nie jest moim celem zanudzić cię na śmierć. Nie musimy tu siedzieć. Możemy na przykład udać się na wycieczkę krajoznawczą. Nie wiem, może interesują cię jakieś ruiny? – zaczął od innej strony. – A kultyści są wszędzie, pewnie i w Nuln. Zresztą dopiero co wróciliśmy z niebezpiecznej wyprawy.
– Jak to dopiero co? Dwa tygodnie tu jechaliśmy, a sprawa została zamknięta trzy tygodnie temu. Nawet moje rany się już zagoiły.
– Obiecuję, że poświęcę ci więcej czasu. – Doszedł do wniosku, że to może być powodem tej rozmowy.
– Nie trzeba – odparła. – Masz ważne zajęcia, którym oddajesz się z wielką pasją i poświęceniem. Z pewnością sprawia ci to niesamowitą przyjemność. Czasami nawet odnoszę wrażenie, że chciałeś się ze mną ożenić tylko po to, by móc to wszystko zorganizować.
– Gadasz głupoty. – Uśmiechnął się pobłażliwie.
– Prawie się nie widujemy. Mówisz do mnie tylko i wyłącznie o rzeczach, które mnie kompletnie nie obchodzą, a ty doskonale o tym wiesz.
– A o czym mam mówić? – zapytał niefortunnie.
– Skoro już nie mamy o czym ze sobą rozmawiać, nie powinniśmy brać ślubu. Wesele się skończy i co wtedy?
– Zawsze się znajdzie jakiś temat – zapewnił ją. – Zobacz, kolacja nam ostygła, bo rozmawialiśmy. Ja tak mogę przez całą noc.
– Jeśli nie masz ciekawszych planów, proponuję, żebyśmy poszli do łóżka – powiedziała Veronika, gdy skończyli jeść.
– Tak po prostu? – Trochę go zaskoczyła tą propozycją.
– Można nie po prostu. – Dolała sobie wina, wstała i z kieliszkiem w dłoni ruszyła w stronę łóżka.
Poszedł za nią i wkrótce, przynajmniej na jakiś czas, zapomnieli o tym wszystkim, co ostatnio ich dzieliło.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...