– Rozmawialiśmy już o ślubie i przyjęciu – przypomniała. – Wyraziłam swoją opinię na ten temat.
– Ciągle pojawia się coś nowego – stwierdził Gert.
– Tylko chyba zapomniałeś, co ci powiedziałam. Nie chcę przyjęcia. Chcę skromnej ceremonii – wyrzuciła z siebie.
– To będzie skromna ceremonia – zapewnił ją. – Musimy pomyśleć o gościach z twojej strony.
– Mówiłam ci też, że nie będzie gości z mojej strony. – Zirytowała się, ale jej narzeczony zdawał się tego nie dostrzegać.
– Naprawdę nie znasz nikogo, kto mógłby przyjechać? – zapytał.
– Znam, ale nie chcę ich zapraszać – powiedziała z naciskiem.
– A kto to? Czarodzieje czy ktoś inny?
– Nieważne. Zrozum, ja nienawidzę robić szumu wokół siebie. Nie znoszę takich...
– To kamuflaż – przerwał jej.
– To nie jest żaden kamuflaż. Każdy mnie zobaczy.
– Co z tego, jeśli nikt nie będzie wiedział, czym się zajmujesz? Może kogoś wynajmiemy? – Wpadł na kolejny pomysł, który według niego był genialny.
– Żeby zajął moje miejsce? Świetna myśl.
– Nie twoje, a twoich znajomych – zupełnie zignorował jej złośliwość.
Veronika pokręciła głową i weszła po schodach na werandę.
– To był tylko taki luźny pomysł – powiedział za nią.
– To też? – zapytała z wyrzutem, wskazując niewykończoną wiatę.
– A jeśli będzie padało?
– Gdyby to było po mojemu, to pogoda nie miałaby znaczenia, bo... Zresztą nieważne. Przecież już nie raz ci to wszystko mówiłam – zrezygnowała.
– Wcale nie będzie wielu gości. Kilku kupców z miasta, może Edi przyprowadzi jakąś znajomą... – zapewniał Gert, próbując uspokoić narzeczoną.
– Chcesz mi powiedzieć, że będzie kilka osób? Mniej niż dziesięć? To chcesz mi powiedzieć? – Traciła panowanie nad sobą. – Jeśli tak, to świetnie. Właśnie o to mi chodziło. Wygląda na to, że niepotrzebnie się martwię... Obawiam się jednak, że ty myślisz co najmniej o setce.
– Nie – zaprzeczył natychmiast.
– Dwóch?!
– Nie... Nie zaproszę nikogo... kogo nie lubię.
– Świetnie, ale to mało pocieszające, bo ty lubisz chyba wszystkich.
– Nie rozumiesz. Ja jestem po prostu miły, a to nie znaczy, że wszystkich lubię – wyjaśnił z niewinną miną.
– Więc kogo nie? – zapytała.
– Tego łowcy czarownic.
– A ja akurat Arthura mogłabym zaprosić. – Celowo prowokowała Gerta.
– Nie ma chyba już na to czasu. – Tak chciał zakończyć ten temat.
– Wręcz przeciwnie. Jest.
– Poza tym on się do ciebie przystawiał. Nie o to chodzi, żeby... Mógłby zepsuć przyjęcie. Zresztą, gdyby ludzie dowiedzieli się, kim jest... Nic by z tego nie wyszło.
– W takim wypadku musimy go zaprosić – stwierdziła i po raz pierwszy podczas tej rozmowy na jej twarzy zagościł uśmiech.
– Cudownie... Ale skoro nie będzie innych gości z twojej strony, to nie mogę ci tego odmówić... Wolałbym jednak, żebyś jeszcze się nad tym zastanowiła – poprosił.
– Zaprosiłeś moich rodziców? – zapytała.
– Nie. Myślałem, że sama się tym zajmiesz.
– Dobrze. – Odetchnęła z ulgą. – Zajmę się tym osobiście.
– Osobiście? – zdziwił się. – Nie możemy teraz wyjeżdżać.
– Nie zamierzam.
– Więc jak chcesz to zrobić? – Nie rozumiał.
– W ogóle nie chcę tego robić. Obawiałam się, że już się tym zająłeś. Bardzo się cieszę, że chociaż w tej sprawie się powstrzymałeś.
– Nie wiem, o czym mówisz – powiedział łagodnym tonem.
– Po prostu nie chcę, by byli na moim ślubie.
– Więc dlaczego twierdzisz, że zajmiesz się tym osobiście?
– Żebyś przypadkiem ty się tym nie zajął. Może akurat uznałbyś, że powinni tu być... Wiesz, w taki wyjątkowy dzień...
– Gdybym nie był taki dociekliwy, przygotowałbym im honorowe miejsca i z niecierpliwością czekałbym na ich przyjazd.
Veronika od razu pomyślała, że dwa wolne miejsca to zawsze coś.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...