część 72

244 33 11
                                    

          – Pewnie okupują chałupy – odezwał się Gert.

          – Prawdopodobnie macie rację – zgodził się z nimi Jose. – Skoro tak jest, to jaki problem, by którekolwiek z nas spaliło wszystkie chaty w takiej wsi?

          – Ja nie widzę problemu. Spróbujemy? – kobieta zwróciła się do narzeczonego.

          – Jasne – zgodził się. – Jeśli będzie słoneczna pogoda, możemy zawracać. Nie wyobrażam sobie, jak można walczyć zupełnie swobodnie w płaszczu i kapturze. Jeśli będzie mgła czy deszcz, nie powinniśmy się do nich zbliżać, bo miałyby warunki jak w Sylvanii... Jest jeszcze jedna sprawa. Musimy mieć pewność, że będzie tam ten, który nam uciekł. Trzeba wziąć pod uwagę, że może ukrywać się gdzie indziej.

          – Żeby mieć tę pewność, powinniśmy znaleźć je w dzień, trzymać się w odległości i śledzić przez całą noc. Wtedy widzielibyśmy, gdzie udaje się na spoczynek... – głośno myślała Veronika. – Jeśli jednak tak zrobimy, sporo zaryzykujemy. Mogą odkryć naszą obecność.

          – On trzyma je w kupie. Jak go załatwimy, rozproszą się – Gert nieoczekiwanie zmienił temat. – Byłoby gorzej dla Ediego i jego załogi... Uważam, że jednak powinniśmy ruszyć w jego stronę i poinformować o tym wampiry. Niech wiedzą, że zmieniliśmy kierunek. Nie mamy gwarancji, że pozbędziemy się tego, na którym nam zależy.

          – Owszem – zgodziła się z nim narzeczona.

          – To proste. – Uśmiechnął się na nową myśl. – Jeśli nawet schowa się gdzie indziej, wróci po swoje wojsko. Możemy załatwić wampiry, a jeśli go z nimi nie będzie, wystarczy tam na niego zaczekać.

          – Jeżeli spalimy chaty, natychmiast się zorientuje, że coś jest nie tak – zauważył Jose z westchnieniem.

          – Trzeba to załatwić inaczej – powiedziała Veronika.

          – Więc co robimy? – zapytał ją Gert. – Ty tu podejmujesz decyzje... Chyba już czas zacząć działać.

          – Potrzebujemy wsparcia – odezwała się po chwili namysłu. – Wkrótce dotrzemy na miejsce umówionego spotkania. Mam nadzieję, że najemnicy tam będą.

          – Dobrze... Ale i tak powinniśmy zdecydować, który z naszych genialnych planów będziemy realizować najpierw – stwierdził z udawaną powagą.

          – Kochanie, później odpowiem na twoje pytanie – obiecała.


          Jose wrócił do Esteli, a narzeczeni zmienili temat na znacznie mniej poważny. Niespodziewanie doszedł ich przerażający krzyk kobiety. Odwrócili się, ale niczego nie dostrzegli.

          – Są blisko – powiedziała Veronika, nie mając wątpliwości, że stały za tym wampiry.

          Spojrzała na Estalijkę z obawą, że ta zaraz zechce kogoś ratować. Faktycznie, odezwała się niemal natychmiast:

          – Nie powinniśmy jej pomóc? Tam giną ludzie.

          – Ciągle gdzieś ktoś ginie – skwitowała czarodziejka z obojętnością.

          – A ci, którzy mogą coś zrobić? – ciągnęła uparcie Estela.

          Veronika gwałtownie się zatrzymała, więc i pozostali zrobili to samo.

          – Naprawdę uważasz, że możesz coś zrobić w tej sprawie? Coś mądrego, skutecznego? – zwróciła się do dziewczyny. – Tam jest co najmniej pięćdziesiąt wampirów. Jesteś w stanie teraz z nimi walczyć?

          – Teraz nie, ale gdybyśmy zrealizowali mój plan, może ci ludzie by przeżyli. Ta kobieta też! – uniosła się Estela.

          – A ja myślę, że ci już by nie żyli. – Czarodziejka wskazała na ochroniarzy. – Dlatego nie realizowaliśmy twojego planu.

          – Są wojownikami.

          – I co z tego? Pracują dla nas i nie będę skazywała ich na śmierć. Nie po to ich wynajęliśmy.

          – Mają broń. – Estalijka nie dawała za wygraną. – Żołnierze giną w walce.

          – Oni nie są żołnierzami, tylko najemnikami.

          – Nie ma wielkiej różnicy... – urwała. – Wiem, że nie czas się sprzeczać, ale po prostu serce mi pęka, gdy pomyślę o tych biednych ludziach, którzy nawet nie mają broni. Wiem, że można im pomóc.

          – Jedyne, co moglibyśmy teraz zrobić, to bohatersko tam zginąć. Wybacz, ale moim zdaniem to dość głupie. Mnie nie o to chodzi, żeby sobie powalczyć. Ja chcę zwyciężyć – zakończyła temat Veronika.


          Była jeszcze noc, gdy ujrzeli przed sobą sporą osadę. Wyglądałaby na opuszczoną, gdyby nie cienka smużka dymu wydostająca się z komina największego budynku. Prawdopodobnie był to zajazd.

          – Skoro słyszeliśmy za sobą tak wyraźnie krzyki, wampiry muszą być już bardzo blisko – kobieta zwróciła się do narzeczonego. – Na pewno zdążymy dotrzeć do nich w dzień. Zawrócimy – zdecydowała.

          – Teraz? – zapytał Gert.

          – Nie. Zjemy coś, trochę odpoczniemy. Sprawdzimy, czy nasi najemnicy czekają... Zarządź tu postój.

          – One mogą chcieć zatrzymać się w tej wiosce. Wypadałoby sprawdzić, gdzie są – zasugerował. – Albo jedźmy dalej na wszelki wypadek.

          – Bez przesady. Zatrzymamy się tu i będziemy obserwować okolicę. – Była pewna, że to wystarczy.

          – Jeżeli ta osada jest ich celem... – Pokręcił głową.

          – Jeśli będą się zbliżać, odjedziemy – zapewniła narzeczonego.

          – Wtedy nas zobaczą – stwierdził.

          – Daj spokój. Konie będą w gotowości. Gdy wampiry pojawią się na horyzoncie, natychmiast opuścimy to miejsce. Nie ma znaczenia, czy nas wtedy zobaczą - powiedziała z przekonaniem. – W dzień i tak nie będą nas ścigać.

          – Mogą, jeśli będziemy bardzo blisko – przekonywał ją Gert.

          – To będziemy uciekać – westchnęła.

          – Ale ty jesteś uparta. Nic dziwnego, że Alex sobie poszedł.

          – Też możesz iść! Droga wolna! – uniosła się. – Ci ludzie muszą odpocząć. – Nie zamierzała zmieniać zdania.

          – Uspokój się. Dobrze, jedźmy do zajazdu. Najwyżej zabarykadujemy się i zaczekamy tam do świtu – ustąpił. – W razie czego użyjemy dziewczyny jako tarczy... Jose raczej by tego nie zrozumiał.

          Veronika wzruszyła ramionami.

          – Będzie, co będzie. Jakoś sobie poradzimy – powiedziała.

          – Masz rację. Nie ma co się martwić na zapas... Marzę o łóżku. Mam nadzieję, że w zajeździe będzie choć jeden wolny pokój.


Strażnicy cienia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz