Zatrzymali się na wzgórzu. Veronika patrzyła na wieś otoczoną palisadą. Sprawiała wrażenie opuszczonej. Z daleka nie widać było strażników ani żadnych śladów walki czy zwłok. Nic tam też raczej nie spłonęło. Brama była zamknięta.
– Masz może lunetę? – czarodziejka zwróciła się do Alexa.
– Nie – mruknął, nie odrywając wzroku od osady.
– Ostatnio ciągle brakuje mi lunety... – Spojrzała na Gerta, który właśnie podjeżdżał. – Kochanie, czy masz może lunetę? – zapytała, gdy zatrzymał się obok niej.
– Nie mam, ale mogę się dowiedzieć, czy ktoś ma – powiedział.
– Jeśli możesz... – Uśmiechnęła się do niego.
– Czy ktoś ma lunetę? – zwrócił się do towarzyszy.
Niestety nikt nie dysponował takim sprzętem.
Alex zacisnął zęby i zmrużył oczy, ale nie przestał obserwować wioski.
– Musimy sobie sprawić lunetę – zdecydowała czarodziejka.
– Tu raczej jej nie dostaniemy – stwierdził Gert. – Pewnie nikogo tutaj nie ma oprócz wampirów. O ile one tu są – zmienił temat.
– Są – odezwał się Alex.
– Tak? A skąd wiesz? – zainteresowała się Veronika.
– Ślady. – Wskazał na drogę i zeskoczył z konia. – Ślady stóp.
– Czyli tego najważniejszego tu nie będzie. Mówiłeś, że poruszał się konno – przypomniała. – Miałeś rację, jest w lesie – zwróciła się do narzeczonego.
– Tam chyba ma więcej swobody. Tu byłby jak motyl w pojemniku – powiedział Gert.
– Ale dlaczego wszystkie nie poszły do lasu? – zastanawiała się. – Razem są silniejsze.
– Prawdę mówiąc, nie wiem – przyznał Alex. – Być może miały jakiś powód, a może postanowiły zatrzymać się w lesie, a we wsi były, by się najeść. Może część z nich tu została i trzymają zakładników, by się nimi posilić przed nocą.
– Więc nie spalimy tego tak po prostu – odezwał się Jose.
– Trzeba się najpierw rozejrzeć – stwierdził były łowca czarownic.
– I to już zaczyna być ryzykowne – zauważyła Veronika.
– W dzień nic nam nie zrobią – wtrącił dowódca najemników.
Czarodziejka nie chciała oficjalnie brać na siebie tego, co miało nastąpić, więc podeszła do Alexa i stanęła blisko niego.
– Masz w tym doświadczenie, prawda? – zaczęła prawie szeptem. – Dowodziłeś ludźmi. Może poprowadź ich tak, by to było skuteczne.
Popatrzył na swoich niedawnych współpracowników i pochylił się w stronę kobiety.
– Mam kierować twoim cyrkiem? – zapytał.
– To twoi koledzy. Nie mów tak o nich – upomniała go.
– Mówię o pozostałych. Mówię o wszystkich. Najemnicy nieudacznicy, barmanka, krasnolud alkoholik...
– Weź pod uwagę, na co się zamierzają i nie obrażaj ich – przerwała mu. – Zajmij się najemnikami, a resztę zostaw mnie.
– Zwracam ci tylko uwagę na pewien fakt. To nie są osoby, z jakimi zazwyczaj pracowałem, a jeśli coś pójdzie nie tak, to będzie moja wina.
– Jeśli nie chcesz się tego podjąć, to nie ma sprawy. Możesz robić, co ci się żywnie podoba, a my i tak sobie poradzimy. Nie ma tutaj nieudaczników – rzuciła zirytowana.
– Nie powiedziałem, że tego nie zrobię. Po prostu brak im kwalifikacji. Z tym się musisz...
– Skocz do miasta i znajdź wykwalifikowanych ludzi – przerwała mu po raz kolejny.
– Tak, ty się z nikim nigdy nie zgadzasz. Wsiadaj na konia i rób, co każę. Jeśli mam dowodzić, to wszyscy muszą robić to, co każę! – podniósł głos. – I bez dyskusji!
– Wiesz co? Zapomnij o tym, co powiedziałam. – Veronika odwróciła się w stronę Jose. – Co robimy?
– Najpierw trzeba wykonać rekonesans – zasugerowała Estela. – Musimy obejść palisadę, sprawdzić, czy się nie chowają gdzieś z tyłu i czy nie ma innego wyjścia. Potem spróbujemy sforsować bramę. Pewnie się zabarykadowały... To ich twierdza, więc będą okupować największy, najsolidniejszy budynek. Taki, w którym będą mogły się pomieścić.
Czarodziejka od razu wytypowała dwie takie budowle.
– Mówiłeś, że zachowują się jak dzikusy. Nie są opanowane jak te starsze wampiry – Estalijka zwróciła się do Alexa. – Jeśli nie ma tutaj ich przywódcy, to z pewnością nie zadbały o pozory. Po prostu harcowały nocą, a potem się schowały. W takim wypadku szukałabym ich w chatach, gdzie są szczelnie pozamykane okiennice i drzwi. Nie mam doświadczenia z porywaczami i zakładnikami, więc nie wiem, gdzie mogą ich trzymać, ale pewnie gdzieś blisko. Z tej odległości wybrałabym trzy budynki. – Wskazała zajazd, stodołę i duży dom, który prawdopodobnie należał do tutejszego władcy. – Jeśli się podzieliły, pewnie trzymają zakładników w stodole.
– To by znacznie ułatwiło sprawę – stwierdziła czarodziejka.
– Stodoła szybko spłonie i prawdopodobnie nie uda nam się nikogo ocalić – powiedział Jose.
Veronika wzięła narzeczonego za rękę i pociągnęła go za sobą na ubocze. Objęła go i pocałowała, po czym wyszeptała:
– Powinnam tam pójść i się rozejrzeć. Trzeba ich zlokalizować, zanim narobimy hałasu. Jeśli jednak tam pójdę, to się odkryję, a Alex węszy. Zresztą każdemu to by się wydało podejrzane. Z drugiej strony większość pewnie i tak zginie, a jego można w razie czego załatwić.
– Tak, zwalimy to na wampiry. – Pocałował ją. – Mam pomysł – powiedział głośno do wszystkich. – Powinniśmy podzielić się na trzy grupy. Jeśli zaatakujemy stodołę, damy czas pozostałym na umocnienie swoich pozycji i stracimy efekt zaskoczenia. Musimy zostawić konie i wejść tam po cichu, podkraść się. Mają pozamykane okiennice, więc możemy się dostać pod same budynki. Mogą mieć broń dystansową. O tym pani zapomniała – zwrócił się do Esteli. – Przynajmniej dwa budynki są ustawione względem siebie tak, że śmiało można z jednego ostrzelać drugi. Powinniśmy zaatakować jednocześnie oba i chować się pod ścianami, by nie mogli do nas strzelać. Ktoś musi sprawdzić, czy zakładnicy faktycznie są w stodole. Rozumiem, że zależy nam na ich ocaleniu.
– Naturalnie – potwierdziła czarodziejka.
– Może ich tam nie być, a stodoła może być pusta – kontynuował Gert. – Jeśli jednak są tam zakładnicy, ktoś musi ich uwolnić. I należy się tym zająć w pierwszej kolejności.
Alex przez cały czas uważnie przyglądał się narzeczonym.
– Drogie dzieci, chyba o czymś zapomniałyście – odezwał się krasnolud. – Te potwory mogą poruszać się w dzień, a kiedy podpalimy ich schronienie, z pewnością nie będą tam czekać, aż się usmażą. To nie będzie spacer po łące. Jeśli będziemy siedzieć pod budynkami, to czeka nas zmasowany atak.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...