część 48

249 35 16
                                    

          – Veronika – usłyszała szept Jose i poczuła delikatne szturchnięcie w rękę.

          Ciemność panującą w pokoju rozpraszało jedynie słabe światło wpadające z korytarza przez otwarte drzwi.

          – Wszystko w porządku? – zapytała dość przytomnie.

          – Tak, twoja kolej – powiedział.

          – Dobrze. Daj mi chwilę.

          – Jasne. Na zewnątrz jest straż, w środku cisza – poinformował ją.


          Kobieta spojrzała na Gerta, który spał obok niej. Ostrożnie wstała i ubrała się. Zabrała pamiętnik von Carsteina, po czym zmieniła Jose. Stanęła w pobliżu jego drzwi i skoncentrowała się na magii.

          Nagle zauważyła, że płomienie dwóch świec, znajdujących się na korytarzu, zatańczyły. Usłyszała, że na dole ktoś cicho zamknął drzwi. Potem doszedł ją odgłos zbliżających się kroków. Bez wątpienia ten, kto zmierzał w jej stronę, nie chciał być słyszany. Bezgłośnie weszła do swojej sypialni i stamtąd obserwowała, co się dzieje na zewnątrz.

          Ktoś wszedł na ich piętro. Dopiero gdy mijał jej pokój, zorientowała się, że to Edgar. Odetchnęła z ulgą i po chwili wróciła na korytarz.

          W sypialni Ediego paliło się światło. W domu panował spokój.


          Po pewnym czasie z pokoju Edgara doszły ją odgłosy kroków. Po cichu ruszyła tam, by upewnić się, że to nie wampir. Przez uchylone drzwi zobaczyła, jak Edi, stojąc przy barku, nalewa sobie alkohol do szklanki. Potem usiadł ciężko w fotelu, westchnął i napił się.

          Powoli wróciła na swoje miejsce. Wtedy gwałtownie otworzyły się jego drzwi, a on pojawił się w nich z pistoletem w ręku. Rozejrzał się i zatrzymał wzrok na czarodziejce.

          – Gdzie byłaś, gdy wchodziłem? – zapytał półgłosem.

          – U siebie. Ukryłam się, bo nie wiedziałam, kto się skrada.

          Przez chwilę patrzył na nią bez słowa.

          – Nie będę spał, więc nie musisz tam stać... – powiedział wreszcie. – Możesz wejść. – Skinął głową, wskazując swoją sypialnię.

          – Dlaczego się nie kładziesz? – Zbliżyła się do niego, by móc mówić szeptem i wtedy zorientowała się, że nie był zupełnie trzeźwy.

          Wszedł do środka, nie odpowiadając. Pistolet położył na stoliku obok szklanki i usiadł w fotelu.

          Veronika zatrzymała się w drzwiach, by nadal widzieć korytarz.

          – Spałeś w ogóle? – zapytała.

          – Próbowałem, ale jakoś nie bardzo mam ochotę... Napijesz się? – zaproponował.

          – Chętnie. – Uważnie mu się przyglądała.

          Wstał i boso podszedł do barku. Nalał do szklanki kolorowej wódki, po czym zaniósł ją czarodziejce i wrócił na miejsce.

          – Co się dzieje? Jutro czeka nas ciężki dzień. – Trochę ją niepokoiło jego zachowanie.

          – Odeśpię... Wejdź na chwilę – poprosił.

Strażnicy cienia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz