– Cześć, Edi – powiedziała, zanim weszła do domu.
Dopiero wtedy na nią spojrzał, choć bez wątpienia słyszał całą rozmowę.
– Jak się udała przejażdżka z tym przystojnym Estalijczykiem? – zapytał beznamiętnie.
– Świetnie – odparła, posyłając mu uśmiech.
– A gdzie on jest?
– Został w lesie – rzuciła na odczepnego i weszła do środka.
– Byłaś z Jose? – zapytał Gert, idąc tuż za nią. – Myślałem, że jeździsz do lasu, by się oderwać od wszystkiego, ćwiczyć. Zazwyczaj nie robisz tego w towarzystwie.
– Mieliśmy coś do załatwienia.
– Co to było? – dopytywał.
– Jakieś zbiry porwały kobietę – powiedziała od niechcenia.
– Co?! Gdzie? – Był bardzo zaskoczony tą informacją.
– W lesie. Wymordowali jej obstawę.
– A co wy mieliście z tym wspólnego?
– Uwolniliśmy ją – wyjaśniła krótko.
– Gdzie ona teraz jest?
– Gdzieś z Jose. Chyba będą próbowali uratować jej narzeczonego. Prawdopodobnie jest w tartaku.
– A ja myślałem, że to taka spokojna okolica... – skwitował, kręcąc głową. – Mam nadzieję, że nie weszliście nikomu w drogę.
– Bez paniki, wszyscy są martwi.
Gert pochylił się i ściszył głos:
– Z niektórymi z tych, z którymi możecie zadrzeć, robię interesy. Nie chcę, żeby byli martwi.
– Ci byli raczej jakimiś pionkami.
– Mam nadzieję, że nie będzie z tego kłopotów.
– Ja nic nie wiem – powiedziała.
– A Jose? On w ogóle nic nie wie i to mnie martwi, bo jest teraz sam.
– Miałam tak zostawić tę dziewczynę? – zapytała Veronika.
– Myślałem, że ty się zajmujesz Chaosem...
– W zasadzie masz rację, ale tak jakoś wyszło. Praktycznie prawie na mnie wpadli.
– Nic ci nie jest? – Obejrzał ją pospiesznie. – A jak twoje rany?
– Wszystko w porządku. Zapomniałam o nich.
Zamyślił się na chwilę.
– Chyba trzeba zorganizować dla ciebie jakąś ochronę – stwierdził. – Wcześniej nie przyszło mi to do głowy. Naprawdę sądziłem, że tu jest bezpiecznie. Tak miło i wygodnie. Coś takiego może się zdarzyć praktycznie zawsze i wszędzie.
Kobieta z niedowierzaniem patrzyła na swojego narzeczonego. Nie rozumiała, jak mógł wpaść na pomysł eskorty dla niej. Przecież doskonale zdawał sobie sprawę, że to, czym ona się zajmuje, bardzo często wymaga bezwzględnej dyskrecji. Związałby jej tym ręce. Nie mogła w to uwierzyć...
– Nic ci nie jest? – zapytał, widząc wyraz jej twarzy.
– Nie wiem. Dziwnie się czuję – odparła. – Wiesz co? Zjadłabym coś i chcę się wykąpać. Potem chyba położę się spać.
– Idź do pokoju, przebierz się, a ja się wszystkim zajmę – zadeklarował ochoczo. – Najpierw kąpiel, a potem kolacja, tak? – upewnił się, choć doskonale znał jej zwyczaje.
Skinęła głową i weszła do swojego pokoju.
– Może wezwę medyka? – zapytał z troską. – Czekaj, sprawdzę, czy masz gorączkę.
Zrezygnowana i przytłoczona zatrzymała się. Dotknął jej policzka, a potem czoła.
– Chyba nie masz – stwierdził. – Wszystko w porządku?
– Nie – odpowiedziała szczerze. – Wszystko jest nie tak, Gert.
– Jak to wszystko? Co konkretnie masz na myśli?
– Mam wymieniać po kolei, czy zacząć od tego, co najbardziej mnie boli?
– Od tego, co najbardziej. – Skupił się, chcąc ją dobrze zrozumieć.
– Teraz przytłacza mnie ta impreza, którą organizujesz.
– Przecież nie obciążyłem cię przygotowaniami.
– Ale ja nie chcę robić z siebie przedstawienia. Ty i ja będziemy tam główną atrakcją.
– Nieprawda. Myślę, że główną atrakcją będzie alkohol i suto zastawiony stół, a to, co będzie przykuwać uwagę, to...
– Więc czemu nie zrobisz tej imprezy kiedy indziej, a nie w dzień naszego ślubu? – przerwała mu.
– Bo to jest... wesele – tłumaczył łagodnym głosem, co tylko ją zdenerwowało. – Nie może być w inny dzień.
– Wolałabym, żeby było w inny dzień. Jak już chcesz sobie robić imprezę, to zrób ją kiedy indziej – upierała się.
– To nie jest jakaś tam impreza, tylko ślub, wesele.
– Czyli to my będziemy główną atrakcją?! Mam rację i dobrze o tym wiesz! – wybuchła.
– Dla mnie i dla ciebie. Dla gości przygotowałem coś innego – zapewniał ją ze spokojem.
– Każdy z nich podlezie do nas, żeby nas pomacać, wycałować, opluć, życzyć nam czegoś tam! Tak?!
Gert tylko westchnął.
– Nauczyli cię tego w Kolegium, czy zawsze tak miałaś? – zapytał wreszcie, po czym nastała chwila milczenia.
– Ja po prostu nie lubię występów publicznych – starała się mówić wolno i bez emocji.
– Powiedziałem ci, do występów zatrudniłem specjalnych artystów.
Veronika usiadła na łóżku, załamując ręce.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasiImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...