Ochroniarz pojechał w przeciwnym kierunku od zakapturzonej postaci, po czym skręcił w boczną uliczkę, znikając wszystkim z pola widzenia. Chwilę po tym zza świątyni wyłonili się Gert, Jose i kobieta w szatach kapłańskich pod eskortą najemników.
– Musimy chwilę zaczekać – czarodziejka poinformowała narzeczonego, gdy tylko do niej podjechał.
– Przepraszam, że to trwało tak długo – powiedział.
– Poznaję cię. Już się spotkałyśmy – zwróciła się do niej Estela.
Twarz ukrywała pod obszernym kapturem.
– Owszem – potwierdziła Veronika, po czym dyskretnie zerknęła na koniec ulicy.
– Co się dzieje? – zapytał Gert, dostrzegając ten gest.
– Stoi tam jakiś typ. Obawiam się, że to może być wampir. Alex się tym zajmuje – wyjaśniła.
Minęło sporo czasu, zanim ochroniarz pojawił się za obserwującym ich osobnikiem. Przejechał obok galopem, w odpowiednim momencie zarzucając na niego lasso. Nie zwolnił i przewróconego pociągnął za sobą po bruku. Czarodziejka, podobnie jak jej towarzysze, patrzyła na to w osłupieniu. Nie wiedzieli przecież, kto to był i czy faktycznie miał złe zamiary.
Nie ruszał się, gdy został dowleczony na środek placu.
Alex zeskoczył z konia i wyciągnął miecz. Podszedł do leżącego i ostrożnie sięgnął bronią do kaptura, nieco go uchylając. Pod wpływem promieni słońca odsłonięta twarz zaczęła dymić. Wtedy już wszyscy zyskali pewność, że był to kolejny wampir.
– Powinniśmy zatrudnić go na stałe – stwierdził Gert.
Nagle schwytany zaczął się szarpać i przeraźliwie wrzeszczeć. Przetoczył się na brzuch, by skryć się przed światłem. Zaalarmowani tym kapłani niemal natychmiast wybiegli ze świątyni i pospiesznie ruszyli w jego stronę.
Najemnik powoli obszedł swoją ofiarę, zatrzymał się przodem do Veroniki, wskazał na nią mieczem, po czym zamachnął się i jednym ciosem odrąbał wampirowi głowę, która potoczyła się po bruku.
Zapadła cisza.
Odcięty łeb stanął w płomieniach, a po chwili eksplodował. Słudzy Morra, którzy zdążyli dobiec na miejsce, odruchowo się zasłonili, natomiast Alex spokojnie wytarł swój miecz o płaszcz martwej bestii. Powiedział coś do jednego z kapłanów, następnie zwinął lasso, wsiadł na konia i wrócił do swoich towarzyszy.
– Coś jeszcze? – zapytał, zatrzymując się obok czarodziejki.
– Na razie nie – odparła, udając, że ta akcja nie zrobiła na niej wrażenia.
– Więc chyba możemy jechać?
– Jasne – rzucił Gert. – Dość już widzieliśmy.
– A gdyby to nie był wampir? – kobieta zwróciła się do swojego ochroniarza.
– To by się nie spalił – usłyszała w odpowiedzi.
– Mogliśmy mieć kłopoty – zauważyła. – To, że w mieście grasują te bestie, chyba nie usprawiedliwia napadów na przechodniów.
– Gdyby to był zwykły mieszczuch, dwie złote korony by go udobruchały – stwierdził Alex.
– Jedźmy już – zdecydował Gert i wszyscy ruszyli w stronę bramy.
– Jak się czujesz? – Veronika po drodze zagadnęła Estelę.
– Dziwnie. Dziękuję za pomoc. – Podjechała bliżej, by mogły swobodniej rozmawiać. – Większości z tego, co się ostatnio działo, nie pamiętam. Mam tylko takie niewyraźne przebłyski – opowiadała Estalijka.
– Poza tym nic ci nie dolega?
– Jestem osłabiona. Kapłani stwierdzili, że to z braku jedzenia... Gert mówił, że mogę wam jakoś pomóc. Mam nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu pozwoli mi to spłacić dług.
– Nie czuj się zobowiązana – powiedziała czarodziejka.
– Niestety... Nie niestety – poprawiła się Estela. – Zobowiązanie to zobowiązanie, a nie kwestia odczuć czy nawet wyboru.
– Jakbym słyszała Jose.
– Tak... – Odruchowo spojrzała w stronę maga. – W Estalii poważnie traktujemy honor i dane słowo... On będzie nas szukał – powiedziała, ściszając głos.
Veronika zerknęła na Alexa, by sprawdzić, czy to słyszał. Zdawał się w tym momencie nie zwracać na nie uwagi.
– Miejmy nadzieję. Trzeba to załatwić raz na zawsze.
– Dlaczego tak ryzykujecie? Większość ludzi pozamykała się w domach i czeka, aż to się skończy – słusznie zauważyła Estela.
– My jesteśmy przyzwoitymi ludźmi i nie lubimy wampirów.
– Czuję się jak idiotka... Zwabił mnie tu, a mój narzeczony... – urwała i pokręciła głową.
– Co z nim? – zainteresowała się Veronika.
– Miał za zadanie mnie omotać. To było częścią planu tego wampira – wyjaśniła. – Już chyba nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie.
– Nie popadaj w skrajności. Niektórzy są naprawdę w porządku – powiedziała czarodziejka. – Nawet tu są fajni faceci. Chociażby Gert i Jose. Od razu zaznaczam, że Gert jest zajęty.
– Jose troszczył się o mnie. Pamiętam to i trochę mnie to krępuje w tej sytuacji. Jestem żołnierzem i zazwyczaj nikt mnie tak nie traktuje.
– Potraktował cię jak kobietę potrzebującą pomocy.
– Myślisz, że dotykanie moich włosów mogło mi w jakiś sposób pomóc? – zapytała Estalijka, nie spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.
– Było mu ciebie żal. Zwykły ludzki odruch. To chyba było miłe?
– Ale my jesteśmy dla siebie obcy...
– Tłumaczył mi, że czuje z tobą więź przez to, że jesteście z tego samego kraju, a on bardzo dawno tam nie był i tęskni. Dlatego potraktował cię wyjątkowo, jak kogoś bliskiego. – Veronika starała się pomóc Jose.
Estela patrzyła na nią i przez chwilę nad czymś się zastanawiała.
– Może on ma tam siostrę? – odezwała się w końcu.
– Tego nie wiem – odparła czarodziejka.
– Pewnie tak. Porozmawiam z nim. – Dziewczynie wyraźnie poprawił się humor.
Zwolniła, by zrównać się z magiem.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasiImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...