– Co robimy? – zapytał Edgar, obserwując kobietę.
– Jedziemy za nim. – Skinęła w stronę oddalającego się Estalijczyka. – Za wampirem – dodała i ruszyła.
– Myślałem, że mieliśmy cię tylko stąd wyciągnąć.
– Jeśli tak, to jeszcze raz dziękuję. Ja zamierzam towarzyszyć Jose.
– Wampir pojechał w stronę Esteli, jeśli tego nie zauważyłeś – poinformował go Gert, doganiając Veronikę. – Musimy ratować kolejną niewiastę.
Pędzili zarośniętą leśną drogą. Choć starali się nie zostawać z tyłu, czasami tracili maga z oczu. W pewnym momencie dostrzegli przed sobą płomień. To Jose trzymał go na dłoni, nieznacznie oświetlając okolicę. Niedaleko stały wierzchowce.
– Spóźniliśmy się – stwierdził wyraźnie przejęty czarodziej, gdy kobieta zatrzymała się obok niego. – Zabrał twojego rumaka.
– Teraz przesadził – warknęła.
– Nie widzę śladów – powiedział. – To znaczy jest ich mnóstwo...
Veronika natychmiast odjechała od nich, by usłyszeć tętent kopyt oddalających się koni. Faktycznie doszły ją jakieś odgłosy, ale niestety nie była w stanie określić kierunku.
– Sprawdź, czy są jakieś ślady, pomijając te na drodze, którą przyjechaliśmy. I te do wieży – polecił czarodziejowi Edi. – Jeśli nie ma innych, pojedziemy prosto.
Wszyscy zaczęli rozglądać się po ziemi, choć nikt z nich nie potrafił tropić.
Gert podszedł do byłej narzeczonej.
– Co się dzieje? – zapytał, widząc jej emocje.
– Zwinął mi konia i pierścień – wycedziła przez zęby. – Mojego najdroższego konia... Jest cholernym trupem. Jeśli włos mu z grzywy spadnie... – przerwała i powróciła do szukania śladów.
– Od razu wiedziałem, że coś jest na rzeczy – mruknął Edi. – Po co ty właziłaś do tej piwnicy? – Nie mógł tego zrozumieć.
– Chciałam sprawdzić, kto zastawił na mnie pułapkę. – To było kiepskie tłumaczenie, ale w tamtym momencie nic lepszego nie przyszło jej do głowy.
– I co? Już wiesz?
– Owszem – potwierdziła.
– Dobrze, że nikomu nic się nie stało – stwierdził z typowym dla niego niezadowoleniem.
– Dosyć tego! – przerwał im Jose. – Ja tu nic nie widzę. – Wsiadł na konia i nie oglądając się na nikogo, ruszył w kierunku wcześniej wskazanym przez Edgara.
– No to jedziemy – powiedziała kobieta, dosiadając swojego wierzchowca.
– Nie mogłeś się bardziej pospieszyć z pomocą? – zapytała Ediego po drodze.
– Pilnowałem tamtego. Nie za bardzo wiedziałem, co mam z nim zrobić.
– Uciekał. Mogłeś go po prostu puścić.
– To po co go łapałem? A, przypomniałem sobie... To on nam wskazał tę wieżę. Faktycznie wtedy o tym nie wiedziałem, ale jednak do czegoś się przydał.
– W porządku. Tak czy inaczej, jeszcze raz dziękuję. Ważne, że wszystko dobrze się skończyło – powiedziała. – Nic ci nie jest? – zwróciła się do Gerta.
– Nie, chociaż niewiele brakowało. – Pochylił się w jej stronę i ściszył głos. – Co ty chciałaś zrobić tam na wieży?
– Noże.
Mężczyzna aż syknął, usłyszawszy tę odpowiedź. Wiedział, że to zabójcza broń.
– Dobrze, że w porę się powstrzymałaś.
– Nie powstrzymałam się. Coś mi nie wyszło – przyznała.
– Ale nie wiedziałaś, że to ja? – Przyglądał jej się badawczo.
– Nie... Chyba bym płakała.
– Naprawdę? – Uśmiechnął się. – Tego was tam uczą?
– Nie, tego nie.
– A widzisz... Więc jest w tobie coś... normalnego.
– Wszystko we mnie jest normalne – zapewniła go. – Ja po prostu nie chciałam, by nasz ślub wyglądał tak, jak to sobie wymyśliłeś.
– Dobrze, nie będzie tak wyglądał. Przestań już o tym mówić – poprosił.
– To jest istotne. Przez to musiałam cię zostawić.
– Musiałaś mnie zostawić z powodu ślubu? – Na jego twarzy malowało się niedowierzanie. W życiu nie słyszał nic równie niedorzecznego.
– Tak... Było nam dobrze, dopóki nie zacząłeś organizować nam tego pięknego życia.
– To na pewno nie jest normalne – stwierdził, kręcąc głową.
– Zamknijcie się! – wybuchnął Edi, który jechał za nimi i najwyraźniej miał dość wszystkiego. – Ten cholerny wampir może się czaić gdzieś w ciemnościach – zauważył słusznie.
– Prędzej wpadnie na Jose. – Skinęła w stronę towarzysza, jadącego przodem.
– Raczej na nas, on jest za cicho. Wampir mógłby go nie zauważyć – upierał się przy swoim, więc czarodziejka zmieniła stanowisko.
– To nawet lepiej, że wpadnie na nas, jeśli gdzieś tu się ukrywa. Gorzej by było, gdybyśmy go minęli.
– Gert, to twoja kobieta. Zrób coś – zwrócił się do przyjaciela Edi.
– Co ja mam zrobić? – usłyszał w odpowiedzi.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...