Koło południa zobaczyli na wzgórzu zajazd otoczony palisadą. Brama była otwarta. W niej stał mężczyzna w ciemnym stroju i patrzył w ich stronę przez lunetę. Po chwili wszedł na teren kompleksu, znikając im z pola widzenia.
– Obawiam się, że ktoś tam na nas czeka – powiedziała Veronika.
– To zajazd... Z nikim nie byliśmy umówieni – odezwał się Gert.
– Nie widziałeś tego? – zapytała. – Nie mów, że nie wydaje ci się to podejrzane.
– Po prostu zachowajmy gotowość – zasugerował Edi. – A jak chcecie, możemy ominąć to miejsce.
– Zachowajmy gotowość i jedźmy – zdecydowała czarodziejka.
Gert i Edgar sprawdzili pistolety.
– Chociaż... – zaczęła. – Cholera wie, czego nam tam dosypią do jedzenia i czy na przykład zaraz nie zaśniemy.
– Więc? Jedziemy dalej? – zapytał Edi.
– Możemy tu odpocząć, a potem nie będziemy się już zatrzymywać aż do Nuln – postanowił Gert.
– Z drugiej strony warto byłoby się dowiedzieć, kto to i o co chodzi – stwierdziła Veronika.
– To może być zasadzka – zasugerował Edgar.
– Jeśli czegoś od nas chcą, to na pewno za nami pojadą – powiedział jego przyjaciel. – Chociaż, jeśli on tam jest, moglibyśmy...
– Nie sądzę – przerwała mu narzeczona. – Nie narażałby się na to, że dorwiemy go w dzień. Zakładam, że teraz jest dobrze schowany, bo raczej nie zdążyłby zebrać ludzi i się przygotować.
Wtedy zauważyli, że zza palisady wyszły dwie osoby. Obie patrzyły w ich stronę.
– Chyba się niecierpliwią – zauważył Jose.
– Zatrzymajmy się tu – poprosiła kobieta.
Pozsiadali z koni na drodze. Gert pomógł czarodziejowi zdjąć Estelę. Dwaj, którzy ich obserwowali, znów zniknęli za ogrodzeniem.
Edi zaczął poić konia z bukłaka, zerkając w stronę zabudowań. Jose zmoczył chusteczkę i zwilżał nią usta nieprzytomnej dziewczyny. Co jakiś czas sprawdzał, czy nadal oddycha.
Gert podszedł do narzeczonej, która właśnie sięgała po prowiant.
– Przynajmniej mamy pewność, że nie jest trupem – powiedział szeptem, zerkając w stronę Estalijki. – Jeszcze nie śmierdzi.
– Ile w tobie empatii i... nie wiadomo czego jeszcze.
– Cieszę się, że tak uważasz. – Uśmiechnął się.
– Yhm. Przykro by było ciągnąć za sobą smród, nie? Wyobrażasz to sobie? Pełno much i innych obrzydlistw, może jakieś padlinożerne ptaki nad głową. Paskudna sprawa.
Po chwili z zajazdu wyjechało siedmiu uzbrojonych konnych.
– Przygotujcie się – polecił Edgar i po raz kolejny sprawdził pistolet.
Jose szybko rozłożył koc i zarzucił go na Estelę, po czym podwinął rękawy i upewnił się, czy jego rapier luźno wysuwa się z pochwy. Czarodziejka odłożyła jedzenie i zwróciła się w stronę zbliżających się mężczyzn. Wyraźnie było już widać, że mieli na sobie mundury strażników dróg.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...