część 43

337 32 17
                                    

          Gdy Gert ruszył do środka, czarodziejka wyjęła z torby pamiętnik i otworzyła go. Na pierwszej stronie widniała data sprzed sześciu lat.


          Rozpoczynam nowy etap swojego życia, a być może nową epokę dla świata.

          Podczas mojej wędrówki po Imperium odwiedziłem cmentarz w Altdorfie. Potrzebowałem wtedy duszy. Obojętnie jakiej. I nie jest w tej chwili ważne, do czego mi była potrzebna. Przeszedłem się tamtejszymi alejkami i wybrałem wiekowy grób. Zbudziłem tam spoczywającego, po czym urwałem mu czerep i zabrałem do posiadłości hrabiego Engelharta.

          Los sprawił, że ów nieboszczyk był mnichem. Uczonym, który studiował żywoty różnych duchownych. Natknął się on na historię niejakiego Ralfa Palaco, który był uznawany za wizjonera. Jego wizje pochodziły od Vereny. On sam był jej kapłanem. Palaco, jak głosiły plotki, odkrywał rzeczy, których potem nie miał śmiałości ujawniać. Jednak jego wrodzona ciekawość kazała mu sięgać coraz dalej. Nie mógł też pozwolić, by wiedza ta nie przetrwała, więc spisywał te bardziej kontrowersyjne wizje i ukrywał je przed potencjalnymi czytelnikami. Nie wszystko udało się utrzymać w tajemnicy i część z tego wyszła na jaw. W tym także ta dotycząca Myrmidii - estalijskiej bogini (tak twierdził Ralf, bo Tileańczycy do dziś upierają się, że była ich rodaczką), która wbrew powszechnym opiniom nie była dziewicą. Więcej - nim doszło do wyniesienia jej do boskości, doczekała się potomstwa, co było objęte tajemnicą. Pierwsi kapłani Myrmidii pilnie strzegli tego sekretu. Powstał nawet niejawny Zakon, który miał za zadanie chronić potomków bogini. Należący do niego rycerze byli dość skuteczni, gdyż poza najstarszymi zapiskami, nie było żadnych informacji na temat tej sprawy. Tylko co jakiś czas następowały „rozbłyski", a zdarzało się to w chwilach absolutnie wyjątkowych dla Estalii.

          Osoby te, mimo że były doskonale wykształcone i świetnie przygotowane do pełnienia swoich ról, nie wywodziły się z żadnych zacnych rodów. Były znikąd, a po wszystkim ginęły, bądź znikały bez śladu. Oczywiście nie ma na to dowodów, ale dla mnie jest jasne, że stał za tym Zakon. Być może to jego członkowie kierowali tymi wybrańcami.

          Podczas Burzy Chaosu znów doszło do „rozbłysku". Sporo wojsk z Estalii zjechało, by wspierać Imperium. Wśród tych żołnierzy na polu bitwy stanął generał Roberto Fernandes.


          Veronice obiło się o uszy to nazwisko w kontekście wspomnianej wojny.


          Zginął przedwcześnie w drodze do domu. Na szczęście zostawił córkę i to właśnie ona jest moim celem. Jeszcze nie wiem, kim jest, ale już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Zawsze podobały mi się kobiety z południa. Myślę, że jej opalona skóra stanowiłaby piękny kontrast dla mojej bladej cery. Szkoda, że to nie potrwa zbyt długo.

          W chwili, kiedy piszę te słowa, moi posłańcy są już w drodze do Magritty. Zakładam, że powinni wrócić w ciągu roku. Żyję już ponad czterysta lat. Sporo czasu spędziłem na wymyślaniu rozrywek dla siebie znużony tą dekadencją. Jednakże teraz czuję, że krew mnie rozpala. Naprawdę dawno czegoś takiego nie doświadczałem.


          Czarodziejka rozejrzała się. Jej narzeczony właśnie wychodził z budynku, Jose sprawdzał funkcje życiowe swojej podopiecznej, natomiast Edi przekąszał coś, stojąc w cieniu drzew.

          – Ale bajzel – stwierdził Gert.

          – Było tam coś ciekawego? – zapytała go kobieta.

Strażnicy cienia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz