Oczywiście zostali zauważeni, nim zjechali ze wzgórza. Jeden z mężczyzn, ten z opatrunkiem na głowie, od razu stanął przy dziewczynie.
Jose zatrzymał się w nieznacznej odległości od nich i krzyknął:
– Natychmiast uwolnijcie tę kobietę albo gorzko tego pożałujecie!
Zaskoczona tym Veronika odruchowo na niego popatrzyła. Nie spodziewała się, że tak zacznie rozmowę. Mężczyźni natomiast wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
– Ta kobieta jest groźnym przestępcą, a my jesteśmy stróżami prawa – oznajmił ten, który już wcześniej nimi dowodził. – Zobowiązaliśmy się dowieźć ją do aresztu w Nuln. Działamy zgodnie z prawem. Jedźcie w swoją stronę.
Czarodziejka pomyślała, że to kłamstwo byłoby całkiem niezłe, gdyby nie zmierzali w przeciwnym kierunku.
Uwięziona Estalijka zaczęła się gwałtownie szarpać i kręcić głową. Mężczyzna, który stał obok niej, kucnął i powiedział coś po cichu. Zamknęła oczy i natychmiast się uspokoiła.
– A mnie to wygląda na porwanie – oświadczył czarodziej.
– Dlaczego niby mielibyśmy porywać piękną cudzoziemkę? – zapytał głupio jego rozmówca.
– Mało mnie to obchodzi, ale z pewnością nie macie dobrych zamiarów. Dosyć tego gadania! – Szybko wyciągnął swój rapier. – Albo w tej chwili ją uwolnicie, albo wszyscy zginiecie!
Veronika znów się rozejrzała, by ocenić sytuację i upewnić się, że nikt nie zachodzi ich od tyłu.
Porywacze, nie zamierzając spełniać postawionych im żądań, błyskawicznie rozstawili się gotowi do walki.
– Popełniacie poważny błąd – powiedział jeden z nich. – To nie wasza sprawa, ale jeśli będziecie na nas nastawać, my będziemy się bronić – ostrzegł.
– Dosyć tego gadania! – Jose zeskoczył z konia i ruszył w stronę pierwszego, mierząc w niego rapierem.
Mężczyzna sięgnął po swój miecz. Pozostali zrobili to samo, kierując się w stronę Estalijczyka. Czarodziej zatoczył łuk swoją bronią i zatrzymał się, czekając na nich.
– No dobra chłopaki, dajcie mu to, czego chce! – krzyknął dowodzący, który został z boku i zerkał na Veronikę.
Zanim zorientował się, co się dzieje, wypowiedziała zaklęcie i rzuciła w niego sztyletami cienia. Padł na ziemię w wyniku odniesionych ran. Jose również użył magii zanim doszło do bezpośredniego starcia. Jego rapier zaczął płonąć, a zaskoczeni tym porywacze zatrzymali się. Wtedy ten wyprowadził pierwszy cios, przebijając na wylot jednego z nich, który od razu upadł z jękiem. Widząc to, mężczyzna z opatrunkiem na głowie znów zbliżył się do dziewczyny.
– Zajmij się nim! – krzyknął czarodziej i zostawiając drugiego przeciwnika, pobiegł w tamtą stronę.
Veronika ponownie użyła swojego zaklęcia. Mężczyzna zdążył przejść w jej stronę zaledwie kilka kroków, zanim poległ od magicznych pocisków.
W tym czasie Jose skoczył na plecy porywacza z opatrunkiem i razem przewrócili się na ziemię. Podczas szamotaniny obaj stracili broń. Poderwali się niemal jednocześnie. Zbir błyskawicznie wyjął długi sztylet, a Jose wypowiedział zaklęcie, po którym jego dłoń zapłonęła. Skrępowana Estalijka obserwowała tę akcję, cały czas usiłując się uwolnić. Mężczyzna zamachnął się nożem, ale czarodziej zblokował cios i chwycił go za rękę. Tamten, dotknięty ogniem, zaczął przeraźliwie wrzeszczeć z bólu i upuścił broń.
– Zostaw go żywego! – krzyknęła Veronika tak, by Jose ją usłyszał.
Wtedy go uwolnił, jednak porywacz nie zamierzał się poddać i lewą, sprawną ręką wyprowadził kolejny cios, który na szczęście był chybiony. Czarodziej wykazał się refleksem i również się na niego zamachnął. Uderzył swojego przeciwnika pięścią w szczękę, po czym ten runął na ziemię bez przytomności.
Znieruchomiała Estalijka z niepokojem przyglądała się magom.
– To chyba wszyscy – stwierdził Jose.
– Więc uwolnij panią – zasugerowała jego towarzyszka.
– Właśnie miałem to zrobić. – Wyciągnął sztylet i ruszył w stronę porwanej. – Nie bój się. Jesteś ocalona – powiedział do niej, uśmiechając się.
Veronika, słysząc to, przewróciła oczami i lekko pokręciła głową.
– Przetnę więzy. Nie będzie bolało – nie przestawał mówić łagodnym tonem, uwalniając ręce, a potem nogi kobiety.
W tym czasie czarodziejka zdjęła linę z jednego z koni i podeszła do poparzonego człowieka. Był nieprzytomny, ale żywy. Od razu zaczęła go krępować.
– Odsłonię ci usta – kontynuował mag. – Nazywam się Jose Alvarez, a to Veronika... – Spojrzał na swoją towarzyszkę. – Jak ty się właściwie nazywasz? – zapytał.
– Veronika – odpowiedziała, nie przerywając.
– To imię. A po ojcu? – dociekał.
– Veronika Veronika, z domu Veronika – zbyła go.
– Czy on żyje? – zapytała Estalijka, patrząc w stronę swojego oprawcy.
Czarodziejka twierdząco skinęła głową.
– Bardzo dobrze – powiedziała dziewczyna, po czym wstała i otrzepała swoje spodnie. Wszystko wskazywało na to, że nie odniosła żadnych poważnych ran.
Energicznie ruszyła w stronę koni. Zatrzymała się przy jednym z nich i tam zaczęła czegoś szukać w torbie. Przypięła rapier do boku, po czym rozejrzała się, podeszła do jednego z zabitych i zabrała mu pistolet.
– Macie proch? – zwróciła się do magów, którzy z uwagą obserwowali jej poczynania.
– Nie – usłyszała od Veroniki, więc przeniosła wzrok na Jose.
Ten wpatrywał się w nią oniemiały.
– Tu nie liczyłabym ani na przedstawienie się tej kobiety, ani na wdzięczność – powiedziała do towarzysza czarodziejka. Nie podobało jej się zachowanie uwolnionej.
– Dziękuję – powiedziała dziewczyna, gdy Veronika szła już w stronę swojego rumaka. – Nazywam się Estela Fernandes. Jestem z Magritty.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...