część 80

220 30 3
                                    

          Niemal wszyscy pokiwali głowami.

          – W takim wypadku musimy się pochować i strzelać do nich, kiedy zechcą wyjść – stwierdził jeden z najemników.

          – A co z jeńcami? – zapytała Estela. – Może błędnie zakładamy, że wszyscy są w jednym miejscu.

          Zapadła chwila ciszy, którą przerwał Gert:

          – Jeśli będziemy wchodzić do wszystkich budynków po kolei, żeby sprawdzić co się tam dzieje...

          – Rozszarpią nas – dokończyła jego narzeczona.

          – Właśnie – zgodził się z nią. – Nie możemy też czekać do zachodu słońca, bo zabiją zakładników, a potem nas.

          – Musimy działać zdecydowanie – powiedział Alex.

          – W takim wypadku należy podpalić budynki tak, by nikomu nie zaszkodzić – zasugerowała Estela. – Pożar zaczynający się od dachu da szansę na ucieczkę.

          – Dlaczego sądzisz, że zakładnicy mogą się poruszać? – zapytała czarodziejka.

          – Wcale tak nie sądzę, ale będziemy mieli chwilę na ich uwolnienie, gdy wampiry wylezą na zewnątrz.

          – Chcesz wchodzić do płonącego budynku?

          – Mogę podpalić tak, aby nie zajął się cały od razu – powiedział Jose.

          – A możesz podpalić tak, żeby było więcej dymu niż ognia? – zwróciła się do niego Estela.

          – Może po prostu ktoś powinien tam pójść i dyskretnie się rozejrzeć, zobaczyć jak to faktycznie wygląda? – zaproponowała Veronika. – Wtedy mielibyśmy konkrety.

          – Mogą nas zauważyć, jak tylko tam wjedziemy – odezwał się Alex. – Być może już nas widzą.

          – Ja nie mówię o tym, żeby wjeżdżać tam konno, tylko o tym, żeby się podkraść. I nie wszyscy, tylko wybrana osoba – zaznaczyła.

          – A ja próbuję ci uświadomić, że być może wystawiły warty. W końcu nie są w Sylvanii, tylko w Imperium.

          – Sam mówiłeś, że są dzikie, więc zakładam, że się nażarły i odpoczywają.

          – Nie wiem, jak zachowują się dzikie wampiry.

          Kobieta spojrzała na Gerta.

          – A może by z nimi pogadać? – zaproponował. – Może powinny się poddać?

          – Co? – zapytała zdziwiona. – Tobie dzisiaj słabo idzie przekonywanie. Nie ma o czym dyskutować. Trzeba tam pójść i się rozejrzeć – postanowiła, dyskretnie zerkając na narzeczonego.

          Pomyślała, że nawet jeśli już zostali zauważeni, wampiry będą obserwować miejsce, w którym stoją. Nikt by nie widział, gdyby się oddaliła i po cichu podeszła do osady. Sama była w stanie dostać się tam niepostrzeżenie. Chciała chociaż ustalić, które z okiennic są szczelnie zamknięte. Z pewnością właśnie w tych budynkach kryły się wampiry. Gdyby mieli te informacje, mogliby zaplanować coś konkretnego.

          – Proponuję, żebyśmy podzielili się na trzy grupy – powiedział Gert. – Niech Alex, jako osoba najbardziej doświadczona, poprowadzi grupę do stodoły i spróbuje uwolnić zakładników.

          – Myślę, że za bardzo kombinujecie – odezwał się Gottri i wyciągnął topór. – Jeśli są w stodole, na pewno nie przeżyją. – Uśmiechnął się przebiegle, co wyglądało dość zabawnie.

          – Zrozum, jeśli ty tam wejdziesz... – zaczęła czarodziejka.

          – Ale po co tam wchodzić? – przerwał jej krasnolud. – Zrobię dziurę. To przecież tylko stodoła. – Pokazał topór. – Dziura, promienie słońca wpadające do środka... – Pokiwał głową z zadowoleniem. – Wystarczą dwa łuki, które będą mnie ubezpieczać i mogę sam wyciągnąć tych zakładników.

          Veronika się roześmiała. Ten pomysł był genialny.

          – Od razu wiedziałam, że jesteś wyjątkowy – powiedziała do Gottriego.

          – Ale pozostałe budynki zostaną dla was – zaznaczył. – Możecie dalej kombinować.

          – Tak czy inaczej, warto by było dostać się tam po cichu. Im mniej narobimy hałasu, tym lepiej. – Czarodziejka była o tym przekonana. – Może jeszcze nie wiedzą o naszej obecności, a zaskoczenie dałoby nam przewagę.

          – Nie narobimy hałasu, przerzucając... – Alex skinął w stronę krasnoluda – przez ogrodzenie?

           Gotrri popatrzył na niego, mrużąc jedno oko.

          – Zaraz kopnę cię w zad i w jednej chwili znajdziesz się w kominie tego zajazdu – zagroził.

          – Przejdę przez palisadę i otworzę bramę – zadeklarował Gert. – Wtedy będziemy mogli się rozdzielić. Proponuję, żeby Alex poszedł z Gottrim. Estelo, dobrze strzelasz? Albo nie, może ta druga pani...

          – Nellie – przedstawiła się barmanka.

          – Trafi pani w taką dziurę z niedużej odległości? – dopytywał Gert, pokazując ręką wielkość, o jaką mu chodziło.

          – Jasne – odparła z przekonaniem.

          Veronika właśnie wtedy uświadomiła sobie, że przeoczyli coś niezwykle istotnego. Wampiry są przerażające i z pewnością niejeden z najemników prędzej ucieknie na ich widok, niż stanie do walki.

          – Pańscy ludzie rozstawią się i będą pilnować, żeby wampiry nie wydostały się z budynków – Gert zwrócił się do dowódcy. – Ja pójdę z kilkoma ochroniarzami do zajazdu. Veronika z pozostałymi najemnikami, Estelą i Jose, udadzą się do domu wielmożnego. Kiedy usłyszymy, że Gottri rąbie ściany stodoły, podpalimy budynki. Oczywiście tak, by nie zrobić krzywdy ewentualnym zakładnikom. Zaczekamy na wampiry na zewnątrz.

          Alex znów z uwagą obserwował narzeczonych.

          – Wykluczone – zaprotestowała czarodziejka, odciągając Gerta na bok.

          – Dlaczego? – zapytał szeptem.

          – Nie pójdziesz tam z nimi sam. To zbyt niebezpieczne. Weź Jose.

          – Twój budynek jest najładniejszy i z pewnością najwygodniejszy. Pewnie tam siedzi większość – argumentował.

          – Ja i Jose powinniśmy być osobno.

          – Zajmij czymś Alexa przez chwilę – poprosił ją, po czym zwrócił się do pozostałych: – Zabierzcie broń, wszystko co może służyć do podpalania. Zapałki, pochodnie, oliwa, alkohol i tak dalej. – Podszedł do bagaży jednego z najemników. –  Pokaż, co tam masz – powiedział. – Pomogę ci. Wyglądasz na zdezorientowanego...


Strażnicy cienia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz