– Po co? Co on może nam zrobić? – Nie czuła już szczególnego zagrożenia ze strony Alexa.
– W zasadzie nie jest tak niebezpieczny jak dziesiątki wampirów – stwierdził Gert.
– Niczego stąd nie wyniósł. Niczego, czego one by nie wiedziały. Obawiałam się raczej tego, że mógłby zaszkodzić nam później. Nie wiemy, dla kogo tak naprawdę pracuje, a jest inteligentny. Przebywanie z kimś takim to zawsze ryzyko. Szczególnie dla ciebie.
– Szpieg powinien być inteligentny – zaznaczył.
– Właśnie. Nie zakładam, że po to się tu zjawił, ale chciał dużo wiedzieć. I jest jeszcze jedna kwestia. Według niego wampiry się nie męczą, mogą biec bez przerwy. Wcześniej o tym nie słyszałam, ale to prawdopodobne.
Mężczyzna pokręcił głową z niezadowoleniem.
– Nie powinniśmy zatrzymywać się w nocy. – Rozejrzał się. – Muszę zapamiętać to miejsce. Świetnie mi się tutaj spało – powiedział, wstając. – Wygodne kamienie, przyjemnie łaskoczące robaki... Jedziesz ze mną? Znów mogłabyś się zdrzemnąć.
– Nie. Będziemy musieli przyspieszyć.
– Dziękuję. Ubranie pasuje. – Estela uśmiechnęła się do czarodziejki, gdy ta do niej podeszła.
– Schowam szaty do swojej torby - zaproponowała Veronika, uznając, że w pewnych okolicznościach mogą okazać się użyteczne.
– To nie będzie konieczne. Nie mam też koca. Może się przydadzą.
– Chyba szkoda ich na to – zauważyła – ale jak chcesz...
– Może masz rację. Powinien je nosić sługa Morra – przyznała Estalijka. – Chyba wciąż nie mogę dojść do siebie. W ogóle nie powinnam ich przyjmować. – Z szacunkiem złożyła szaty kapłańskie i podała je kobiecie.
– Ona jest nienormalna – Veronika wyszeptała do narzeczonego, gdy ruszali na południe. – Chyba ma zasady.
– To jej powinniśmy się obawiać – stwierdził, a jego ton świadczył o tym, że mówił zupełnie poważnie.
– W razie czego pozbędziemy się jej. Zresztą i tak nie wykluczam, że to będzie konieczne. Gdyby wampir miał ją porwać, nie byłoby wyjścia.
Gert pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Nareszcie... – powiedział, gdy zaczęło świtać. – Dalej nie jadę.
– Powinniśmy jeszcze trochę wytrzymać – zasugerowała Veronika, starając się ignorować doskwierające zmęczenie.
– A co dalej? – zapytał ją narzeczony.
– Jak to co? Zdrzemniemy się i ruszamy.
– Ale ja nie o tym. – Pokręcił głową. – Jeśli dziś przyłączyło się do nich dziesięć... Nam nie przybywa ludzi, a ich z każdą nocą będzie coraz więcej. Może powinniśmy pozastawiać jakieś pułapki. W dzień mamy czas.
– Musimy się oddalać. Jeśli się zatrzymamy, rozniosą nas. Nie mamy czasu na pułapki – stwierdziła czarodziejka.
– Potrzebujemy planu „B" – upierał się Gert, ale żadne z nich nie było w stanie wymyślić niczego sensownego.
– Moglibyśmy zrobić pętlę albo przynajmniej ostro odbić w bok i przepuścić je, a potem ruszyć na spotkanie Ediemu – odezwał się w końcu, wyrywając narzeczoną z zadumy.
– To jest dobry pomysł – przyznała – tylko trzeba to zrobić w odpowiednim momencie.
– O zmierzchu, gdy nie będzie nas widać. – Nieco się ożywił.
– A jeśli czytają ślady?
– Trzeba im dać coś do czytania. Jak to zrobić? Dziewczynę powinniśmy zabrać ze sobą... Jose też – głośno myślał.
– Musimy trzymać się razem, żeby nie osłabiać grupy. Istnieje prawdopodobieństwo, że się na to nie nabiorą. Poczekajmy z tym do spotkania z najemnikami Ediego. Muszą być gdzieś niedaleko. Zjedźmy z drogi w miejscu, gdzie będzie woda albo chociaż gęsty las. Spróbujemy zatrzeć ślady – powiedziała.
– Pewnie nie będą zakładać, że skręcimy. Mogą myśleć, że jedziemy do Estalii odwieźć dziewczynę... Trzeba to dobrze zaplanować. Można na przykład posłać kogoś dalej z kilkoma końmi. Zrobiłyby odpowiednie ślady. To zwiększyłoby nasze szanse...
– Przede wszystkim musimy się przespać i dogonić najemników Ediego – stwierdziła, przerywając mu.
– A możemy już się zatrzymać? – zapytał.
– Tak. Zarządź postój.
– Uwaga! – Odwrócił się do pozostałych. – Zarządzam postój! Nie wiem, jak się wydaje takie polecenie. – Spojrzał na narzeczoną.
Veronika pokręciła głową z rozbawieniem.
– Zatrzymujemy się, żeby trochę odpocząć – powiedziała, po czym wszyscy stanęli i bez zwłoki pozsiadali z wierzchowców.
Natychmiast zabrali się za przygotowywanie miejsca na obóz.
– Od razu mi lepiej, jak sobie pogadaliśmy. Teraz to ma sens – przyznał Gert, gdy z narzeczoną rozkładali na trawie koce. – Mogę go załatwić. Zakraść się do jego trumny, wślizgnąć do środka i wbić mu kołek.
– Już raz mu się wślizgnąłeś do trumny.
– Ale go tam nie było.
Oboje się roześmiali.
– A co z jego sztuczkami? – zapytał zupełnie poważnie. – Przecież on nam znowu zwieje.
– To możliwe, dlatego musimy go zaskoczyć. Możemy o tym porozmawiać kiedy indziej?
– Powinniśmy zweryfikować plan – zauważył.
– Dobrze, więc ty weryfikuj, a ja idę spać – powiedziała. – Niech pan wyznaczy warty – zwróciła się do dowódcy. – Jeśli ktokolwiek pojawi się na horyzoncie, proszę nas obudzić.
Mężczyzna skinął głową.
– Ruszamy w południe – dodała, zanim się położyła.
Gert obudził narzeczoną o ustalonej porze. Wszystkim było ciężko wstawać. Byli naprawdę przemęczeni, jednak nie mogli sobie pozwolić na zasłużony odpoczynek. Śniadanie jedli w międzyczasie, zbierając swoje rzeczy i pakując je na konie. Większość krzątała się w milczeniu.
Czarodziejka uporała się z tym szybko, więc w oczekiwaniu na pozostałych, sięgnęła po pamiętnik Dietmunda von Carsteina. Odeszła na bok, by nikt jej nie przeszkadzał.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...