część 62

256 35 8
                                    

          Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.

          – Wygląda na to, że będę musiała przemyśleć to na nowo.

          – Więc w samą porę. – Odetchnął z ulgą. – Byłbym takim cichym łowcą czarownic bez dokumentów, zbędnego tłumaczenia, bez przełożonych.

          – Te dokumenty czasami bardzo się przydają – stwierdziła.

          – No tak, ale też zostawiają ślad. Można przecież wejść do domu podejrzanego, przeszukać go, po cichu pozbyć się kultysty i nikomu z niczego się nie tłumaczyć. Myślałem, że właśnie tak działacie.

          – Zdarza się – potwierdziła Veronika. – Muszę jednak przyznać, że praca z Arthurem była bardzo przyjemna.

          – Pod jakim względem? – zapytał, uważnie jej się przyglądając.

          – Było łatwiej dzięki jego uprawnieniom.

          – Mógłbym postarać się o takie papiery, ale wtedy zostałabyś żoną łowcy czarownic. Tak jak mówiłem, to już zostawia ślad... Masz jakiś pomysł na to, co będziesz robić? Wiesz, w moim fachu każdy w czymś się specjalizuje. Niektórzy zakradają się do domów, inni wolą robić to brutalnie gdzieś na ulicy i tak dalej. Na razie można powiedzieć, że przez przypadek trafiliśmy na dotychczasowe sprawy, którymi się zajęłaś.

          – Zazwyczaj właśnie tak jest – powiedziała. – Jeśli nie mamy konkretnego zadania do wykonania, podróżujemy i rozglądamy się, aż na coś wpadniemy.

          – Czyli będziemy podróżować? Bez zatrzymywania się na dłużej w jednym miejscu?

          – Tak, chociaż czasami trzeba się gdzieś zatrzymać, by odpocząć.

          – Można też działać inaczej, prawda? – kontynuował Gert. – Nie wiem, jak funkcjonuje ta wasza organizacja i nie pytam o szczegóły, ale gdyby tak się podzielić i działać na wyznaczonych obszarach, to też miałoby sens. Wydaje mi się, że większy niż jeżdżenie z miasta do miasta.

          – Tak też bywa – przyznała.

          – A kto o tym decyduje? – zapytał.

          – Nieważne – ucięła temat.

          – Dobrze. Rozumiem, że ty wolałabyś podróżować?

          – Nie zastanawiałam się nad tym. Teraz jestem w czasie wędrówki i zdobywam doświadczenie. To jest mój główny cel, a jak się z pewnością domyślasz, podróże temu sprzyjają. Gdy będę gotowa do egzaminu, muszę wrócić do Kolegium. Co dalej? Tego nie wiem.

          – Moglibyśmy jeździć po kraju jako małżeństwo. Wymyślilibyśmy sobie jakąś bajeczkę dla strażników dróg i tych w bramach.

          – Handel to najlepszy pretekst – stwierdziła. – Nawet te twoje kwiaty nie są złe.

          – Zgadza się. Można zrobić rundę po Imperium, szukając klientów na sadzonki.

          Czarodziejka obejrzała się za siebie. Robiło się ciemno i nie widziała już wioski, którą odwiedzili. Nie dostrzegła także nikogo, kto by za nimi podążał.

          – Co ty na to? – zapytał Gert.

          – Pomyślę o tym – obiecała.

          – Nie cieszysz się? Nie masz nic przeciwko? Pierwsze wrażenie? Dla mnie to spora zmiana.

          – Jestem trochę zaskoczona, bo cały czas myślałam, że właśnie taki miałeś zamiar. Byłam przekonana, że chcesz mi towarzyszyć, choć niekoniecznie aktywnie w tym uczestnicząc. Jednak i tak mi pomagałeś. Nie siedziałeś bezczynnie, gdy ja pracowałam.

Strażnicy cienia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz