Rozdział 47~ Powiedz prawdę!

640 63 17
                                    

To takie kłopotliwe. Boże czemu ja wciąż wierzę , że on się zmieni. On jest taki sam jak był kiedyś. Raz zachowuję się jak bezbronne ciele a raz ukazuje jaki jest macho. Wkurza mnie jego zachowanie. Gdybym mogła najchętniej skopała bym mu ten martwy zadek. Ahh..

Siedziałam na przystanku autobusowym. Wzięłam do ręki telefon. Zadzwoniłam do Charliego.

Halo?
Hejka Charlie. Możesz mi pomóc?
Zawsze i wszędzie. Co się stało?
Chcę wrócić do domu.
Przecież miałaś zostać z Leo?
Tak, ale...
Zrobił coś?
Można tak to ująć.
No dobrze. Wiesz co zaloguj się na telefonie na moim koncie bankowym. Wszystkie dane i jaką aplikacje masz zainstalować wyśle ci SMS.
Dziękuję. Wiesz, że ja wszystkie pieniądze tobie oddam.
Chyba żartujesz sobie że mnie. Narazie to ty zajmij się sobą. Aaa właśnie bym bym zapomniał, jak ty chcesz wrócić skoro nie możesz chodzić?
Długa historia,po prostu chodzę, ale resztę opowiem ci jak wrócę.
Okey.. czekam.

Rozłączyłam się. Zaczekałam na SMS. Po chwili dostałam wszystkie mi potrzebne informacje. Pewna pojechałam na lotnisko. Na szczęście nie było kanarów w autobusie. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc. Przyłożyłam głowę do szyby. Spoglądałam na świat...

~ Na lotnisku~

Znów to samo miejsce. Wzięłam głęboki wdech. Podeszłam do kasy aby kupić bilet. Wszytko poszło gładko. Wsiadłam do samolotu. Zajęłam miejsce przy oknie. Po kilku minutach odlecieliśmy. Spojrzałam na niebo. Czułam jak po moim policzku spływa łza. Otworzyłam dłoń. Spojrzałam na kryształ. Moja łza otwarła się o jego powłokę. Lekko się zaświecił. Jego lekki światełko sprawiało u mnie wewnętrzny spokoju. Ścisnęłam go mocniej. Po chwili usnęłam.

Obudziło mnie szturchanie w ramię.

- Niech panienka otworzy oczy. Już jesteśmy na miejscu- Uśmiechnęła się pani.

- Dziękuję - Odpowiedziałam zaspana.

Wzięłam torbę. Wyszłam z samolotu. Moje miasto się zmieniło. Dlaczego niebo jest takie ciemne? Czemu ludzie chodzą smutni? Nie rozumiem. Spuściłam głowę w dół. Włożyłam ręce do bluzy. Czułam się źle. Bardzo źle...

Szłam powoli w stronę akademika. Musiałam zostawić tam rzeczy. Bałam się iść sama do lasu. Zwłaszcza, że wyczuwam że coś jest nie tak. Podniosłam rękę aby zapukać. Nikt nie odpowiedział. Złapałam za klamkę. Otworzyłam je. Pokój znajdował się w takim stanie jak był kiedyś. Nic się nie zmieniło. Tak samo ,,zepsuty" jak go widziałam ostatni raz.

- Erik? - Zaszeptałam.

Usłyszałam jak ktoś wychodzi z łazienki. Spojrzałam lekko za siebie. Erik wyszedł z łazienki. Znajdował się jedynie w samym ręczniku.

- Wans? - Przytulił sie do mnie.

- Hej - Odparłam zawstydzona.

- Co ty tu robisz?

- Muszę z tobą coś wyjaśnić. Wogóle chcę poznać prawdę o tobie. Całą - Spojrzałam na niego z spod byka.

- No dobrze tylko się ubiorę. I sorry za ten bałagan wiesz ja..

- Spoko po prostu idź i szybko się ubierz.

Usiadłam na swoje stare łóżko. Czekając na chłopaka rozglądałam się po pokoju. Po kilku minutach wyszedł. Usiadł na łóżku na przeciwko mnie. Oparł się rękami o kolana. Z jego mokrych włosów jeszcze ciekła woda.

- A więc co chcesz wiedzieć?

- Wszytko na ile to możliwe.

- A więc.. jak już wiesz jestem wilkołakiem. Kiedy byłem mały wszystkie dzieci się ze mnie śmiały. Za to że jestem silny i szybki. Najbardziej cieszyło ich to że nie panuje nad agresją. Zawsze kiedy mnie wkurzali rzucałem się na nich. Cieszyło ich to bo zawsze w tedy dostawałem opierdol. Kiedy miałem 16 lat. Czyli czas przemiany.. dowiedziałem się od rodziców że mogę przemieniać się w zwierzę. Ogółem wyjaśnili mi wszystko co powinienem. Cieszyłem się z tego powodu. Stałem się opanowany potrafiłem to ogarnąć. Kiedyś poznałem Leo.. tak poznałem ich rodzinę. Żyliśmy w zgodzie,ale do czasu aż nie zabili mi moich rodziców..- Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.

~ może być? XD~

[Poprawki]Pocałunek Wampira 1&2 || Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz