Rozdział 66~ Wygraliśmy!

490 62 99
                                    

Zaczęłam iść do niego powolnym krokiem. Moje dłonie i pierś grzała już czerwonym światłem. Mężczyzna był w gotowości. Miał już mnie zaatakować ale nie udało mu się. Przede mną stanęło pole. Nie mógł użyć na mnie swojej mocy. Pewną siebie uśmiechnęłam się. Wystawiłam dłoń w jego stronę. Nie wiedziałam co teraz robię. Coś mną po prostu kierowało. Z ręki wydostał się ogień. Całe pomieszczenie było już w ogniu. Musiałam uciekać. Podbiegłam do Leo aby go z tąd wziąć.  Nie pozwolił mi na to on.

- Nie obejdzie się bez walki córko! - Wypalił moje ramię.

Walnełam go w twarz. Złapałam za jego głowę i uderzyłam nią mocno w syrenę ognia. Zemdlał na uraz głowy. Wzięłam Leo że sobą. Lekko ułożyłam go na plecy. Ciągnełam go ze sobą.

Wyszłam z palącego się budynku. Z dala od niego położyłam chłopaka pod drzewem. Cała okolica była straszna. Ludzie zabici, niektóre domy w gruzach no i mój martwy chłopak. Widziałam jak w moim kierunku idą ranni przyjaciele.

- Co się stało Leo?! - Przestraszyła się Toli.

- Nie żyje - Otarłam łzę.

- A on nie żyje?! - Zapytał Charlie.

- Mój ojciec? Tak zabiłam go. Teraz pali się gnój.

Nie mogłam pozwolić na to aby mój ukochany odszedł. Przytuliłam jego martwe ciało do siebie.

- Proszę Leoś nie zostawiaj mnie! Jesteś dla mnie wszystkim! - Moje łzy ciekły niczym zepsuty kran.

Znów czerwone światło przenikało moje ale też i jego ciało. Mocniej go przygniotłam do siebie. Po chwili położyłam znów go na ziemi. Rany znikły, zapalony policzek też. Jednak zostały pozostałości. Miał jedną małą bliznę pod okiem. Ugryzłam swoją rękę. Przyłożyłam do jego ust aby mógł się napić. Dopiero wtedy jego oddech znów zaczął wydobywać się z jego ust. Otworzył swoje czekoladowe oczka. Spojrzał na mnie.

- Wans! - Przytulił mnie - Uratowałaś mi życie! Jesteś moją bohaterką wiesz?

- Ona jest bohaterką wszystkich ! - Dodała Chole.

Chłopaka złapał mnie za policzek. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Brakowało mi tego. Ale teraz musi być tylko lepiej.
Wstaliśmy razem. Bez wachania ruszyliśmy w stronę naszego domu. Teraz nasze życie powinno się odmienić. Odmienić się na lepsze. Nie mogłam uwierzyć że dałam radę. Wszyscy nie potrafili.

- Jestem z ciebie dumny! Ja w prost nie mogę w to uwierzyć!- Krzyczał uradowany Leo.

- Leo muszę powiedzieć ci dwie rzeczy- Lekko posmutniałam.

- Dopiero co wstałem z żywych a już masz mi coś przykrego do powiedzenia?

Poszedł za mną do pokoju?

- Pierwsza sprawa to masz blizny i nie jestem pewna czy ci zejdą- nie dał mi skończyć.

- O to się nie przejmuj. Da się z tym żyć. To bedzie mi przypominać, że moja ukochana uratowała mi życie- Uśmiechnął się.

- To miłe, że tak uważasz.

- Przejdź do drugiej kwestii.

I teraz się zawahałam. Czy aby napewno mówić mu to teraz. Bałam się jego reakcji.

- Wiesz nie ważne, po prostu mi się pomyliło. Już nie wiem co mówię. Jestem zmęczona- Usiadłam na łóżku.

- Masz racje kotek odpocznij. Mam nadzieję że tobie nic nie jest.

- Poobijana ale da się przeżyć.

- Dziecku nic nie zrobił?

- Chyba nie. Leo nie mam sił myśleć o tym teraz. Niższe się położyć źle się czuję.

-Dobrze kochanie. Zaraz przyjdę do ciebie ale pójdę się umyć.

Kiwnęła mnie głową na znak, że rozumiem.

,,Hej! Dziś kolejny rozdział będzie i chyba nie wiem czy nie ostatni to od was zależy"

[Poprawki]Pocałunek Wampira 1&2 || Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz