2|Rozdział 1 ~ Mój motylek

476 52 22
                                    

Nie wiem co tak naprawdę że sobą zrobić. Czuje się jak kompletny idiota. Zniszczyłem swojemu dziecku życie zabierając Wans na walkę. Mogłem się nie zgodzić,a jednak to zrobiłem. Chciałem bronić swoje dziecko a zniszczyłem je do reszty. Łzy zaczęły spływać po policzku wprost na dzieciątko. Lekarz podszedł do mnie. Czułem jak się mnie obawia. Położył dłoń na moim ramieniu.

- Mówię to panu jako ojciec. Zawsze jest nadzieja. Nie można jej tracić.

Spojrzałem na niego. Męczyły mnie wyżuty sumienia. On. Też jest ojcem a ja jak gdyby nigdy nic chciałem go zabić gdyby coś zrobił mojemu dziecku. Jestem chujem.

- Zniszczyłem swojemu dziecku życie. Ja sobie tego nie wybaczę.

- Widzę, że nie jesteście ludźmi. Ale pańska córka jest silna.

- Mogę panu zaufać?

- Myślę że tak.

- Co by pan zrobił na moim miejscu? -Spojrzałem na niego.

- Nie poddawaj się. Jeśli kochasz swoją córkę daj jej najwięcej miłości. Tylko to dziecko wymaga od kochającego ojca. Radze pójść do żony z maleństwem i powiedzieć jej wszytko na spokojnie. Pamiętaj nadzieja umiera ostatnia.

Kiwnąłem głową. Zabrałem Felicję ze sobą. Weszłem do sali Wans. Dziewczyna się uśmiechnęła kiedy nas zobaczyła.

- Jak się czujesz?- Zapytałem.

- Świetnie. Jeszcze lepiej kiedy widzę was. Dasz mi małą?

- No jasne- Delikatnie ułożyłem Felicję koło niej.

- Jak wyszły badania? - Zapytała.

Spuściłem głowę w dół.

- Leo! - Lekko krzyknęła.

- Felicja ma sparaliżowaną jedną część mózgu odpowiadającą za ruch nogami.

- Czy ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że Felicja nie będzie mogła chodzić?!

- Tak Wans.. i to wszytko moja wina! To ja pozwoliłem ci iść na tą wojnę! Kiedy cię Ron popchnął od tamtej pory było już coś nie tak. To ja to wszytko skrzaniłem! - Rozpłakałem się.

- Leo.. wcale tak nie jest. To nie jest twoja wina.

- Ja sobie tego nigdy nie daruje! Rozumiesz!

- Kochanie..- Zrobiła smutną minę.

Wystawił jedną dłoń do uścisku. Położyłem głowę na jej piersi. Gładziła moją twarz.

- Kochasz Felicję?

- Tak!

- Więc przestań się załamywać bo wywoławcza wilka z lasu. Myśl pozytywnie. Nie będzie mogła chodzić to fakt ,ale ma dwójkę kochających rodziców którzy żyją. Ona żyje. Nic jej nie zabraknie. Dany sobie radę. Są nowoczesne sprzęty. Nie takie rzeczy się robiło.

- Mam nadzieję że będzie tylko lepiej - Zamknąłem na chwilę oczy.

Kiedy je otworzyłem zobaczyłem jak mój motylek na mnie patrzy swoimi czarnymi oczkami. Wystawiła do mnie swoją malutką dłoń.  Lekko się uśmiechając. Złapałem za nią i ucałowałem.

- Tata cie kocha nie zapominaj o tym - Lekko się uśmiechnąłem.

Na te słowa jej oczka się zabłyszczały.
Wszyscy mają rację. Ona jest moją córką i bez względu na wszytko kocham ją. Będę wspierał i chronił swoje dziecko za wszelką cenę. Nie to że tak trzeba tylko że ja tak chce.

[Poprawki]Pocałunek Wampira 1&2 || Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz