Rozdział 72~ Gra się toczy

421 53 6
                                    

Pov Leondre

Leo kurwa myśl! Teraz zależy od ciebie wszytko! Jeden zły ruch i tracisz wszytko. Chcę bawić Sie z tobą w grę. Dobra teraz ja mu kuźwa pokaże grę.

- Wypuść je!

- Bo co?

- Bo jeśli nie będę musiał się ciebie pozbyć.

- Jak to zrobisz chłopczyku?

- Zagrajmy w grę.

- Jaką?

- Będziemy walczyć. Przed ostatecznym uderzeniem przeciwnika zatrzymujemy się. I wypełniamy dane słowo.

- Słucham..

- Jeśli ja wygram,wypuścisz je i znikniesz z naszego życia raz na zawsze.

- A co będzie jeśli ja wygram?

- Wtedy zabijesz mnie i wszystkich tych których chcesz.

- Czuje podstęp.

- Co do tego jestem prawdomówny. Nie lubię oszukiwać w takich sprawach. Życie za życie. Piszesz się na to?

- Wiesz, że dla mnie będzie to takie łatwe ciebie zabić!- Uśmiechnął się.

- Wiem. Nie mam nic do stracenia. Skoro i tak zginiemy wszyscy.

Mężczyzna puścił dziewczyny. Upadły. Wans spojrzała na mnie wzrokiem którego nie nawidze. Wzrokiem tęsknoty. Nie było teraz odwrotu. Musiałem stoczyć walkę przed czymś nie możliwym. Uniknąłem pierwszego ciosu. Drugi był już w gotowości. Na szczęście się udało. Cieszyłem się. Potrafiłem uniknąć pojedynczych ciosów,ale czy to wystarczy?  Widać było jak się wkurza. Czekało mnie coś o wiele gorszego niż zdawałem sobie sprawę. Muszę teraz wydobyć w sobie odwagę,abym to ja mógł zadać ostateczny cios. Podbiegłem do niego. Kilka ciosów pięścią,nie robiło na nim wrażenia. Właśnie tego się obawiałem. Nie mogłem przegrać. Nie było takiej możliwości. Uratuje wszystkich. Wszystkich albo nikogo.

Moje ręce zapłonęły. Stanąłem prosto. Napiąłem wszystkie swoje mięśnie.
Wystawiłem dłonie przed siebie. Miałem już zadać cios,ale się nie udało. Złapał mnie. Zaczął szeptać do ucha.

- Wiesz, że mogę wybaczyć ci zdradę? Pod jednym warunkiem. Zabijesz Wans a znów będziesz mógł dołączyć do mojej armi!

- Nie nigdy! Co ty masz do tej biednej dziewczyny? Co ona ci takiego zrobiłam? Bądź w końcu raz ojcem! Całe życie chciałeś jej zniszczyć! Oj nie przepraszam już zniszczyłeś! - uciekłem z jego dymu- Odpowiedz mi! Po co chcesz ją zabić?!

Wyraźnie go zatkało. Nie wiedział co powiedzieć. Spojrzał na dziewczynę zza pleców. Bez wachania wziąłem do ręki coś ostrego,a następnie przejechałem tym po jego ciele. Na sam koniec wbiłem w tętnice. Upadł. Dusił się. Próbował coś zrobić ale się nie dało. Nie ruszał się. Mogłem być pewien , że mogę podejść do dziewczyny a następnie się w nią wtulić. Moje łzy ciekły po policzkach. To było szczęście. Mogłem poczuć jej ciepło ciała i ten jej zapach stokrotek.

- Nasze, życie się zmieni Wans. Obiecuję.

- Kochanie ty nie wiesz jak się cieszę! Udało ci się!

- Nie. To nam sie udało - Jeszcze raz się w nią wtuliłem.

Razem z panią Rose ruszyliśmy do domu. Dziewczyny miały sobie dużo do powiedzenia. Przed wejściem znalazłem resztę swoich przyjaciół. Byli tak samo zmęczeni jak ja.
Cieszyłem się że cała rodzina może być w komplecie. To coś nie do opisania... Czuje się jak ktoś ważny ,ale i nie tylko...

[Poprawki]Pocałunek Wampira 1&2 || Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz