Rozdział 37~ Nic nie będzie jak dawniej

682 66 7
                                    

- Jak cię wogóle kochanie czujesz? - Spojrzał w tylne lusterko samochodu.

- Czuje się normalnie, chociaż mam mieszane uczucia.

- Dlaczego? Słuchaj jeśli chodzi ci o Caroline to naprawdę jest moją kuzynką. Śpiewamy razem na koncertach- Skupił się na jeździe.

- Yhymm.. wiesz nie musisz mi się tłumaczyć - Odparłam lekko smutna.

- Wiem, że nie muszę ale chcę. To widać po tobie jaka jesteś zazdrosna.

- A niby jaką mam być? - Odparłam.

- Wiesz wyobrażałem sobie inaczej nasze spotkanie...- Westchnął.

- Przykro mi , że jednak się obudziłam. Wybacz, że jestem za zazdrosna!

- Wcale tak nie jest!Wiesz dobrze że...

- Przestańcie się kłócić! Niby dorośli ale zachowujecie się jaka dzieci! - Uspokoił nas Charlie.

- Charlie zrozum, że nic złego nie robię- Oznajmił Leo.

- Wiesz ty co? Ty najwięcej tu narozrabiałeś! Jesteś nie bez winy! Doskonale rozumiem Wans. Gdyby nie ty taka by nie była.

- Wypraszam to sobie! Ja? Najlepiej zagonić wszystko na mnie!

- Dajcie wszyscy spokój- Uspokoiła nas Caroline.

- Ona ma rację... Kłócimy się jak dzieci. Powinniśmy się cieszyć chyba cieszyć, że żyje..- Lekko posmutniałam.

- Chyba! - Leo wykrzyczał to słowo- Ja ci dam chyba! To że się obudziłaś jest najwspanialszą rzeczą,a raczej cudem pod słońcem. Kuźwa ty nie wiesz jak się cieszę! - Uśmiechnął się do lusterka. Widziałam jego uśmiech.

Zatrzymaliśmy się przy białym eleganckim domu. Brunet pomógł Charliemu wnieść mnie do środka.

- Na ile ma trwać ten paraliż? - Zapytał Leo.

- Nie wiadomo. Ma przychodzić do niej masażysta. Prawdopodobnie ma jej pomóc- Schował dłonie do kieszeni blondyn.

- Znajdę ci lepszego lekarza tutaj na miejscu.

- Leo my musimy wrócić- Ostrzegł go Charlie.

- Raczej w to wątpię. Niech Wans zostanie tutaj- Uśmiechnęła się.

- Leo ! Ja mam ci powierzyć Wans pod opiekę? Po tym co zrobiłeś sorry ale nie mogę ci zaufać - Lekko wkurzył się Charlie.

- Nie jestem dzieckiem. Zmieniłem się.

- Tak na samobójcę. Wiesz ty co masz niezły tupet.

- W sensie?

- Najpierw wyznajesz miłość Wans, potem zostawiasz, później jeszcze znów piszesz potem przestajesz i tak w kółko. A na koniec piszesz że chcesz się zabić. Jeśli to są kroki do twojej dorosłości to wielkie gratulacje. Życzę ci powodzenia na nowej drodze.

- Może masz rację. Nie wykluczam tego,ale ja jej nigdy nie zostawiłem i nie mam zamiaru. Nie byłem gotowy ale teraz jest inaczej. Dojrzałem na swój sposób.

- Nie Leo. Ty sobie to wmawiasz. Prawda jest zupełnie inna. Ty się bawisz w dorosłość, a tak naprawdę jesteś zwykłym gówniarzem.

- Zamknij się dobra!

- Yhymm.. wiecie ja to wszytko słyszę- Pomachałam im - Tak naprawdę wypowiadacie się na mój temat. Ale czy ktoś zapyta się mnie o zdanie co ja na ten temat sądzę? Przyznaję rację Charliemu.

- Ty przeciwko mnie? - Zdziwił się.

- Jak by nie patrzeć tak się Leo zachowujesz. Nie mogę być z chłopakiem który zmienia co chwilę zdanie.

- Czyli mi nie wybaczyłaś?

- Wybaczyłam,ale zmienne zdania? Hymm tu nie ma co wybaczać. Musisz być rozsądny.

- Jestem! kocham cię i zrobiłem wszystko aby było lepiej! - Kucnął do mojego wózka- Chcę aby było jak dawniej.

- Nic nie będzie jak dawniej Leo- Posmutniałam.

- Wiem straciłaś do mnie zaufanie,ale ja je odbuduje mówię prawdę... Ja...- Walnął dłońmi o obramowanie wózka. Spójrz na mnie i uciekł.

- Wans- Zaczął Charlie.

- Chcę zostać na chwilę sama- Wjechałam na taras.

~ Rozdział na przód :) Niedługo wyjeżdżam, ale rozdziały powinny być. Tak kilka w przód :) ~

[Poprawki]Pocałunek Wampira 1&2 || Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz