2|Rozdział 24~ To nie może byc prawda

262 26 2
                                    

Dotarliśmy na miejsce. Przy wielkim drzewie. Głowę miałam spuszczoną w dół, zastanawiając się co zrobię.

- Fel, wszytko okey? - Kucnął orze ze mną.

- tak, a raczej nie- Spojrzałam na niego - Mam pewien pomysł.

- O co ci chodzi?

- Może nam się to obojga nie spodobać,ale warto spróbować!

Przyłożyłam dłonie do swoich nóg. Zamknęłam mocno oczy. Skupiając się na tym jak bardzo chcę znów stanąć, jak poczuć ziemię pod swoimi stopami. Czułam jak moje pół martwe serce zaczyna szybciej bić. Jak krew pulsuje w moich żyłach. Otworzyłam oczy. Thomas spoglądał na mnie zdziwiony. Wzięłam głęboki oddech po czym oparłam się dłońmi o wózek.
Wstałam po raz pierwszy za dnia.

- Thomas ja stoję! !- krzyknęłam szczęśliwa.

- Tak, ale spójrz na swoją twarz. Jest cała popękana czarnymi żyłami- Przyłożył dłoń do mojego policzka.

- To nic, pewnie wyzdrowieję- Uśmiechnęłam się do niego.

- Zaraz przejdziemy na zupełnie inny świat i....

- I?

- Boje się, że znikniesz - Przegryzł wargę zamykając oczy.

- Nie bój się. Damy sobie razem radę - Musnęłam jego usta.

Lekko się uśmiechnął. Przytrzasnął mnie do drzewa, składając na ustach smakowity, namiętny pocałunek.
Dłońmi jeździł po moim ciele, wkładając dłonie pod bluskę.
Oderwał o de mnie usta.

- Marzyłem o tej chwili za nim zrobię..

-  Co zrobisz?

- Wybacz mi - wokół nas pojawił się czarny dym.

Zaczęłam się dusić. Moje powieki opadały. Po prostu upadłam.
Widziałam jak Thomas podchodzi do mnie, jak z jego oczy ciekną łzy.

- Kocham cię - Zaszeptał.

***

Obudziłam się w ciemnej zimnej sali.
Siedziałam w koncie. Rozejrzałam się do okoła, mogłam dostrzec lekkie światło z wielkich okien. Wstałam obolała, kaszląc resztkami dymu.
Thomas mnie oszukał?

- Witaj - Usłyszałam ciężki, niski głos.

- Kim jesteś?! - Krzyknęłam, rozglądając się w koło własnej osi.

- Nie pamiętasz mnie?

- Najwidoczniej nie skoro cię nie widzę!

Dostrzegłam wielkie światło. Zasłoniłam dłonią oczy.

- Witaj wnuczko - Uśmiechnął się mężczyzna szerokim krwawiącym uśmiechem.

Odsunęłam się kilka kroków od niego.

- Dziadek? Nie nie ! Gadaj gdzie są moi rodzice?!

- Już ich nie zobaczysz.

- Oddaj mi ich! Są dla nie wszystkim!

- A co z twoim chłopakiem? - Zaśmiał się.

- Jakim chłopakiem?

- Nie pamiętasz już Thomasa? - Chłopak wyszedł zza mężczyzny.

- Ty zdrajco!!- Rzuciłam się na niego. Obkładałam go pięściami.
Złapał za moje dłonie.

- Musiałem to zrobić - Spojrzał mi w oczy.

- Ufałam ci a ty mnie zdradziłeś!- Rozpłakałam się - Dlaczego!?

- Obiecał mi,że kiedy dam mu twoją rodzinę i ciebie odda mi moją rodzinę.

- Thomas twoja rodzina nie żyje!! On jej nie ma!

- Ale może ich wskrzesić!

- Taki ktoś jak on?! Wierzysz złemu człowiekowi! Zresztą ja też wierzyłam tobie!

- Nie jestem zły!

- Dołączyłeś do zła! Zawierzyłeś jemu mnie! Jak mogłeś?!

- Dość- Krzyknął mężczyzna.

Odepchnął mnie z całej siły. Upadłam na ziemię.

- Zostaw ją! - Wrzasnął Thomas- Masz ich oddaj mi moją rodzinę!!

- Ale jaką rodzine? - Zaśmiał się - Twoja przyjaciółek miała rację, jesteś taki naiwny. Jeśli chcesz mogę ci pomóc do nich dołączyć - Pokazał swoje czerwone zęby.

Thomas stał zdziwiony. Jego klatka piersiowa podnosiła się dość widocznie. Zacisnął pięść.

Mężczyzna podszedł do mnie. Z ręki stworzył ostrze które przyłożył do mojego obojczyka.

- Teraz mogę wyciąć ci serce !

- Nie zrobisz tego! - Rzucił się na niego Thomas.

Mężczyzna go odrzucił. Chłopak stanął pewny siebie. Napiął mięśnie.
Już po chwili stał się wilkołakiem.
Kolejna próba. Swoimi zębami próbował złapać jego ciało.

Odsunęłam się. Stanęłam ze strachem. Nie mogłam teraz się poddać! Nie mogłam. Wystawiłam dłonie w ich obu. Skupiłam się na Thomasie. Myślałam o najpiękniejszych chwilach. Jak dotyka mnie, jak się uśmiecha, a co najważniejsze kiedy poraz pierwszy mogłam posmakować jego ust. Otworzyłam oczy. Widziałam przed sobą złotą osłonę. Widać było jak mężczyzna się jej boi.

- Thomas uciekaj!- Krzyknęłam.

Nie posłuchał wciąż z nim walczył. Ze złości tupnęłam nogą w ziemię.
Upadli oboje.

- Natychmiast Thomas! Idź najdziwniejsze moich rodziców! Proszę! - Spojrzałam na niego z płaczem.

Wybiegł. A ja opuściłam dłonie. Spojrzałam na nie. Były krwawe i czarne. Nie mogłam się poddać to nie mógł być mój koniec.

[Poprawki]Pocałunek Wampira 1&2 || Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz