Problem z reaktorem

27 4 16
                                    

Cicho fuknął pod nosem słysząc jak Zimowy Żołnierz wyzwał jego mentora od czegoś i skierował się do kuchni jednak zawrócił.

-A chociaż pana Rogers'a ktoś widział?

-Pewnie przybłęda łazi od samego rana za biednym Tony'm. -mruknął James. -I truje mu życie swoją obecnością.

-Pfff raczej Stark truje jemu - prychnął Bucky.

-Możliwe, że jest w pokoju - rzekł Clint - a co potrzebujesz młody?

-Ich tu! -machnął na nich ręką i poszedł do kuchni na dobre.

-To raczej Rogers jest szkodliwy! Pfha! -fuknął. -Nie daje Tony'emu spokoju tylko będzie się do niego kleił i nie da mu życia nawet na chwilę! - Nata przysłuchiwała się im i temu co kombinują.

-Mam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak - wyszeptał Clint do ucha Natashy.

-To raczej twój się klei i mizia do niego! Jest bardziej nieznośny niż wszystkie nieznośnie rzeczy!

-Wolne żarty! To chyba przez twooojego przyjaciela Tony ma te głupie dodatki przez które jeszcze bardziej Kapitan mu dokucza! -prychnął Rhodey.

-Co mnie to obchodzi mógł się imbecyl nie zgadzać na takie rzeczy!

-Pewnie ten kretyn go zaczął błagać to się nie dziwie, że pozwolił. -przewrócił oczami czarnoskóry.

-Chce zjeść w ciszy. -powiedziała Romanoff.

-Popieram Natashe! Przestańcie się kłócić! Obydwaj zgodzili się na to! - warknął Clint.

-Pfff - prychnął Bucky.

-To ten idiota ciągle zaczyna o byle gówno kłótnie. -mruknął pod nosem Rhodey.  Pajączek przyszedł do salonu i usiadł na podłodze przed wujkiem i ciotką z kubkiem kakao.

-Ja nic nie zacząłem! - warknął i zjadł kanapkę.

-Spokój albo wyrzucę was stąd zaraz! - rzekł Clint.

-Czyli szczerze.. -zaczął Peter. -Co się stało? -jego wzrok wędrował od Bucky'ego do Rhodey'a i z powrotem.

-Co? - spytał zdezorientowany Bucky -W jakimś sensie?

-Coś jest nie tak, bo nie ma tu ani Tony'ego ani Steve'a, a wy bynajmniej drzecie się jeden przez drugiego o nich za głośno. -zatopił usta w kubku.

-To nie nasza sprawa gdzie są teraz - stwierdził Rhodey.

-My tylko kłócimy się o całokształt tego wszystkiego - stwierdził Bucky.

-Okej, ale może jednak sobie tego nie życzą, bo później oni się kłócą przez wasze kłótnie? Przestańcie zachowywać się jak dzieci. - powiedział spokojnie Pete. Na co Bucky podniósł brwi do góry zdziwiony tym, że dzieciak daje im szkołę. Podniósł tylko dłonie w górę nie mając ochoty na dalszą kłótnie.
Brunet kiwnął głową i skierował się do swojego pokoju w ciszy.

-Czyli -mruknęła Nata przełykając kanapkę. -Specjalnie wydzieracie na siebie te krzywe mordy aby oni nie byli razem? -popatrzyła na nich groźnie.

-Może? - powiedział nie pewnie Bucky widząc wzrok kobiety na sobie. Gdy War machine nie odezwał się na pytanie Romanoff. Agentka uchyliła buzie, ale szybko ją zamknęła również i pięści mocno zaciskała ze złości. Wy szarpała się z uścisku przyjaciela i poszła do siebie, ale przed wybiegnięciem krzyknęła na nich 'Wszystko zepsuliście'.

-Nat ma rację zjebaliście wszystko co próbowaliśmy zrobić od kawału czasu! Nawet nie wiecie jak cholernie było ich do siebie zbliżyć! - warknął i również wstał -Jeśli oni teraz będą się unikać to ukatrupimy was za to!!!

Los bywa różny lecz zawsze prowadzi do przeznaczenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz