Małe potwory, a wśród nich jedyny

442 25 15
                                    

-A gdybyś strzeliła w siebie?! - spytał - Nie ma mnie dwa góra trzy dni, a ty już zrobiłaś bałagan - pokiwał głową na boki.

-Kogo przeprowadziłeś? -spytała nie zwracając uwagi na Wade'a.

-Nie krzycz na panią -powiedział cicho Parker do Deadpool'a.

-Nie krzyczę - przewrócił oczami- kolegę - odparł i zaczął sprzątać w salonie - musiałaś dorwać się do kokainy?!

-Dzień dobry pani, jestem Peter.. -powiedział i podszedł do niej się z nią przywitać.

-Normalny? -zaczęła gładzić jego twarz. - Wade od kiedy ty masz normalnych kolegów?!

-Jak widać mam - powiedział i pokiwał głową - jestem na chwilę i nie wiem kiedy wrócę - mruknął niepewnie i nadal sprzątał aby było czyściej.

-Gdzie znowu idziesz się pałętać? -dalej na oślep dotykała twarzy Peter'a.

-Wiesz można powiedzieć, że mnie przymknęli - mruknął.

-To za ten koks, który chowasz po domu, mówiłam ci żeby lepiej to chować...

-Nie za to - powiedział- za to, że jestem Deadpool'em - rzekł.

-Ten chłopiec wie? -spytała nie mogąc odsunąć rąk od jego policzków.

-Tak, niestety i chociaż próbuje to mi nie wychodzi go ratowanie - powiedział.

-Jakby nie wiedział to bym go nie przyprowadził tu - rzekł - egh nie wiem czy wyjdę kiedyś z paki choć pirat się stara, ale musisz uważać na siebie starucho ty jedna!

-Dam sobie radę, pilnuj siebie.. -stwierdziła.

-Jeśli przeżyje - rzekł i westchnął - będę musiał pochować broń przed tobą, bo jeszcze se krzywdę zrobisz i puść już Pita!

-Zostaw mi jeden rewolwer przynajmniej, w razie w -powiedziała. - Ale ma fajne policzki takie miękkie i ma delikatną skórę...

-Dobrze zostawię ci - pokiwał głową na boki - nie macaj go aż tyle, bo jeszcze cię o pedofilstwo poda - zaśmiał się.

-N-nie podam, ale trochę mnie już bolą policzki.. -powiedział cicho lekko za rumieniony Pete.

-Zazdrosny, że ma taką gładziutką skórę, a ty taką szorstką?

-Nie jestem zazdrosny - burknął i wyciągnął snajperkę spod kanapy, Wade pokazał palcem do Pita aby był cicho widząc dużą spluwę. Spidey wytrzeszczył oczy i zagryzł sobie język, a starucha dalej go pieściła po policzkach.

-Poza tym po co przyszedłeś?

-Zobaczyć czy żyjesz - odparł i wyciągnął z szafy bazukę i kilka noży.

-Wiem, że chciałbyś abym już dawno zdechła wiem o tym, pewnie ja dniach to będzie...

-Nie chce abyś zdechła nie wiem co ci po łbie chodzi - burknął.

-Przychodzisz aby tylko zobaczyć czy jeszcze żyje więc...

-Bo jesteś szalona! Nie wiadomo co ci strzeli do łba! Kiedyś kuźwa przedawkujesz- powiedział - po prostu się martwię!

-Martw się teraz o siebie jak masz siedzieć w pace...

-Ja to pikuś - mruknął- ale ty sama z kotami w domu i to dużym! - westchnął - Nie chce aby coś ci się stało - rzekł i położył broń na stole.

-Dam radę.. -mruknęła.

-Wiem, że silna z ciebie babka - powiedział i wrócił z kuchni z dwoma katanami i uśmiechnął się.

Los bywa różny lecz zawsze prowadzi do przeznaczenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz