Natomiast Rhodnes wszedł do pracowni Tony'ego przez wyważone drzwi. Barnes jednak zamiast tak jak mówił na dziewczynki poszedł na poziom treningowy. Gdy oni się rozdzielili to nic zbytnio się nie działo wieży w więcej. Każdy spokojnie siedział z resztą i wewnętrznie ubolewał nad stratą przywódcy. Albo robili sobie drzemkę albo rozmawiali na spokojne tematy w salonie i resztą się nie przejmowali choć naprawdę bardzo im brakowało Kapitana Rogersa. Na Asgardzie jednak dwa klejuchy nadal leżały na łóżku Thora i wysłuchiwali reprymendy od Wszechmatki. Specjalnie Thor zakazywał Lokiemu podnosić spodni z kolan na dupę i miział go dłońmi po udach. Natomiast Loki był cholernie zażenowany powstałą sytuacją gdyż jego starszy brat, przyszywany brat nie pozwalał mu na obronę własnej dumy.
-Ja rozumiem wszystko naprawdę, ja was chronię, ale ile będę? Jak się Ojciec dowie jakie rzeczy robicie to was wy zabija! Nie zostawię was samych, będę miała na was dwa razy bardziej czujne oko, zachowujecie się ordynarnie!
-Ale Matkoo. -zaczął Thor i spotkał się z jej piorunującym spojrzeniem gorszym od jego piorunków.
-To wina Thora - mruknął zażenowany Loki, który nawet nie patrzył się na żadnego członka z rodziny..
-Teraz nagle moja wina?! -ścisnął lekko jego uda i wytworzył napięcie elektryczne i popieścił jego ciało.
-Halo bez kłótni! -mruknęła kobieta.
Przez co ciało Loki'ego przeszły dreszcze.-Mógłbyś nie używać mnie swej elektryczności?
-Proszę mi wypuścić Loki'ego. Obydwoje dostajecie szlaban. -kobieta aż wstała. Thor jednak dalej piorunkował ciało brata i małym uśmiechem.
-Na co szlaban? - spytał czarno włosy.
-Jeszcze na co się pytasz dziecko? Na spotykanie się z bratem, już proszę mi się ubrać i do swojej komnaty! - zarządziła kobieta.
-Kiedy on idzie dzisiaj ze mną spać, a później musimy lecieć do Midgardu pomóc Avengersom pokonać Hydrę i on też musi być, musi nam pomóc.
-Nawet gdybym chciał się ubrać to coś kopie mnie prądem niczym paralizator - prychnął.
-To coś.. -szepnął blondyn. -Fajnie dzięki bracie, że nazywasz mnie tym czymś spoko, wcale mnie to nie uraziło. -ubrał mu spodnie. -Możesz iść przecież cię nie trzymam, to coś. Też mi wyzwisko. -lekko odsunął się od Psotnika i położył się plecami do nich. -Taa możecie iść mam karę, nie ucieknę, nie mam po co jestem tylko tym czymś co kopie jak paralizator.
-Ej Thor no przecież to nie jest najgorsze określenie ciebie! - rzekł - Nie obrażaj się bracie. Żartowałem tak troszkę.
-Nie jest najgorsze, a jakie jest najgorsze? Jestem ciekawy. Powiedz, podziel się pomysłami.
-Eeeee ja nic nie mówiłem..
-Mówiłeś, chce usłyszeć jak można mnie gorzej nazwać. Bo czekam. -podniósł się do siadu.
-To ja chyba już pójdę z maaatką - odparł i wstał.
-Uciekaj najlepsze co zrobisz. -położył się i założył na głowę poduszkę.
-Jak na razie to moja magia musi wrócić do normy.
-Samym siedzeniem ona ci nie wróci, tak samo głodowaniem tego też nie zrobisz, ale co ja się znam. Przepraszam, możecie już iść.
-Nie obrażaj się bracie - westchnął.
-Nie obrażam. Dostałem karę to trzeba ją jakoś odpukotować. -wzruszył ramionami. Wszechmatka już nawet w myślach modły odprawiła do Bogów i wyszła z pokoju z ich trzaśnięciem.
CZYTASZ
Los bywa różny lecz zawsze prowadzi do przeznaczenia!
Truyện Ngắn[Porzucona - Wiele błędów] 𝘏𝘪𝘴𝘵𝘰𝘳𝘪𝘢 𝘥𝘸ó𝘤𝘩 𝘳óż𝘯𝘺𝘤𝘩 𝘰𝘥 𝘴𝘪𝘦𝘣𝘪𝘦 𝘤𝘩ł𝘰𝘱𝘢𝘬ó𝘸, 𝘬𝘵ó𝘳𝘺𝘤𝘩 𝘱𝘰łą𝘤𝘻𝘺ł𝘰 𝘤𝘰ś 𝘸𝘪ę𝘤𝘦𝘫! Przed nimi wiele wyzwań, bólu i rychłej nadziei jednak zawsze trzeba mieć nadzieję na lepsze jut...