Poskładać wszystko w całość

47 5 15
                                    

Uchylił ręce aby schować go w ramionach.

-Wybaczyłem ci.. - Tony wtulił się w niego, a z jego oczu pociekły łzy. -Przepraszam, że na ciebie krzyczę -powiedział i tulił go mocno.

-To ja przepraszam - mruknął.

-Nie, bo ja przepraszam.. -położył brodę na jego głowie.

-N-nie powinienem i t-to ja z-zawiodłem oraz j-ja przepraszam - powiedział łkając.

-Wybaczyłem ci dawno..kotek.. -mruknął bardzo cicho z westchnięciem i głaskał go po plecach. Płakał wtulony w klatkę piersiową załamany wszystkim co ostatnio się przydarzyło i co uderzyło w jego osobę. -No już ciii.. -mówił cicho w jego skroń po czym spojrzał na jego twarz i kciukami wycierał jego łzy. -Już spokojnie, jest wszystko w normie.

-Nie jest w normie... Mam dość tego wszystkiego. To mnie już wszystko przytłacza... - Steve usiadł na ziemi wziął na nogi z mokrego Tony'ego i dalej go wtulając w siebie słuchał go.

-Co cię przytłacza, chce ci pomóc, będę mógł?

-Te wszystkie sytuacje. Nie mam siły, by walczyć już z tym wszystkim... - powiedział przez łzy.

-Wszystkie sytuacje. Ostatnio miałeś ciszę niczego nie było przeciw tobie więc co się dzieje, musisz mi powiedzieć.. -chciał mu pomóc, wiedział, że nie wiele zrobi, ale zawsze coś.

-Po prostu mam dość - wy łkał.

-Przepraszam koteczku. Jak mógłbym ci pomóc?

-Nie przepraszaj - mruknął.

-Będę, bo czuje się winny.. -wtulił się w niego.

-To nie jest twoja wina - westchnął.

-Krzyczałem na ciebie, więc jest..

-Nie chodzi o to - mruknął.

-Więc o co.. -mruknął cicho czekając na wytłumaczenie.

-Mam po prostu dość tego jak wszystko się toczy... Muszę kłamać młodego, reaktor mnie zabija, prześladuje mnie przeszłość, nie potrafię nawet znaleźć miejsca w własnej wieży!  - Steve westchnął głęboko i wtulił go w siebie mocno.

-Nie okłamujesz go tylko nie chcesz mu powiedzieć za dużo aby nie uciekł, nie zabija bo ja tego pilnuje, ale próbujesz to nadrabiać teraźniejszością, jest ono wszędzie tak jak każdego.

-Nie mogę już po prostu tego wszystkiego znieść - westchnął - biorę te jebane lekarstwo, ale i tak boli to... Niszczy mnie, a nawet nie potrafię znaleźć zamiennika.

-Ja ci pomogę kotek.. -przyłożył usta do jego policzka. -Przynajmniej utrzymuje cię przy życiu i na pewno coś wymyślą..

-Yhym - mruknął mało przekonanym głosem.

-Kotek? -mruknął z zapytaniem w jego policzek.

-Hm? - ponownie mruknął nie mając ochoty na zwyczajne zapytanie. Steve otworzył buzie, by coś powiedzieć jednak westchnął.

-Nic nic już to nie aktualne..

-Co nie aktualne? - spytał bardzo cicho.

-Pytanie jest nieaktualne.. -Westchnął tylko i przymknął ponownie oczy. Bolała go klatka piersiowa. -Idziemy się przebrać czy nie?

-Za chwilę - mruknął krzywiąc się delikatnie.

-Co się stało? -spojrzał na jego kwaśną minę.

-Nic nic - odparł zmieniając mimikę twarzy.

-Tony.. -mruknął poważnie i spojrzał na niego zmartwiony.

Los bywa różny lecz zawsze prowadzi do przeznaczenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz