Mruknął niezadowolony z tego, że jest karmiony i jeszcze zmuszany do jedzenia, ale nie skomentował.
-Chyba, że wolisz mleko w butelce jak mały kotek?
-Nie chce mleka - mruknął cicho.
-No to jedz to co ci daje pod buzie..
-Yhym - mruknął i wziął nałożoną jajecznicę na łyżeczkę.
-Dobry Tony.. -pogłaskał go po udzie wolną dłonią i pilnował też Peter'a, który również nie chętnie jadł.
Uszy położyły się, a on sam uśmiechnął się delikatnie gdy z jego gardła wydobył się cichy pomruk.
Steve uśmiechnął się i powoli karmił Stark'a, który posłusznie jadł chociaż przez nerwy i strach trudno było mu jeść. Kapitan nie chciał pchać nie wiadomo ile w Ironmana, ale musiał zjeść i zażyć leki. Których również nie chciał mężczyzna. Bał się o Peter'a i o to co będzie musiał mu niedługo wytłumaczyć gdy będzie trzeba dlaczego jego chłopak mu nie odpisuje. Pajączek cały czas siedział cicho co jakiś czas pod stołem zerkając na telefon w kieszeni, nie rozumiał dlaczego Wade mu napisał Przepraszam, a kiedy zadzwonił i napisał co się stało, on mu nie odpowiedział. Miał nawet ochotę wymknąć się z Wieży do Helicarrieru żeby osobiście go spytać, ale dostał zakaz i nie wiedział co ma zrobić także jego jedzenie stało się zdatne tylko na tortury widelcem. Nikt oprócz dwójki Avengersów nie wiedzieli co wydarzyło się tak naprawdę wczoraj. Steve i Tony musieli wybrać najlepszy moment aby poinformować wszystkich o tym, że tarcza upadła przy tym pilnując jak najbardziej Peter'a aby nie zrobił czegoś głupiego, a zwłaszcza, że był młody i szalony to mógł popełnić błąd w ciągu kilku sekundach nawet Avengersi nie spostrzegli by się kiedy by uciekł. Fury wolał również się nie wychylać dla ostrożności wszystkich oraz wymyślić jak odbić Wade'a. Gdy Hydra rosła na sile, a bohaterowi zostali sami bez niczyjej pomocy. Mieli na dodatek problem z Thorem, a jedynymi osobami, którzy wiedzieli, że jest poważnie chory był Loki i Tony... Sam Bóg psot nadal był w Asgardzie, a Gromowładny był w Midgardzie i nie chciał od nikogo pomocy, zamartwiał się bardziej oto jaki wyrok powie Odyn. Nie chciał aby skazał Loki'ego na śmierć, ale nie chciał również tam być żeby pogorszyć stan brata ani swój, mimo iż magia go opuściła i było jeszcze gorzej niż wcześniej to nadal nie chciał pomocy. Loki nadal był w ciele kota i był bardzo markotny jak na siebie oraz swoje psikusy. Martwił się o Thora wiedząc, że zaklęcie opadło, a on został sam. Sama Frigga była zdziwiona zachowaniem syna gdy powinien się bawić i korzystać z kociego ciała on po prostu leżał i się nie ruszał z miejsca. Sam Odyn nawet spędzał z nimi więcej czasu, mimo iż nie znał się na magii to wiedział, że Frigga pomoże ich synowi wrócić do dawnej postury i dowiedzą się co się stało, bo musieli. Lecz nawet Loki jako kot nie mogąc komunikować się z nimi to nawet nie miauczał po prostu był cicho i patrzył się w jeden punkt. Frigga chcąc coś wyciągnąć od syna nie potrafiła nawet do niego dotrzeć. Wyglądało to jakby zaciął się bądź zniknął w myślach.-Może powinnaś mu dać trochę czasu najdroższa -spytał kobiety Król już po którejś godzinie siedzenia samej przy kocie.
-Loki taki nie jest - stwierdziła - musi naprawdę coś przeżywać aby po prostu jakby wyłączyć się z otaczającego go świata mężu.
-Łatwiej, by mu było jakby powiedział o co chodzi. Zazwyczaj rozmowa pomaga pozbyć się bólu lub czegoś co nas dręczy..
-Racja, ale nie da się z nim w ogóle dogadać w owej postaci.
-Zauważyłem kochanie. Będzie dobrze miejmy nadzieje. Słyszysz Loki, będzie dobrze z czymkolwiek się zamartwiasz.. - Podniósł łebek trochę i popatrzył na Odyna, by po chwili schował głowę pod łapami.
-Musi być naprawdę coś na rzeczy - westchnęła Wszechmatka.
-Idę się przejść do pewnej osoby, zostań tu z nim.. -ucałował żonę w czoło i wstał z krzesła.
CZYTASZ
Los bywa różny lecz zawsze prowadzi do przeznaczenia!
Storie brevi[Porzucona - Wiele błędów] 𝘏𝘪𝘴𝘵𝘰𝘳𝘪𝘢 𝘥𝘸ó𝘤𝘩 𝘳óż𝘯𝘺𝘤𝘩 𝘰𝘥 𝘴𝘪𝘦𝘣𝘪𝘦 𝘤𝘩ł𝘰𝘱𝘢𝘬ó𝘸, 𝘬𝘵ó𝘳𝘺𝘤𝘩 𝘱𝘰łą𝘤𝘻𝘺ł𝘰 𝘤𝘰ś 𝘸𝘪ę𝘤𝘦𝘫! Przed nimi wiele wyzwań, bólu i rychłej nadziei jednak zawsze trzeba mieć nadzieję na lepsze jut...