Czy nadal kochasz?

52 4 1
                                    

-Co... Ja... Dlaczego? - ledwo te słowa wyszły z jego ust.

-Uwielbiałeś to robić.

-Umm, ale raczej nigdy to się nie udawało - mruknął, a jego ogon delikatnie się schował.

-Udawało ci się wiele razy. Nawet nie spróbujesz?

-Raczej nie jestem już tak dobry w tym - mruknął bardzo cicho.

-Skąd wiesz, może jednak?

-Um.

-Nie spróbujesz, a oceniasz.

-Nie oceniam - mruknął i popatrzył w jego oczy.

-Tak właśnie robisz -również spojrzał w jego oczy.

-Przepraszam.

-Nie przepraszaj mnie.

-Yhym - mruknął i popatrzył kontem oka na jego wargi

-No tak, co chciałbyś robić? -spytał widząc gdzie patrzy.

-S-spróbować? - powiedział dość niepewnie, a jego wzrok wrócił na blondyna niebieskie oczy.

-Próbuj -uśmiechnął się i również patrzył w głęboko jego oczy. Tony niepewnie zbliżył się do jego ust i delikatnie złożył na początek na nich pocałunek. Steve tylko delikatnie musiał jego ciepłe wargi bardziej pozwalając aby Tony przejął kontrole.
Gdy tylko odwzajemnił pocałunek to go pogłębił, a Rogers pozwalał na to wszystko brunetowi, uśmiechając się w duchu, że jednak on sam tego chciał i możliwe, że do niego coś trochę czuje nadal. Jednakże Tony nadal czuł te uczucie tylko teraz podcinały mu skrzydekła strach i niepewność jego kociego ja, które nie rozumiało zbytnio co się dzieje. Blondyn sam pozwalał się zdominować przez pocałunek bruneta i próbował go bardziej podnieść na duchu, że może bardziej sobie pozwolić. Co od razu wyczuł, ale nie potrafił na bardziej sobie pozwolić oprócz namiętnego pocałunku do którego prowadził. Oczywiście Stevie cały czas delikatnie odwzajemniał buziaka od Tony'ego, nigdzie mu się nie spieszyło. Jak i brunetowi, który z każdą chwilą prowadził ich pocałunek w bardziej namiętniejszy. Rogers cały czas sterczał nad Stark'iem i przypierał go do blatu oddając delikatniej pocałunek żeby ten drugi miał nad nim kontrolę. W końcu ich pocałunek stał się bardzo namiętny co bardzo zadowalało blondyna, który chciał ciut więcej. Tony naprawdę starał się być dominantem, ale brakowało mu trochę do tego aby być nim. Jednak Steviemu wcale nie przeszkadzało tak mało nieudolne dominowanie w pocałunku, a wręcz przeciwnie.
Jednakże starał się jak mógł aby zadowolić w jakimś stopniu kapitana.
Stevie był zadowolony z tego, że mógł poczuć, że nie tylko on pokazuje do niego nadal silne uczucia, ale czuł teraz, że są one odwzajemnione przez Starka i nic więcej mu nie trzeba było.
Chociaż brunet był postrzegany za playboya to jednakże posiadał w sobie tą część nieśmiałości, którą zawsze pokazywał w towarzystwie owego blondyna przez którego tak, a nie inaczej na niego reagował. Co było dość bardzo uroczym widokiem biorąc pod uwagę iż mężczyzna miał teraz kocie dodatki. Kocie dodatki, które zdradzały każde zadowolenie lub i też nie właściciela, które je posiadał. Rogers po jakimś czasie delikatnie odsunął się od ust Tony'ego aby mogli nabrać trochę powietrza, bo mimo iż pocałunek był delikatny, to i tak powietrze ulatniało się z ich płuc z ogromnego pożądania do siebie na wzajem. Również i pół kot skorzystał z tego iż Steve się odsunął i mógł nabrać tlenu, a jego ogonek poruszał się z zadowoleniem na boki.

-Tak dawno nie miałem cię przy sobie blisko. -szepnął uśmiechając się i przykładając czoło do czoła Tony'ego ciągle napełniając płuca namiętnym powietrzem, które buzowało wokół nich.

-A ja ciebie - mruknął oddychając w miarę spokojniej - stęskniłem się za tym.

-Ja się stęskniłem za Tobą. -spojrzał prosto w jego piwne oczy i przetarł kciukiem jego wargi ścierając ślinę.
Tony zamruczał zadowolony, a jego ogon poruszał się wciąż na znak zadowolenia. Natomiast jego oczy delikatnie błyszczały a w nich można było zauważyć te iskierki, które pojawiały się tylko przy blond mężczyźnie. Rogers obserwował cały czas Tony'ego każdy jego ruch zadowolenie, uwielbiał w nim każdy detal, martwił się o niego i chciał przy nim być nie ważne w jakim czasie teraz jutro czy za wieki, wiedział też, że będzie to za niedługo nie możliwe skoro ożeni się z Pepper. -Tony - szepnął zaszkliły mu się oczy choć nadal się uśmiechał. -Tonyś, kochany Tonyś. - Antoś od razu zauważył jego zaszklone oczka przez to zmartwił się i to nie na niby, bo Steve bardzo rzadko miał sytuacje, które doprowadzały go do płaczu.

Los bywa różny lecz zawsze prowadzi do przeznaczenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz