...
- Hope przyjechałam! - otworzyłam szeroko drzwi domu w Seulu. Nikt mi nie odpowiedział. Przecież sprawdzałam jego plan i powinien być teraz w domu. Pisałam do niego wychodząc z lotniska. Upewniłam się ,że jest w domu. Przynajmniej tak mówił. Odłożyłam torebkę i walizkę w salonie i wspięłam się po schodach. Usłyszałam jakiś dźwięk dochodzący z sypialni. Uśmiechnęłam się. Pewnie odsypia.
- Niespodzianka! - weszłam do środka i omal nie umarłam.
- Kim Ty kurwa jesteś? - spojrzałam na kobietę leżącą w naszym łóżku. Zakryła się kołdrą. Oczy zapiekły mnie od ilości słonych łez.
- Ja... - zaczęła. Była starsza ode mnie.
- Gdzie on jest?! - wrzasnęłam. Po tym co zrobił w Soczi już mu nie ufam. Do cholery mamy mieć razem dziecko!
- Co to za hałasy? - z łazienki wyszedł półnagi Hoseok. Spojrzał na mnie i już nawet nie musiałam pytać, bo doskonale znałam odpowiedź na pytanie.
- Ty sukinsynie! - zdzieliłam go w pysk.
- Shancai... To nie tak. - chwycił mnie za rękę.
- Nie dotykaj mnie męska dziwko! - wyrwałam się z jego uścisku.
- Shancai to nie jest moja kochanka! - krzyknął.
- A kto? - spojrzałam na niego wściekła. - Dziwka!?
- Moja siostra! - spojrzałam na dziewczynę ,a potem na niego. Zmieszałam się niesamowicie.
- To dlaczego jest naga? - trochę się opanowałam. Miałam prawo pomyśleć ,że mnie znów zdradza.
- Mój brat udostępnił mi i Sun-oh swoją sypialnię. - wskazała mężczyznę ,który stał za mną. Odwróciłam się. Był dość wysoki i postawny. Założył ręce na krzyż i zmierzył mnie nieprzyjemnie wzrokiem. Spojrzałam na Hope'a.
- Przepraszam. - powiedziałam i wyszłam jak najszybciej z pokoju. Zbiegłam po schodach i wybiegłam na zewnątrz. Czułam się jak idiotka. Rozpłakałam się siedząc na podjeździe. Co się dziwić, że chłopak nie chce mnie nikomu przedstawić. Co za wstyd. Objęłam się ramionami.
...
- Shancai... - zobaczyłam cień chłopaka przed sobą. Spuściłam głowę.
- Przepraszam. - podniosłam się. - Naprawdę Cię przepraszam. - nie patrzyłam na niego. - Wezmę swoje rzeczy i pojadę do Ziwei. - powiedziałam.
- Przestań. - pociągnął mnie do siebie i przytulił.
- Tak bardzo Cię przepraszam. - nie wiedziałam jak to naprawić. Znowu zachowałam się jak idiotka.
- W porządku. - stwierdził tuląc mnie mocniej. - Też bym tak pomyślał, gdybym w twoim łóżku znalazł innego faceta. - idiotka, idiotka. Powtarzałam w kółko.
- Przepraszam. - dotknęłam jego zarumienionego polika. Czułam się okropnie winna. - Boli? - zapytałam łagodnie gładząc jego delikatną twarz.
- Masz siłę. - zaśmiał się. - Ale to dobrze. - stwierdził. - Nie muszę się martwić ,że w razie czego sobie nie poradzisz. - wymusiłam uśmiech.
- Czemu nie powiedziałaś ,że przyjeżdżasz? - zapytał chwytając mnie za rękę.
- Chciałam zrobić Ci niespodziankę. - przyznałam. - Jutro mija rok odkąd się znamy...
- Zwracasz uwagę na takie bzdury? - szturchnął mnie w bok. Wzruszyłam ramionami.
- Tylko jeśli te bzdury są ważne dla osoby ,na której mi zależy. - uśmiechnął się.
- Nie mówiłeś ,że masz siostrę. - zmieniłam temat.
- A pytałaś? - pokręciłam głową. - Mejiwoo z Sun-oh mieszkają w Gwangju. - zaczął prowadzić mnie w stronę tarasu. - Przyjechali na trochę do mnie, bo mam kilka dni wolnego.
- Nie wiedziałam.
- Nie mówiłem Ci ,bo miałaś ostatnio sporo na głowie. - skinęłam głową. - A jak dzidziuś? - dotknął mojego brzucha.
- Dobrze. - odparłam. Zobaczyłam siostrę Hoseoka siedzącą z tym facetem na tarasie. Cofnęłam się od razu.
- Pojadę do Ziwei. - postanowiłam.
- Noona jest normalna. - odezwał się Hoseok. - Przeprosiłaś. Każdy mógł się pomylić. - spojrzałam na niego.
- Hoseok... Już dość wstydu Ci przyniosłam. - popatrzył na mnie śmiejąc się.
- Pójdziesz sama czy Ci pomóc? - pokręciłam głową nie rozumiejąc co ma na myśli.
- Jak to u Was mówią? - podszedł do mnie bliżej. - Kijem lub marchewką. - krzyknęłam ,gdy wziął mnie na ręce.
- Hoseok! - krzyczałam, wyzywając go po chińsku.
- Rozumiem tylko nihao ma lub xie xie! - śmiał się niosąc mnie w stronę tarasu.
- Wo hen ni! - warknęłam ,gdy postawił mnie przed tą dwójką.
- Mówisz tylko po chińsku? - popatrzyła na mnie siostra Hoseoka. Spojrzałam na chłopaka. Czekał na moją reakcję. Przecież krzyczałam na nią po koreańsku.
- Zna koreański. - odparł w końcu.
- A Ty skąd znasz chiński? - zwróciła się do brata. Nie mogłam jej rozgryźć. Była niziutka. Ubrana w żółty sweterek i dżinsy. Jej facet był w białej koszulce. Całkiem przystojny. Nie wiedziałam jednak czy jestem już u nich stracona czy jeszcze nie. Mimo wszystko chciałam wywrzeć dobre wrażenie na nich.
- Nauczyłem się. - uśmiechnął się dumny.
- Jestem Huaze Shancai. - przedstawiłam się w końcu.
- Jung Mejiwoo. - uśmiechnęła się do mnie.
- Hwang Sun-oh. - powiedział mężczyzna.
- Mejiwoo i Sun-oh są małżeństwem. - skinęłam głową. - Shancai to moja narzeczona. - objął mnie w talii Hoseok. Uśmiechnęłam się.
- Jesteś Koreanką? - dociekała jego siostra.
- Nie. - zaprzeczył. Cieszyłam się ,że odpowiada za mnie. Bałam się już cokolwiek powiedzieć. - Shancai jest Chinką.
- Tą Huaze Shancai? - poczułam się głupio. Dlaczego wszyscy kojarzą mnie z ojcem? Pokiwałam głową.
- No braciszku. - zaśmiała się dziewczyna. - Ale się ustawiłeś. - spuściłam wzrok na posadzkę. Nie wiem czy to dobrze ,że ma mnie za córkę mojego ojca.
- Usiądźcie. - poprosił Sun-oh. Zajęliśmy miejsca obok nich.
- Przyleciałaś z Pekinu? - czyli nic o mnie im nie mówił. Hoseok się zmieszał. Zauważył moją reakcję.
- Shancai mieszka w Rosji. - odparł. - Studiuje tam malarstwo. - no i klapa, pomyślałam. Nie ma się czym chwalić.
- To musisz być uzdolniona! - zaskoczyła mnie reakcja Mejiwoo. - Koniecznie pokaż mi swoje obrazy. Uwielbiam sztukę. - uśmiechnęłam się.
- Na pewno pokażę. - zapewniłam ucieszona jej reakcją.
...
CZYTASZ
BTS- J-Hope
Fanfiction🎖️#8 jhope - 30.09.2021 Historia opowiadająca o artystce ,która musi przeciwstawić się rodzicom by podążać za pasją. Odcięta od finansów i zostawiona sama sobie wraca do rodzinnego miasta - Szanghaju. Próbuje powrócić do starych przyzwyczajeń ,ale...