,,,
- Gdzie ty byłaś do cholery?! - spojrzał na mnie Jasper, gdy zdyszana dobiegłam do toru.
- Przepraszam! Zajęcia i wiesz... - machnął ręką i wskazał samochód.
- Masz dziesięć minut. - powiedział. - Lepiej się przygotuj. - skinęłam głową. Miałam opinię świetnego kierowcy i raczej radziłam sobie na długich dystansach, ale dzisiaj miałam krótki. Bałam się ,że nie wyczuje sprzęgła. W końcu pierwszy raz widzę to auto na oczy.
- Jaka stawka? - założyłam rękawiczki, które podała mi Fang Fang.
- Trzy patyki. - zagwizdałam. - Jeden dla ciebie. Jeden dla mnie i jeden dla teamu. - zerknął na Fang Fang i Shanga wraz z mechanikami.
- A co jak nie wygram? - spytałam przejęta.
- Wisisz nam już dwa tysiące. - przewróciłam oczami.
- Czyli nic nie dostanę? - prychnęłam.
- Shang ustalał podział, więc wedle podziału. - odparł zły Jasper. Uśmiechnęłam się do Shanga i wsiadłam za kierownicą. Dobrze ,że Shang dowodzi. Dzięki temu mam fory.
,,,
- Nieźle sobie poradziłaś. - podleciała do mnie Fang Fang. Bardzo sie cieszyłam że zwycięstwa. W innym wypadku mogłoby być ze mną kiepsko. A teraz mam chociaż coś by
- Miałaś szczęście. - rzucił Jasper i wręczył mi kopertę do ręki. - Zjeżdżaj stąd razem z tym typem. - wskazał za siebie. Szybko obejrzałam się za niego. O mało nie zeszłam.
- Mówiłaś ,że nie śmierdzi groszem. - zwróciła mi uwagę Fang Fang. Zerknęłam na nią.
- Nie wiem o czym mówisz. - syknęłam i ruszyłam w stronę Hoseoka.
,,,
- Co ty tu robisz? - krzyknęłam naprawdę cicho. Na szczęście mało kto nas rozumiał, bo mówiliśmy po koreańsku.
- Czekam przez ten cały czas na Ciebie. - odparł zakładając ręce na krzyż.
- Serio? - zdziwiłam się. Położył dłonie na moich biodrach.
- Masz mi to wytłumaczyć. - nakazał. Wokół nas zrobiło się zamieszanie. Widziałam ,że Jasper I Fang Fang mierzą nas wzrokiem. Shang ze swoją świtą też się nami zainteresowali. Zdjęłam jego dłonie z mojej talii.
- Dobrze ,ale chodźmy stąd lepiej. - poprosiłam i ruszyłam przeciskając się przez tłum. Bałam się ,że komuś nie spodoba się jego obecność tutaj.
- Shancai! - ktoś złapał mnie za ramię i odwrócił ku sobie. Spojrzałam na tą osobę.
- Czego chcesz Ximen? - warknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Po czym obejrzałam się za siebie by znaleźć Hoseoka. Już zmierzał zaniepokojony w moją stronę.
- Chciałem pogratulować Ci zwycięstwa. - odparł. Dużo osób mijało nas. Był straszny tłok. Ciągle krzyki i piski. Głośna muzyka.
- Dzięki. - rzuciłam i chciałam odejść.
- Nie pójdziesz z nami na afterka? - szarpnął mnie w swoją stronę. Byłam zła i zaczęłam się o siebie martwić.
- Jest zajęta. - odezwał się głos za mną, który chwycił ramię Ximena. Odwróciłam się i nie dowierzałam. To on mówi po chińsku? Spojrzałam całkowicie zaskoczona na Hoseoka.
- A ten to kto? - cofnął się Ximen. Stanęłam bliżej Koreańczyka.
- Nie twoja sprawa. - odparował mu Hoseok. - Trzymaj się z daleka od Shancai. - Chińczyk się uśmiechnął szeroko. Jego ciemne oczy zmalały.
- Patrzcie jakiego nowego chłopca przyprowadziła nam Shancai! - zaśmiał się wskazując na Hoseoka. Powiedział to bardzo głośno, tak by wszystkie twarze zwróciły się ku nam. Myślałam ,że wyjdę z siebie.
,,,
- Idziemy. - pociągnełam chłopaka za rękę i ruszyłam przez tłum. - Masz kluczyki? - wskazałam jego samochód. Wyciągnął je i otworzył auto.
- Czemu uciekamy? - spytał mnie już po koreańsku, gdy wsiedliśmy do samochodu.
- Nie uciekamy. - powiedziałam spokojnie. - Po prostu już jedź. - nakazałam.
- Nie odpalę silnika jeśli nie powiesz mi... - wtedy rzucono papierowym kubkiem w naszą szybę. Cały przód auta był zalany najprawdopodobniej piwem.
- Jedź! - krzyknęłam i ruszyliśmy.
,,,
- Co to miało znaczyć?! - Hoseok był wściekły. - Co to za ludzie? Kim był ten facet? - oparłam się o podłokietnik.
- Ximen. - odparłam. - Byłam z nim zanim wyjechałam do Rosji. - westchnęłam. - Razem z Shangiem rządzi dzielnicą. Pracują dla Yakuzy.
- Yakuza jest w Japonii. - powiedział. Zaśmiałam się.
- A myślisz ,że nie mają zasięgów w Szanghaju? - jest naiwny jeśli myśli ,że dana mafia działa tylko na terenie jednego kraju.
- Ale co ty z nimi masz wspólnego? - sprowadził mnie do parteru. Jego ton był okropny.
- Pracuję dla nich. - przyznałam niechętnie.
- Co robisz?! - przewróciłam oczami.
- A za co myślisz bym wyżyła? - spojrzałam na niego. - Myślisz ,że bycie studentką malarstwa jest takie super?
- Przecież robisz okładki płyt.
- Za które starcza mi na opłacenie telefonu. - przymrużyłam oczy.
- Czemu nie powiedziałaś ,że masz problemy finansowe? - prychnęłam.
- Jesteś śmieszny. - stwierdziłam. - Gdybym chciała od Ciebie pieniądze już dawno bym Cię ograbiła. To moja praca. Okradanie takich typów jak Ty. - powiedziałam prosto w jego oczy. - Rozumiesz? Ja nie żyję w blasku fleszy. Tylko korzystam z cienia.
- To czemu tego nie zrobiłaś? - nie rozumiał. Odwróciłam od niego wzrok.
- Bo nie chciałam. - wzruszyłam ramionami.
- Czemu? - dociekał jak idiota.
- Bo Cię lubię i dlatego jestem wściekła ,że wtrąciłeś się w moją rozmowę z Ximenem! Teraz wszyscy będą wiedzieć ,że jesteś bogaty ,bo widzieli twój samochód! - wykrzyczałam.
- Nie możesz ich okłamać? - wkurzał mnie coraz bardziej.
- Już kłamałam. - syknęłam. - Drugi raz nie uwierzą na słowo, tylko sami sprawdzą. - pokręciłam głową. - Zatrzymaj się. - wskazałam przystanek autobusowy.
- Nie zostawię Cię na przystanku samej o tej porze. - przeciwstawił się.
- Nadal nie rozumiesz? - popatrzyłam na niego. - Jesteś w niebezpieczeństwie. Jedyne co Ci zostaje to wyjechać z Szanghaju. - czy on jest taki głupi czy tylko się zgrywa? - Jeśli Cię nie napadną, to na pewno okradną. - wzruszył ramionami.
- Od czegoś jest policja. - wzięłam głęboki wdech.
- Jeśli zgłosisz ich na policję to i ja mogę źle skończyć. - powiedziałam. - Wyjedź stąd. - nakazałam i wysiadłam ,gdy stanęliśmy na czerwonym świetle.
- Shancai! - zawołał za mną, ale już nawet się nie odwróciłam.
ooo
Jesteście? Ktoś czyta?
CZYTASZ
BTS- J-Hope
Fanfiction🎖️#8 jhope - 30.09.2021 Historia opowiadająca o artystce ,która musi przeciwstawić się rodzicom by podążać za pasją. Odcięta od finansów i zostawiona sama sobie wraca do rodzinnego miasta - Szanghaju. Próbuje powrócić do starych przyzwyczajeń ,ale...