Naegleria fowleri

128 10 0
                                    

...

W końcu nadszedł ten nasz upragniony wieczór. Wigilia. Z dziewczynami wystroiłyśmy się w sukienki. Każda z nas miała inny krój. Nie wiem jak myśmy to dobrały, ale teraz nie było już czasu na żadne zmiany. Wyglądałyśmy pięknie. Hoseok zadbał o to bym czuła się swobodnie. Zresztą Ziwei i tak twierdziła ,że jak na siódmy miesiąc wyglądam bardzo szczupło. Zeszłyśmy na dół. J-Hi razem z mamą szykowały już stół. Uśmiechnęłam się do nich. Ziwei z Sehunem i moja siostrzenicą usiedli na kanapie. Od czasu kiedy tu przyjechali są nierozłączni.

J-Hi przeczytała Pismo Święte ,bo tak mówi jej wiara. Potem zaczęliśmy dzielić się opłatkiem. Z Ziwei musiałyśmy zaprezentować to innym. Siostra Hoseoka razem z ich rodzicami pierwszy raz robili coś takiego, ale stwierdzili, że im się to podoba. Składanie życzeń to nie moja ulubiona część świąt, chociaż dzisiaj nawet się z tego cieszyłam. Nie jesteśmy wierzący ,ale lubimy mimo wszystko te dziwne tradycje.

...

- Pięknie dzisiaj Pani wygląda. - zaśmiał się Hoseok. Uśmiechnęłam się. - Nie umiem składać tych całych życzeń. To nie moja bajka. - zaśmiałam się. - Ale chcę Ci powiedzieć jak wiele dla mnie znaczysz. - przybliżył się. Objął dłońmi moją talię. - Kiedy zobaczyłem Cię w tej obskurnej uliczce... Zakochałem się. - patrzył w moje oczy. - Obserwowałem Cię, gdy malowałaś obrazy lub szkicowałaś projekty. Widziałem ile serca w to wkładasz. Jak bardzo chcesz uciec przed cierpieniem - westchnął. Dotknęłam jego twarzy. Miał gładką cerę, ale postarzał się. Już nie jest dzieciakiem, pomyślałam. - Od tamtej pory myślałem tylko o Tobie. - mówił to z taką miłością i czułością, że nie mogłam się nie uśmiechać. - Kiedy Cię traciłem czułem się taki bezsilny. Bałem się, że już Cię nigdy nie ujrzę... - położyłam dłonie na jego ramionach. Delikatnie pocierałam kciukiem jego czarną koszulę. Wyglądał w niej bardzo przystojnie. Pasowała do jego ciemnych włosów i opalonej karnacji.

- W Paryżu poczułem, że jesteś tą ,z którą chcę spędzić resztę życia. - ujęłam dłońmi jego twarz.

- Kocham Cię. - miał zatroskaną minę. - Hoseok. - nie podnosił wzroku. - Spójrz na mnie, Hoseok... - zerknął na mnie czarnymi źrenicami. - Kocham Cię i obiecuję Ci ,że już zawsze będziemy razem. - rozpromienił się. Zauważyłam błysk w jego oku. Zbliżył się i dotknął moich warg. Potem drugi raz, silniej. Całował mnie, a ja jego. Zakochałam się w tym głupku. Wybaczyłam mu wszystko. Wszystkie kłamstwa, zdrady czy używki. Kocham go.

- Kocham Cię, Shancai. - uśmiechnął się lekko, a ja oparłam głowę o jego tors. Wszyscy to usłyszeli i zaczęli się podśmiechiwać. Zrobiłam się czerwona jak burak. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Podniosłam w końcu wzrok na chłopaka. Pocałował mnie w czoło.

- Uczynię Cię najszczęśliwszą kobietą na Ziemi. - szepnął.

...

- No to smacznego! - pierwszy zajął miejsce Mezhou. Dziwiłam się ,że tu przyjechał. I to jeszcze z Wang Yue. Jego świeżą narzeczoną. Hoseok nie był zadowolony z tego powodu. Miał ogromny dystans do Mezhou. Nie dziwię mu się. W towarzystwie HaRam też czuję się niekomfortowo. Usiadłam naprzeciwko niego. Yue była szczupłej budowy kobietą o ostrych rysach twarzy. Miała bardzo wąskie oczy. Była troszkę podobna do Ziwei. Coś z niej miała. Chyba styl ubierania. Nie wiem. Nie zamieniliśmy ze sobą nawet zdania. Też miała do mnie urazę. Spojrzałam na Hoseoka. Uśmiechnął się do mnie i puścił oko.

- Jesteś ładniejsza. - szepnął do mnie. Zaśmiałam się.

- A Ty przystojniejszy. - przewrócił oczami poprawiając kołnierzyk.

- Wiem. - wyszczerzył się.

...

Siedzieliśmy do pierwszej w późnej nocy rozmawiając i wygłupiając się. J-Hi i Tarras już o dwunastej poszli się położyć. Nasi rodzice zniknęli zaraz po nich. Nawet nie wiem jak nie zauważyłam ,że zostałam sama z Leiem, Mezhou i Ziwei. Hoseok na chwilę mi gdzieś zniknął. Najprawdopodobniej z Sehunem. Pewnie wspominali YeRi i Sugę.

- Pewnie dziesięć lat temu ,gdyby ktoś powiedział mi ,że święta spędzę z wami bym go wyśmiała. - stwierdziła Ziwei.

- Ty i te Twoje przemyślenia. - zażartował z niej Lei i wybuchliśmy śmiechem. Miała rację. Nigdy w życiu nie uwierzyłabym, że będę szczęśliwa z nimi. Po tylu strasznych przeżyciach i doznaniach spędzimy razem święta. Ukradkiem spojrzałam na zegar. Dochodziło w pół do czwartej.

- Jestem już śpiąca... - skłamałam. Podniosłam się, udając ziewanie. Chciałam znaleźć Hoseoka.

- Pójdę się chyba położyć. - Mezhou złapał mnie za rękę i pociągnął w swoim kierunku. Tak, że usiadłam mu na kolanach.

- Nie puszczę Cię. - powiedział całkiem poważnie. Przestraszyłam się, że Hoseok nas zauważy. - No przestań. - zaśmiał się. - Przelękłaś się jakbyś ducha zobaczyła. - reszta parsknęła śmiechem. Spróbowałam się uśmiechnąć. Zmarszczył czoło. Zauważył moje zdenerwowanie. Cholera, zaklęłam w myślach.

- Odprowadzę Cię. - wstaliśmy.

- Odprowadzę? - zaczęły się uszczypliwe komentarze, ale widziałam, że jemu też już nie jest do śmiechu. Wszyscy byli już trochę podpici. Co ja mam teraz zrobić? Jak się go pozbyć? Zatrzymałam się na schodach.

- Trafię sama. Możesz wracać do reszty. - puściłam jego rękę.

- Powiedz mi prawdę. - poprosił. Milczałam. - Shancai czemu uciekasz? - wyglądał na przygnębionego.

- Jaką prawdę? - usłyszałam Hoseoka. Kurde! Z jednej strony poczułam ulgę ,a z drugiej strony bałam się jego reakcji. Mezhou odwrócił się do niego przodem.

- Nie wiem. - odpowiedziałam. Naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi Mezhou.

- Pogadamy innym razem. - rzucił Chińczyk i chciał zwiać.

- Dlaczego? - zatrzymał go Hoseok. - Chcesz rozmawiać z Shancai to proszę. - podszedł bliżej nas.

- Nie będę rozmawiał z Shancai przy Tobie. - zamrugałam oczami patrząc z niedowierzaniem na Mezhou.

- Jeśli chcesz coś mi powiedzieć to mów. - nakazałam. - Hoseok to mój narzeczony, więc nie mam przed nim żadnych tajemnic.

- Odpuszczę. - skapitulował i odszedł od nas. Spoglądnęłam na Hoseoka.

- Kocham Cię. - pocałowałam go w polik. - Tylko Ciebie. Pamiętaj o tym. Nikt inny nie ma dla mnie znaczenia.

...

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz