wrong situation

106 14 4
                                    

...

Wróciliśmy do domu. Nie odezwałam się do niego przez całą drogę z torów. Znowu pił. Znowu był pijany. Byłam okropnie zła na niego. Wjechaliśmy windą na górę. Może nie był na tyle schlany ,żeby samemu nie stac na nogach. Jednak sam fakt ,że coś wypił ostro mnie wkurwił. Weszliśmy do pustego mieszkania. Odetchnęłam z ulgą. Bałam się ,że Katia zauważy ,że Hoseok jest pijany. Znowu zrobi mi kazanie, że powinnam się go pozbyć. Jednak za bardzo go kocham. Jestem cholernie zła na siebie za to. Idiotyczne uczucia!

- Idź się połóż. - poradziłam chłopakowi wskazując sypialnie.

- A Ty?

- Mam jeszcze coś do załatwienia.

- O tej porze? - zdziwił się.

- Szanghajskie sprawy. - odparłam. Skinął głową i posłusznie poszedł do sypialni. Westchnęłam ciężko. Weszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i usiadłam przed laptopem. Weszłam na WeChat. Pisał do mnie Mezhou. Miałam przylecieć do Szanghaju na weekend. Prosił o spotkanie. Chodziło o sprawy polityczne. Nie chciał zdradzać mi szczegółów. Oczywiście tajne przez poufne. Przewróciłam oczami. Napisałam ,że nie stać mnie na bilet, co było aktualnie kłamstwem. Dużo zarobiłam przez wystawę, a kolejne projekty rokują równie dobrze. W końcu zaczęłam się rozwijać. Odpisał ,że to dla niego nie problem i mam dać znać do końca tygodnia ,w który weekend będę mogła przylecieć. Uśmiechnęłam się. Hoseok za dwa tygodnie wraca do Seulu. To doskonała okazja, pomyślałam.

Na początku maja. 
Odpisałam.

Zarezerwuje bilety. Do zobaczenia :)

Zamknęłam laptopa i przetarłam zmęczone już oczy. Weszłam do sypialni. Chłopak siedział na łóżku. Przeglądał coś w necie.

...

- Musimy pogadać. - zaczęłam.

- Przepraszam. - powiedział i zbliżył się do mnie.

- Nie możesz mnie ciągle tylko przepraszać! - krzyknęłam. - Jesteś chory! Nie możesz pić. Ustaliliśmy to!

- Wiem, wiem... - odparł.

- Wiesz ,a i tak to masz w dupie! - chwycił mnie za ręce.

- Więcej się to nie powtórzy... Skorzystajmy teraz z okazji ,że nie ma Katii...

- Zabieraj... - przycisnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Jego pocałunek był silny i pełen pożądania. Odepchnęłam go od siebie. Walił wódą. Byłam na niego zła. Miał nic nie pić. Też nic nie piłam. Mieliśmy układ. Wychodzimy na miasto. Bawimy się ,ale bez żadnych używek. Co najwyżej fajki. Nie może mnie ciągle tylko przepraszać i łamać zasady ,które razem ustaliliśmy!

- Nie dotykaj mnie! - szarpnął mnie za rękę. Zaczął całować moje ramiona. Obojczyk, szyję... próbowałam się wyswobodzić, ale był za silny. Przywarł mnie do ściany. W końcu przestałam się szamotać. Zdałam sobie sprawę, że i tak nie mam szans. Stałam zmuszając wszystkie mięśnie do posłuszeństwa. Miałam stać i się nie ruszać. Tylko tyle. Na pewno nie dam mu tej satysfakcji, chociaż przyznam szczerze ,że zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Byłam na siebie zła za to. W końcu rzucił mnie na łóżko. Ściągnął koszulkę. Okej zrobił na mnie wrażenie. Ale no chyba kurde nie. Nie po tym co odwalił.

- Wypieprzaj. - syknęłam, gdy zaczął dobierać się do moich spodni, ale nie posłuchał. - Przestań. Powiedziałam przestań! - zaczęłam krzyczeć, gdy ściągnął ze mnie spodnie. Nic nie działało. Wzięłam zamach i dałam mu siarczystego liścia w twarz. Od razu podziałało. Spojrzał na mnie wściekle. Był już napalony. No ,a jakże mi przykro.

- Powiedziałam nie, Hoseok. - syknęłam i zaczęłam schodzić z łóżka.

- Shancai... Poczekaj. - chwycił mnie delikatnie za dłoń. Zatrzymałam się. Chciał coś jeszcze dodać, ale zadzwonił jego telefon.

- Proszę... poczekaj. - obrzuciłam go okrutnym spojrzeniem. - To ważny telefon.

- Nic się nie zmieniłeś. - syknęłam i zaczęłam się ubierać. Chłopak wyszedł do salonu. Szczęście ,że Katia dzisiaj gdzieś wyemigrowała. Spaliłabym się chyba ze wstydu ,gdyby była tego świadkiem. Dlaczego darzę go takim uczuciem? Dlaczego mu ciągle wybaczam? Powinnam się go pozbyć. Wywalić na zbity pysk. A nie ciągle walczyć o niego. Rozpłakałam się.

...

- Przepraszam. - wrócił. Otarłam twarz. Nie chciałam ,żeby widział jak bardzo mi na nim zależy.

- Śpisz w salonie. - rzuciłam tylko przez ramię i wyszłam do łazienki.

- Shancai... - poszedł za mną. Pukał w drzwi. - Otwórz. Porozmawiajmy. - poprosił. Uchyliłam lekko drzwi.

- O czym? - skrzyżowałam ramiona.

- Płakałaś? - przejął się. Wyciągnął rękę w moją stronę. Cofnęłam się.

- Nie wiem już co mam z Tobą zrobić. - przyznałam szczerze. - Wszyscy mówią mi ,że powinnam Cię zostawić. - powiedziałam mu prosto w twarz.

- Ale?

- Nie potrafię. - uciekłam wzrokiem.

- Przepraszam... Nie chciałem ,żebyś przeze mnie płakała. - westchnęłam.

- A ja nie chciałam znów przechodzić przez to samo. - warknęłam. - Nie mam już siły, Hoseok. - popatrzył na mnie. Spoważniał. Chyba otrzeźwiał słysząc moje słowa.

- Musisz zasięgnąć o pomoc.

- Przecież Ty mi pomagasz. - odparł od razu.

- Pomocy z zewnątrz. - wyjaśniłam. - Psychologa ,terapeuty... Nie wiem. Jak widać ja nie zdałam egzaminu.

- Shancai...

- Jeśli nie pójdziesz do psychologa to z nami koniec. To moja ostateczna decyzja. - zamknęłam drzwi i przekluczylam zamek. Usiadłam na podłodze i się rozpłakałam. Wiedziałam ,że nie dam rady go zostawić.

...

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz