...
- Привет! - w drzwiach stanął Jorge z papierową torbą. Zamknęłam na chwilę oczy. Kurde! Dzisiaj jest poniedziałek. Zawsze jemy śniadanie razem z Jorge odprowadza mnie na uczelnię.
- Cześć. - uśmiechnęłam się nie wiedząc jak powiedzieć ,że mam gościa.
- W porządku Shancai? - z sypialni wyszedł Hoseok. Ubrany w same bokserki. Spojrzałam na zaskoczoną minę Jorge.
- Ah... Widzę ,że szybko mu odpuściłaś. - powiedział Argentyńczyk. Zamrugałam oczami. Cieszyłam się jednak ,że Hoseok nie rozumie rosyjskiego.
- To nie tak Jorge. - chciałam się usprawiedliwić.
- Mówiłaś ,że... Zresztą nieważne. Jak tak szybko mogło Ci się zmienić zdanie na jego temat? - faktycznie gadałam mu ostatnio same złe rzeczy na temat Hoseoka. Niepotrzebnie ,ale nie rozumiem dlaczego mi to wygaduje.
- Nie wiem. - odparłam. Popatrzyłam na Hoseoka wyczekującego wyjaśnień.
- Czyli nasz wyjazd do Moskwy nieaktualny? - Jorge wskazał Hoseoka.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Twój chłopak Ci na to pozwoli? - przewróciłam oczami. Zaczął mnie irytować. O co mu znowu chodzi?
- Przyjadę po zajęciach do studia. - powiedziałam. - Wtedy porozmawiamy.
- Jak chcesz. - wycofał się.
- I przepraszam ,że nie powiedziałam Ci ,że dzisiaj nie mogę. - wskazałam torbę z jedzeniem.
- Do później. - rzucił przez ramię i zamknęłam drzwi. Odwróciłam się w stronę Hoseoka. Miał skrzyżowane ramiona. Bynajmniej wyglądał na niezadowolonego.
- Wszystko wyjaśnię. - zapewniłam. Skinął głową.
- Nie wątpię.
...
- Po co tu przyszedł z samego rana? - zapytał od razu. Wzięłam głęboki wdech i wstawiłam wodę na kawę.
- Chcesz fajkę? - wyjęłam paczkę papierosów z torebki. Pokręcił głową.
- Powiesz mi o co tu chodzi? - pokiwałam głową.
- Nie będzie Ci przeszkadzać? - wzruszył ramionami widząc zapalniczkę.
- Twoje mieszkanie. - odparł. Podeszłam do drzwi balkonowych. Otworzyłam je i stanęłam w progu. Zapaliłam papierosa. Chłopak wciąż patrzył na mnie oczekując wyjaśnień.
- Mamy taką tradycję z Jorge. - zaciągnęłam się. - W każdy poniedziałek przychodzi do mnie i razem jemy śniadanie, a potem odprowadza mnie na uczelnię ,bo mam na później zajęcia. - powiedziałam.
- Ile wy się znacie? - dziwił się.
- Dwa miesiące? - wzruszyłam ramionami. - Odkąd się tu wprowadziłam. - stwierdziłam.
- Czemu mówił coś o Moskwie? - zdziwiłam się ,że to wyłapał.
- Kiedy Ciebie nie było zaproponował ,żebyśmy razem tam pojechali. - strzepnęłam popiół do popielniczki. - Myślałam ,że już do siebie nie wrócimy, a zawsze chciałam zobaczyć Moskwę. Mówił ,że ma tam znajomego ,u którego moglibyśmy się zatrzymać.
- I tak po prostu byś z nim pojechała? - nie dowierzał.
- Przyjaźnimy się. - odparłam. - Dużo mi pomógł odkąd tu jestem. - przyznałam szczerze.
- Nie mówiłaś mi nigdy o nim. - słusznie zauważył.
- Bo nigdy nie pytałeś. - wytknęłam mu. Czajnik zaczął gwizdać sygnalizując zagotowaną wodę.
- Zalejesz? - poprosiłam. W kubkach była już nasypana kawa. Skinął głową i podszedł do kuchenki.
- To on zrobił Ci ten tatuaż? - wskazał moje przedramię. Zgasiłam papierosa i weszłam do środka.
- Tak. - przytaknęłam. - I jeszcze ten. - opuściłam lekko spodnie by pokazać mu biodro.
- W tym miejscu też? - spoglądnęłam na niego. Był zły.
- Tak. - powtórzyłam się. - A czemu?
- Musiałaś być rozebrana. - uśmiechnęłam się.
- Miałam majtki. - wzięłam łyka czarnej kawy. - Chcesz mleko? - pokiwał głową. - Masz szczęście ,że Jorge je lubi. - zaśmiałam się.
- A czego Jorge nie lubi? - czepiał się.
- Ciebie. - odparłam z powagą i dolałam mleka do jego kawy. Popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Mówiłaś mu o mnie? - zaniepokoił się.
- Tak. W końcu jest moim przyjacielem.
- A ja kim jestem? - usiadłam koło niego.
- Nie wiem.
- Myślałem ,że wróciliśmy do siebie. W końcu mieszkamy już trzy dni razem...
- Gdybym umawiała się z każdym kto u mnie nocuje byłoby to dziwne. - wytknęłam mu. - A co? Przeszkadza Ci życie w celibacie na kanapie? - przymrużyłam oczy.
- Nie o to mi chodziło. - zmroził mnie spojrzeniem. - Wiesz ,że przyleciałem tu dla Ciebie.
- Zrobiłeś to bo miałeś wyrzuty sumienia po pocałunku z HaRam. - zastygł z okrągłymi oczami i wypisanym pytaniem na twarzy "jak się dowiedziałam?".
- Brat HaRam się wygadał na uczelni. - uśmiechnęłam się. - Do tego mam swoich ludzi , którzy informują mnie o istotnych wydarzeniach. - odkąd znów jestem córką Huaze mam dostęp do ochroniarzy i większych finansów ,dzięki którym mogłam obserwować Hoseoka pod moją nieobecność. Chłopak patrzył na mnie smutnymi i winnymi oczami. Udawałam ,że wcale mnie to nie ruszyło. Jednak zabolało mnie ,że zainteresował się inną.
- To był błąd, przyznaję. - odezwał się w końcu. - Więcej się to nie powtórzy. - zapewnił. - Przepraszam. - dodał po chwili.
- W porządku. - wzruszyłam ramionami. Co mogłam więcej powiedzieć? - Dla twojej informacji. W przeciwieństwie do Ciebie. Ja się z nikim nie całowałam ,ani z nikim nie spałam. - czyli nadaremno robiłam z siebie wierną cnotkę.
- Przepraszam Cię Shancai. - powtórzył. - Naprawdę bardzo tego żałuję. Ten błąd jeszcze bardziej umocnił mnie w uczuciach do Ciebie i zdecydowałem się przylecieć tutaj i Cię odzyskać.
- Jak to mówią Rosjanie: Szlachetny, efektywny gest ,ale kompletnie bez znaczenia. - uśmiechnęłam się. Wiedziałam ,że nic nie zrozumie ,bo mówiłam po rosyjsku.
- Nie rozumiem. - odparł zgodnie z moimi przypuszczeniami.
- Muszę lecieć na zajęcia. - wskazałam zegar ścienny. - Wrócę pewnie koło siedemnastej.
- Tak późno? - przejął się.
- Wszystko masz w lodówce. Telewizja z Netflixem, nie to co w Chinach. - zaśmiałam się. - Gier niestety żadnych nie mam. - uśmiechnęłam się zbierając wszystkie potrzebne rzeczy do torby. - Jak chcesz możesz iść na spacer ,ale nie wiem co z pogodą. - zerknęłam przez okna. - Chyba będzie padać.
- Poradzę sobie. - skinęłam głową.
- To do później. - dałam mu buziaka w polik i wybiegłam z mieszkania.
...
O kim z Stray Kids chcielibyście następną historię? Ateez też proszę o propozycje!!!
CZYTASZ
BTS- J-Hope
Fanfiction🎖️#8 jhope - 30.09.2021 Historia opowiadająca o artystce ,która musi przeciwstawić się rodzicom by podążać za pasją. Odcięta od finansów i zostawiona sama sobie wraca do rodzinnego miasta - Szanghaju. Próbuje powrócić do starych przyzwyczajeń ,ale...