the end

210 11 1
                                    

...

Stałam z Hoseokiem na cmentarzu. Staliśmy w tym okropnie mrocznym i chłodnym miejscu.  Objęłam się ramionami. Przypomniałam sobie jak rok temu moje botki stukały tutaj odbijając się od betonu. Brzdęk łańcuchów przy skórzanej kurtce roznosił się echem po pustej przestrzeni. Szukałam tu Hoseoka. Byłam przerażona. Bałam się ,że go stracę. Pamiętam jak odetchnęłam z ulgą kiedy go zobaczyłam. Był taki chudy. Sweter na nim wisiał. Tak samo jak spodnie. Spojrzałam teraz na uśmiechniętą twarz mojego męża. Wyglądał dobrze. Nie był zmęczony ,ani wychudzony. Ubrany w elegancki płaszcz trzymał na rękach naszego syna. Opowiadał mu o Sudze. Kim był. Dziecko nic nie rozumiało. Miało dopiero kilka miesięcy. Uśmiechnęłam się jednak.

- Teraz mama Cię na chwilę weźmie, a ja zapalę wujkowi kadzidło. - podszedł do mnie i przejęłam naszego syna.

- Tatuś nie umie ci nawet wytrzeć buźki. - zaśmiałam się wyciągając z kieszeni chusteczkę. Hoseok nauczył mnie już chodzenia w długich płaszczach. Mówił ,że idealnie do mnie pasują. Co prawda nadal gustowałam w czerni, to lepiej czułam się ubrana podobnie do niego. Jesteśmy mega śliczną rodzinką, pomyślałam.

- Myślisz ,że są szczęśliwi? - zwrócił się do mnie Hoseok. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Było chłodnawo.

- Ale kto?

- Yoongi i YeRi. - odparł. Zerknęłam na męża.

- Myślę ,że tak. Są tam razem ,więc na pewno. - zapewniłam.

- Żałuję ,że nie może poznać Shang-chi. - zwiesił głowę. - Byłby dobrym wujkiem.

- To prawda. - zgodziłam się z nim. - Też żałuję ,że nie mogłam go poznać. Przykro mi też z powodu YeRi. Mój brat bardzo ją kochał...

- Straszne ,że tak łatwo można kogoś stracić. - skinęłam głową. Przejął dziecko ode mnie i włożył do wózka. Ruszyliśmy alejką do wyjścia.

- Ile razy już się bałam ,że Cię stracę. - włożyłam dłonie w kieszenie.

- A ja? - spojrzał na mnie pchając wózek. - Ciągle sprawiasz ,że się boję.

- Jak to? - zaśmiał się.

- Nie poradzę sobie bez Ciebie. - pocałował mnie w czoło. - Nie umiem bez Ciebie żyć. Tego się boję najbardziej.

- Będziemy żyć długo i szczęśliwie. - uśmiechnęłam się. - Zobaczysz.

- Mogę żyć tysiąc lat z Tobą u swego boku, ale nie przeżyję ani jednego dnia bez Ciebie. - zaśmiałam się i nachyliłam do dziecka.

- Słyszysz Kochanie jakie bzdury opowiada twój tatuś? - Shang-chi zrobił bąbelka ustami. Zwróciłam się do Hoseoka.

- Widzisz? - zaśmiałam się. - Nawet Shang-chi się z Ciebie śmieje.

- Tak ,tak. - machnął ręka. - Wmawiaj sobie.

- No popatrz! - poprosiłam by spojrzał na uśmiechnięte dziecko.

- Syneczek mamusi. - zaniosłam się śmiechem.

- Ale wiesz ,że kocham was równo i jesteście moimi ulubionymi chłopakami na Ziemi? - uniósł lewą brew do góry.

- Ulubionymi? - pokiwałam głową. - Ale ja byłem pierwszy! - szturchnęłam go w ramię.

- Przecież wiesz ,że bardzo Cię kocham Hoseok. - uśmiechnął się

- Wiem. - przysunął mnie do siebie. - Ja też Cię bardzo kocham Shancai. - wyszliśmy poza cmentarz. Dziwiłam się ,że jesteśmy teraz rodziną. Odkąd wróciliśmy do siebie prawie się nie kłócimy. Jesteśmy nierozłączni. Mamy podobne zdanie. Próbujemy wszystko ustalać wspólnie i wyjaśniać. Nauczyliśmy się korzystać z kompromisów ,a co najważniejsze jesteśmy dla siebie zawsze i wszędzie.

- Trochę czasu zajęło nam poukładanie tego wszystkiego, co? - zaszedł mnie od tyłu Hoseok.

- Gdzie dziecko? - przejęłam się.

- Już w foteliku siedzi. - pokiwałam głową i się uspokoiłam.

- Trochę nam to zajęło, ale zaszliśmy daleko. - pokiwał głową.

- Chyba już dalej nie można. - zaśmiałam się. Miał rację. Sądziłam tak samo. Teraz już będzie tylko lepiej. Dzięki uczuciu jakim darze Hoseoka chcę każdego dnia dawać więcej od siebie. Chcę być dla innych. Chcę pomagać. Chcę po prostu być dobrym człowiekiem. Bo przy nim czuję się dobra i szczęśliwa. A co najważniejsze wiem ,że on też czuję się kochany tak samo jak ja.

...


" A mnie robactwo już będzie trawić i usnę snem wiecznym myśląc o procesach jakie w życiu mnie ominęły.

I będę pamiętać jak było to być młodym i marzyć o niestworzonych rzeczach.

Uśmiechać się będę trawiona przez życie ,które uszło ze mnie niczym powietrze.

Zamknę powieki i wspomnę dzień, w którym umierałam po raz pierwszy.

A ty przerazisz się tymi słowy, bo zdasz sprawę sobie, że procesy gnicia nie zaczynają się po prostej kresce serca.

Lecz ,gdy pierwszy raz zapragniesz ujrzenia świata po raz ostatni. "

AS

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz