a month later
...Dziwiłem się, że Shancai tak się zachowuje. Kiedy do niej dzwonię to mówi, że nie może lub nie ma czasu. Co prawda podczas pobytu w Japonii faktycznie nie dzwoniłem za często, ale teraz w Stanach mam o wiele więcej czasu. Spróbowałem znów wybrać jej numer.
- Abonament czasowo niedostępny. - usłyszałem w słuchawce. Super, pomyślałem. Zacząłem już nie na żarty się przejmować.
- Panie Jung! – podbiegła do mnie jedna z asystentek. Siedziałem na tarasie. Mówiłem, żeby nikt mi nie przeszkadzał.
- Co? – warknąłem w jej stronę.
- Dzwoni do Pana Park Jimin. – zdziwiłem się. Przejąłem od niej telefon i odprawiłem ręką.
- Jimin? – zapytałem. Myślałem ,że jest wciąż w Polsce.
- Musisz wracać do Seulu. – powiedział zdenerwowany.
- Co się dzieje? – zmartwiłem się.
- YeRi… Nie żyje. – zatkało mnie.
- Nasza YeRi? – nie dowierzałem.
- Suga jest w rozsypce. – zacisnąłem pięści.
- Wezmę pierwszy lot, który będzie możliwy. – zapewniłem.
- Daj znać jak będziesz wylatywał. – przytaknąłem i podniosłem się od razu.
- Proszę zarezerwować mi bilet do Seulu. – zwróciłem się do asystentki. - Jutro z samego rana.
- Ale… - zbyłem ją i poszedłem do sypialni ,aby spakować walizkę....
Wybrałem znów numer Shancai. Prosiłem by odebrała.
- Halo? – usłyszałem jej głos.
- Shancai? – przytaknęła. Miała ponury głos.
- Przypomniałeś sobie o mnie? – warknęła.
- Co? – dziwiłem się.
- Nie odezwałeś się do mnie od dwóch tygodni! – krzyknęła. Zdębiałem.
- Ile?
- Od miesiąca jestem w Soczi, a Ty zadzwoniłeś do mnie trzy razy! – krzyknęła. Była wściekła.
- Dzwoniłem przecież. – nie mogłem uwierzyć ,że tak rzadko rozmawialiśmy.
- Po co więc teraz dzwonisz?
- Muszę wracać do Seulu…
- To cudownie! – wypaliła przerywając mi. – Może jeszcze chcesz żebym do Ciebie przyleciała?!
- YeRi nie żyje. – powiedziałem w końcu. Nastała głucha cisza. – Shancai? – chciałem upewnić się ,że wciąż tam jest.
- Kim YeRi? – zapytała z przejęciem.
- Tak.
- Sehun nie mówił mi, że jest z nią aż tak źle… - nie sądziłem ,że tak przejmie się jej śmiercią.- Przylecę do Seulu. – oznajmiła. – Pogadamy na miejscu, ale naprawdę przemyśl sobie to co robisz. Ciągle mnie zbywasz. – rozłączyła się zanim zdążyłem coś powiedzieć. Byłem zaskoczony. Od razu wszedłem w kontakty. Przejrzałem spis połączeń. Z przerażeniem stwierdziłem, że dziewczyna ma racje. Myślałem, że minął dopiero tydzień od naszego ostatniego spotkania, a to już miesiąc…...
- Seungri! - krzyknęła jakaś dziewczyna za mną, gdy lądowaliśmy w Incheon. - Suga z BTS nie żyje! - rozpłakała się.
- Co? - jakaś inna osoba podłapała temat. - Przecież dopiero co odbył się pogrzeb jego dziewczyny! – podciągnąłem nosem. Dowiedziałem się o tym już na lotnisku w Singapurze. Przerażało mnie to. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Mój przyjaciel umarł… Suga. Kiedy ktoś mówił o tym czułem się jakby wbijano mi nóż w plecy. Choć wiedziałem ,że to niemożliwe ,wciąż wierzyłem, że może to nieprawda.
- Hoseok? – spytał mnie żeński głos szeptem. Zerknąłem ukradkiem w stronę rozmówcy. Skinąłem tylko głową. Skądś ją kojarzyłem.
- Bardzo mi przykro. - powiedziała cicho.
- Znamy się? - zaprzeczyła. Czułem ,że potrzebuję z kimś porozmawiać. Obojętnie z kim. Musiałem pozbyć się swojego bólu.
- Ale znam Tae. - odparła. - Dużo mi o Tobie mówił...
- HaRam? - rozpoznałem ją. - To Ty jesteś tą dziewczyną ze szpitala? - skinęła głową.
- To ja... - przyznała. - Byłam z V ,gdy dowiedział się o śmierci YeRi.
- Na Sycylii? - dociekałem. Chciałem czymś zająć myśli.
- Tak. – westchnąłem ciężko.
- Byłem wtedy w Stanach. - oparłem czoło o dłonie. - Dowiedziałem się zbyt późno. - skinęła głową. - To pierwszy możliwy lot jaki udało mi się złapać. – utknąłem w Singapurze nie mogąc przedostać się do Korei.
- To nie Twoja wina. – uśmiechnęła się lekko. - Skąd mogłeś wiedzieć...
- Wiesz jak daleko jest Jimin z Aylą? - pokręciła głową. Myślałem, że będzie coś wiedzieć.
- Nic nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Tae nie odzywa się do mnie od tygodnia. – powiedziała. Zdziwiło mnie to.
- Myślałem, że jesteście razem.
- Chyba nie. - uśmiechnęła się smutno. Więcej nie pytałem....
- Mogę Cię prosić byś pojechała ze mną? – zwróciłem się do dziewczyny. Bałem się sam jechać do szpitala… Do Sugi. Do tego była w miarę zaufana. Sam musiałem lecieć zwykłym samolotem, żeby być szybciej. Nie było miejsc już dla ochrony. Przedzierała się w stronę wyjścia, jakby chciała się stąd jak najszybciej wyrwać.
- Ale gdzie? - zdziwiła się patrząc w moją stronę.
- Do szpitala. - odpowiedziałem doganiając ją na schodach wychodzących z samolotu.
- Dlaczego? - nie rozumiała. Bałem się zostać sam. Wiedziałem, że pracuje w szpitalu. Byłaby wstanie mi pomóc.
- Jesteś lekarzem. - zatrzymała się przed wejściem do budynku.
- Nie, nie jestem. - zaprzeczyła stanowczo. Stanąłem przed nią by zagrodzić jej drogę ucieczki. Potrzebowałem jej. Muszę się przedostać do szpitala niespostrzeżenie.
- Ale V...
- Przepraszam Hoseok, ale nie chcę mieć już nic wspólnego z Taehyungiem. - chwyciłem ją za ramię nim zdążyła uciec.
- Proszę... - spojrzałem na nią zdesperowany. - Pomóż mi tam się chociaż dostać niezauważonym. – była moją jedyną deską ratunku.
- Ale jak? – popatrzyła na mnie.
- Jeździsz autem przecież. - odparłem ciszej. - Do tego znasz na pewno jakieś tylne wejście do szpitala swojego ojca.- wymyślałem. Byłem wstanie zrobić wszystko, byleby tylko ją przekonać.
- Nie bądź bezczelny. - poprosiła. - Widzimy się przed lotniskiem. Mój Tata będzie czekał w czarnym audi A6. – odetchnąłem z ulgą. Cieszyłem się, że mi pomoże.
- Dzięki. - wziąłem głęboki wdech. Byłem już namierzany przez paparazzi, aledzięki niej mogłem uniknąć głupich pytań. Jak czuję się z myślą, że mój przyjaciel, brat nie żyje....
- Kto to jest? - zapytał kierowca, gdy zająłem tylne siedzenie.
- Jung Hoseok. - przedstawiłem się. Przeszli na inny język. Chyba włoski. Nie znałem go. Nie wiedziałem co mówią. Dziwiłem się, że Taehyung spotyka się z taką dziewczyną. Jest dość… sztywna? Ale mimo wszystko byłem jej wdzięczny, że mi pomaga.
- Chodź. – zawróciła się do mnie dziewczyna ,gdy samochód stanął. Ogarnęła mnie panika. Czułem przerażenie. Wysiadłem powoli z samochodu. Nie chciałem tam iść. Bałem się.
- W porządku? – zapytała mnie.
- Nie wiem. – odpowiedziałem zdenerwowany. Co ja mam zrobić? Dlaczego on umarł? Jak mam teraz…
- Gdzie... leży? - spytała.
- Nie wiem... - głos mi drżał. Czułem ogarniającą całe moje ciało panikę. Chwyciła mnie za rękę.
- Chodźmy....
Powiało grozą.
...Dziekuję wszystkim, którzy trzymali kciuki za moje maturki. Teraz wreszcie odpocznę pisząc nowe rozdziały i historię dla Was czytelników❤️
CZYTASZ
BTS- J-Hope
Fanfiction🎖️#8 jhope - 30.09.2021 Historia opowiadająca o artystce ,która musi przeciwstawić się rodzicom by podążać za pasją. Odcięta od finansów i zostawiona sama sobie wraca do rodzinnego miasta - Szanghaju. Próbuje powrócić do starych przyzwyczajeń ,ale...