,,,
Byłam wściekła na siebie. Na niego. Na wszystkich. Ale najbardziej nienawidziłam siebie. Idąc po tym ohydnym chodniku czułam jak powoli się załamuję. Nie mogłam znieść tego wszystkiego. Miałam wszystko. Byłam kimś. Ale byłam idiotką. Przeprowadziłam się do tego idioty Ximena i przez chwilę błyszczałam. Tymczasem ledwo wiąże koniec z końcem i nie potrafię być nawet zwykłą dziewczyną. Nie mogę być normalna. Zdobyć normalnego i fajnego faceta. Tylko zawsze kończę z idiotami.
- Kurwa... - wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Wypuściłam dym. To wszystko moja wina. Wszystkiemu jesteś sama sobie winna Shancai. Poczułam jak łzy ciekną mi po twarzy. Próbowałam je otrzeć. Nienawidziłam płakać w miejscach publicznych, ale nie nadążałam. W końcu oparłam się o ścianę jednego z budynku i przykucnęłam. Mam dość...
- Przepraszam. - usłyszałam głos nad sobą. Podniosłam niechętnie głowę. - Huaze Shancai? - spytał mnie mężczyzna. Wstałam.
- O co chodzi? - trochę oprzytomniałam.
- Proszę za mną. - chwycił mnie za ramię.
- Co? Niby dlaczego? - nie rozumiałam. Przestraszyłam się.
- Proszę nie utrudniać. - podniósł lekko swoją koszulkę ukazując policyjną odznakę. Jeszcze bardziej się przeraziłam, ale w duchu ucieszyłam się ,że to nie ludzie Ximena lub Shanga.
- Jest Pani obserwowana. - dodał szeptem i pociągnął mnie za sobą. Oczywiście jak idiotka rozglądnęłam się dookoła. Nikogo nie rozpoznałam ,ale to było wielce prawdopodobne, że ktoś już mnie obserwował. Nie myśląc wiele wsiadłam do samochodu ,który wskazał policjant.
,,,
- Czego chce Pan ode mnie? - zapytałam ,gdy mężczyzna odpalił silnik.
- Współpracy. - odparł. - Wiem ,że jesteś córką prezesa Huaze. - słysząc wzmiankę o moim ojcu od razu nacisnęłam klamkę by wyjść. Niestety była zablokowana. Spojrzałam na niego zabójczym spojrzeniem.
- Bardzo zastanawia mnie dlatego fakt ,że zadajesz się z Czerwonymi Smokami. - podał nazwę ludzi Ximena. - A tym bardziej twoja relacja z Czarnym. - przymrużyłam oczy. Zna Ximena to jeszcze niewiele. - Powiesz mi co wiesz o Czarnym i Bliźnie, a ja pomogę Ci się z tego wyplątać.
- A kto powiedział ,że tak mi jest źle? - o co mu chodzi?
- Sugeruję pomoc po tym jak okłamałaś, zdradziłaś miejsce kryjówki obcemu, a co gorsze wsiadłaś do samochodu gliny. - no dobra. Ma rację. Pomoc by się przydała.
- Skąd tyle wiesz? - zapytałam.
- Twój ojciec od początku twojej wyprowadzki kazał mi Cię śledzić. - zmrużyłam oczy. - Wiem wszystko prócz twojego pobytu w Rosji. Nie otrzymałem wizy. - zaniepokoiłam się.
- Kim Ty jesteś? - od początku nurtowało mnie to pytanie.
- Agentem od spraw bezpieczeństwa ze specjalizacją nielegalnych stowarzyszeń. Takich jak twoi koledzy na przykład. - milczałam. - Hu Jintao. - przedstawił się.
- Mój ojciec o wszystkim wie? - bałam się odpowiedzi.
- Jeszcze nie. - odparł. - Chcę Ci tylko pomóc.
- Czyli znowu mnie gdzieś wywieźć? - skinął głową.
- Ale nie tak szybko. - zatrzymał się pod komisariatem. - To co? - odwrócił się do mnie. - Będziesz współpracować?
- Zależy czy spodoba mi się oferta. - burknęłam czekając na otwarcie drzwi.
,,,
Usadzono mnie w ciemnym pokoju. Jego wnętrze oświetlała słaba lampka. Ogólny światłocień był średni. Ciężko było by jakkolwiek narysować perspektywę. Byłam sama. Powiedziano mi ,że ktoś zaraz przyjdzie ,ale wskazówka wciąż się przesuwała na zakurzonym zegarze ,a nikt się nie pojawiał.
- Halo? - odezwałam się w głuchą ciszę. - Nadal czekam! - krzyknęłam.
- Przepraszam. - do środka wszedł Hu Jintao. - Mieliśmy nagły przypadek. - przewróciłam oczami. Za Jintao weszła jakaś kobieta. Była biała. Przymrużyłam oczy.
- Na razie chcemy ,żebyś nadal utrzymywała kontakt z Czerwonymi Smokami. - odezwała się po angielsku i zapaliła światło. Po wnętrzu rozbiegła się ciepła poświata pomarańczy.
- Nie znam angielskiego. - skłamałam. Kobieta zajęła miejsce na przeciwko mnie.
- To dziwne. - stwierdziła nadal mówiąc po angielsku. - Jesteś córką prezesa Huaze. Myślałam ,że wszystkie dzieci Huaze są wykształcone i znają kilka języków. - spojrzałam na Jintao. Na pewno nie będę rozmawiać z jakimś obcokrajowcem.
- Shancai naprawdę nie znasz angielskiego? - popatrzył na mnie Jintao. Był średniego wzrostu mężczyzną około czterdziestki. Powróciłam wzrokiem na kobietę. Była jak zgaduję Europejką, a ściślej Brytyjką. Jej okropny akcent drażnił moje uszy.
- Znam. - odpowiedziałam po chińsku. - Nie lubię jej po prostu. - pokręcił głową rozczarowany.
- Patricia możesz mówić. - zwrócił się do białej.
- Świetnie. - uśmiechnęła się blondynka. Zmierzyłam ją chłodnym spojrzeniem. - W takim razie chcemy ,żebyś nadal utrzymywała kontakt z Czerwonymi Smokami i dostarczała nam potrzebnych informacji.
- Mam być kretem? - warknęłam oburzona.
- Jak zwał tak zwał. - wzruszyła ramionami. - Dzięki temu będziemy zapewnimy Ci ochronę ,a później wyjazd do innego kraju.
- Przecież wygodniej będzie mi pracować dla nich niż was. - nie rozumiałam.
- Możesz też stanąć przed sądem i odpowiadać za wszystkie przestępstwa, które udało nam się uzbierać. - kobieta podsunęła mi teczkę. - Otwórz. - poleciła. Zrobiłam to. Na pierwszej stronie rozpoczynała się lista moich zarzutów. Większość z nich nie należała do mnie tylko do Ximena lub Shanga. Czasem Kaspera lub Fang Fang.
- Ja tego nie zrobiłam. - odsunęłam stertę papierów od siebie.
- Mamy dowody. - pokręciłam głową. - To nie ja. - warknęłam.
- Ty czy nie Ty ...twoi koledzy i tak wyprą się wszystkiego i to Ty odpowiesz za to. - uśmiechnęła się blondynka. Byłam w totalnym gównie. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji.
- Powiem Wam wszystko jeśli na jutro zorganizujcie mi wyjazd do Seulu. - zmarszczyli czoła. Nie wiedzieli dlaczego proszę o Seul.
,,,
Następne rozdziały będą też z punktu widzenia Hoseoka😌🥰
CZYTASZ
BTS- J-Hope
Fanfiction🎖️#8 jhope - 30.09.2021 Historia opowiadająca o artystce ,która musi przeciwstawić się rodzicom by podążać za pasją. Odcięta od finansów i zostawiona sama sobie wraca do rodzinnego miasta - Szanghaju. Próbuje powrócić do starych przyzwyczajeń ,ale...