,,,
- Dobranoc. – pocałowałam go delikatnie, gdy Lei przyszedł sprawdzić czy na pewno znajdujemy się w osobnych sypialniach. Obydwoje nie byliśmy z tego powodu zadowoleni, ale nie chciałam psuć dobrej opinii Hoseoka.
- Dobranoc. – zaśmiał się cicho. Mnie też śmieszyła ta sytuacja. Mój brat stojący na straży mojego dziewictwa, które dawno przepadło. Uśmiechnęłam się. Hoseok przygryzł wargę by nie wybuchnąć śmiechem. To było naprawdę niedorzeczne. Zupełnie jakby Lei myślał, że nigdy tego nie robiłam.
- Dobranoc. – rozdzielił nas mój brat. Posłałam, więc ostatnie spojrzenie Hoseokowi i weszłam do swojego pokoju, a Lei tuż za mną. Zdziwiłam się.
- O co chodzi? – brat zamknął za sobą starannie drzwi.
- Chciałem porozmawiać z siostrą. Nie mogę? – złączył dłonie z tyłu pleców. Tą postawą przypominał mi ojca, choć Lei był o wiele przystojniejszy dużo odziedziczył po nim. Skinęłam głową.
- Przyjedziesz na ślub Ziwei? – zadał pytanie ,które mnie rozśmieszyło.
- Chyba żartujesz. – założyłam ręce na krzyż. – Po tym co mi zrobiła? Potraktowała? – nie wierzyłam, że w ogóle śmiał mnie o to zapytać.
- To twoja siostra. – odparł. Zaśmiałam się.
- To samo powiedziałeś jej ,gdy wręczała mi bilet do Rosji? – miałam pretensje.
- Nie było innego wyboru. – skinęłam głową.
- Oczywiście. – prychnęłam. - Najłatwiej jest tak powiedzieć i nic nie robić.
- Poszłabyś do więzienia. – przypomniał.
- Gdybyś to Ty lub Ziwei miał iść do pudła to ojciec wszystko by załatwił tak ,że nawet nigdzie nie pozostałby ślad o zarzutach. – nie wierzyłam ,że jest tak głupi.
- Nie zrzucaj winy za swoje decyzje na ojca. – zwrócił mi uwagę.
- Naprawdę? – zapytałam. – Po tylu latach nadal tego nie widzisz?
- Czego nie widzę? – pokręciłam głową.
- Tego ,że zawsze byłam do was porównywana? Że byłam zawsze najgorsza? Najgłupsza. Najmniej uzdolniona. – milczał. – Nie pamiętasz jak matka powiedziała przy całej rodzinie, że szuka dla mnie właściwego męża ,bo wie, że nic sama nie osiągnę? – jak mógł nie pamiętać takich sytuacji. Tego jak zawsze byłam za wszystko surowo karana.
- Albo wtedy ,gdy zbiliśmy wazon mamy? – czułam jak łzy nalatują mi do oczu. – Dlaczego tylko mnie ojciec uderzył? – głos mi zadrżał.
- Shancai… - zaczął, ale nie chciałam go słuchać.
- Zostaw mnie Lei. – poprosiłam. – Cieszę się, że mogłam tu przyjechać. Zobaczyć J-Hi i Tarrasa. Spotkać znów Mezhou i Xiao. Nie psuj mi tego weekendu. – popatrzył mi w oczy.
- A na mój? – zapytał. – Na mój ślub przyjdziesz? – odwróciłam wzrok.
- Nie wiem. – odparłam.
- Wiesz, że jeśli się nie zjawisz wszyscy będą o tym mówić. – uśmiechnęłam się.
- Jakoś nie zależy mi na tym co powiedzą o mnie media. – przyznałam szczerze. – Zresztą na pewno coś wymyślicie. Może znowu wyjechałam na wymianę, co? – zasugerowałam mu całkiem dobre kłamstwo.
- Jesteś moją siostrą Shancai. – powiedział poważnie. – Dlatego proszę Cię, żebyś przemyślała swoją odpowiedź. – westchnęłam. – Dobranoc. – skinęłam głową i wyszedł.
,,,
Szłam przez gęsty las. Co rusz zapadając się w zaspach śniegu. Potknęłam się o konar drzewa i upadłam. Rozcięłam sobie dłoń. - Cholera jasna! –zaklęłam i podniosłam się z ziemi. Rana mocno nie krwawiła ,więc nie było tematu. Nie wiedziałam gdzie idę.
- Lei! – usłyszałam znajomy głos. Dochodził gdzieś zza drzew. – Lei! Uważaj! - ruszyłam w tym kierunku. Po przedostaniu się przez zarośla i zobaczyłam rodzeństwo. Ziwei popchnęła Leia i razem upadli na śnieg. Zaczęli się śmiać. Byli młodsi. Może mieli po dziesięć lat. Zdziwiłam się. Co tu robię?
- Widziałaś gdzieś Shancai? – podniósł się mój brat i podał rękę siostrze by pomóc jej wstać.
- Nie. – pokręciła głową. – Pewnie znowu maluje. – prychnęła. – To jedyne co jej wychodzi.
- Nie mów tak. – skarcił ja chłopczyk.
- Tata powiedział, że będzie musiał ją wysłać za granicę. – dziewczynka otrzepała się od śniegu.
- Dlaczego? – Lei nie rozumiał. Był młodszy od Shancai o trzy lata ,więc było to zrozumiałe.
- Bo nie będzie się za nią musiał wstydzić. – odparła i ruszyli w moim kierunku.
- Dlaczego miałby się wstydzić Shancai? – młodszy wciąż dociekał.
- Bo nie jest mądra. – wzruszyła ramionami.
- Skąd wiesz?
- Słyszałam jak rodzice rozmawiają o jej szkole. – burknęła. – Nie jest dobra z żadnego przedmiotu.
- Przecież Shancai umie świetnie malować. – nie ustępował. – Też bym chciał rysować jak ona. – nie zdążyłam się schować za drzewem, więc omal na mnie nie wpadli.
- Chodźmy do domu. – powiedziała Ziwei i minęli mnie zupełnie jakby mnie tam nie było. Poczułam się okropnie. Naprawdę siostra ma mnie za tak głupią osobę? Do tego ojciec już wtedy mówił o mnie same złe rzeczy? Ukucnęłam i objęłam się ramionami. Naprawdę znaczę tak mało dla mojej rodziny?
,,,
Wesołych świąt!
CZYTASZ
BTS- J-Hope
Fanfiction🎖️#8 jhope - 30.09.2021 Historia opowiadająca o artystce ,która musi przeciwstawić się rodzicom by podążać za pasją. Odcięta od finansów i zostawiona sama sobie wraca do rodzinnego miasta - Szanghaju. Próbuje powrócić do starych przyzwyczajeń ,ale...