psycho

124 13 0
                                    

,,,

- Hej... - zauważyłam Hoseoka przy wyjściu ze szpitala. Spojrzał na mnie i mnie przytulił.

- Co tu robisz? - zdziwiłam się. Myślałam ,że wyleciał już do Seulu.

- Musiałem Cię zobaczyć. - odparł. - Jak się czujesz?

- Lepiej. - przyznałam. - Wychodzę. - wskazałam na ochroniarzy ojca.

- Nie dopuścili mnie do Ciebie. - zaśmiałam się.

- Przepraszam... Byłam w takim szoku... - wyjaśniłam. Przytulając się bardziej do niego. - Nie wiedziałam co robić. Potrzebowałam pobyć sama. 

- Rozumiem. - czułam ,że jest do mnie zdystansowany. Nie wiedziałam czemu.

- A Ty jak się czujesz? - odsunęliśmy się od siebie.

- W porządku. - odparł.

- Może pojedziesz ze mną do domu moich rodziców? - zaproponowałam z nadzieją ,że się zgodzi. - Wszystko Ci wytłumaczę... Porozmawiamy.

- No nie wiem...

- Hoseok... Proszę... - chwyciłam go za rękę. - Jeśli masz jeszcze czas do wylotu to spędźmy go razem. - poprosiłam. Skinął głową.

- Jutro wylatuję. - uśmiechnęłam się ,gdy ścisnął moją dłoń.

- Przepraszam... Za to wszystko. - spojrzałam w jego oczy.

- Już dobrze. - uśmiechnął się. - Cieszę się ,że nic Ci nie jest. - wymusiłam uśmiech. Fizycznie nie ,ale psychicznie...

,,,

- Pójdźcie na razie do pokoju Shancai. - powiedziała moja mama. - Później was zawołamy na kolację. - skinęliśmy głową i wspięliśmy się po schodach w górę. Denerwowałam się. Czułam ,że coś jest nie tak z Hoseokiem. Zaraz coś powie i wszystko się zepsuje. Byłam tego pewna. Martwiłam się. On jutro wylatuje. Leci później do Tokio. Ja lecę do Soczi. Matko... Jak my to ogarniemy?

- To tutaj. - wskazałam pokój. Weszliśmy do środka. W pokoju stała moja mała walizka z mieszkania Katii. Zdziwiłam się, ale nic nie powiedziałam. Skąd się dowiedzieli gdzie mieszka Katia? Aaa... Mój tata, pomyślałam odpowiadając sama sobie na pytanie.

- Trochę ciemno. - stwierdził Hoseok podchodząc do zasłon i odsuwając je. Faktycznie pokój był ciemnoszary ze wstawkami czarnego.

- Jutro wyjeżdżam do Japonii. - stanął do mnie przodem. Skinęłam głową. - Z Japonii lecę od razu do Stanów Zjednoczonych. Mam tam do podpisania kontrakt z jedną wytwórnią. - patrzyłam na niego. Obserwowałam jego twarz. Był zmęczony. Zły. Zrezygnowany.

- Rozumiem.

- Nie wiem kiedy wrócę ze Stanów. - przyznał.

- Ja wyjeżdżam zgodnie z planem w poniedziałek do Rosji. - odparłam.

- Nie boisz się? - spojrzał mi w oczy.

- Boję. - powiedziałam. - Dlatego wyjeżdżam.

- Co się stało... Tej nocy? - zapytał w końcu.

- Jakaś dziewczyna zaczepiła mnie w metrze mówiąc ,że Cię mają. - założyłam ręce na ramiona. Nie chciałam się przyznawać, że poszłam tam tylko dla niego.

- Poszłaś tam przeze mnie? - uciekłam wzrokiem.

- Mhm. - mruknęłam niezadowolona.

- Co się później stało? - jakby stał się milszy.

- Wiesz przecież. - stwierdziłam.

- Chodzi mi o to jak już mnie zabrali. - westchnęłam ciężko.

- Uderzono mnie i straciłam przytomność. - odparłam.

- Kto Cię uderzył? - przewróciłam oczami.

- To kolejne przesłuchanie? - zmierzyłam go wzrokiem. - Jak chcesz to poproszę prokuratora o skan moich zeznań.

- Shancai. - przerwał mi. - Wiesz, że nie o to mi chodzi. Chcę wiedzieć co Ci się stało. Jak się czujesz.

- Później obudziłam się w jakimś magazUmarł - wróciłam wspomnieniami do tamtej chwili. - Ximen krzyczał coś do mnie. Nie mogłam się skupić. Strasznie bolała mnie głowa. - opowiadałam. - Rozległ się strzał zza moich pleców. Ximen również nacisnął spust. Usłyszałam krzyk. Ximen upadł. - zacisnęłam dłonie w pięści. - Zginął na miejscu. Krzyki jednak nie ustawały. Rozpoznałam w nich Shanga... Mojego przyjaciela. - wyjaśniłam. -  Pobiegłam do niego. Kula trafiła w brzuch. Krwawił... - czułam jak łzy płyną mi po twarzy. - Umarł na moich rękach... - chłopak podszedł do mnie i mocno mnie objął.

- Przykro mi. - szepnął. - Musi to być dla Ciebie strasznie ciężkie.

- Dlatego nikogo nie wpuszczano do mnie... Każdy był potencjalnym...

- Spokojnie. - przytulił mnie jeszcze mocniej. - Teraz już jesteś bezpieczna. - zamknęłam oczy. - Proszę Cię byś nigdy więcej nie ryzykowała tak dla mnie. - poprosił.

- Jakbym mogła zostawić Cię...

- Następnym razem masz mnie zostawić. - powiedział stanowczo.

- Następnym razem? - zdziwiłam się ,że teraz on coś wymyślił.

- Tak tylko powiedziałem. - uśmiechnął się do mnie. Skinęłam głową.

- Będziesz bezpieczniejsza w Soczi. - stwierdził w końcu. - Żałuję tylko ,że nie mogę odwieźć Cię na lotnisko. - uśmiechnęłam się.

- Ale ja mogę Ciebie.

,,,

Przepraszam za opóźnienia ,ale miałam urodzinki oraz matury zbliżają mi się coraz bardziej. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
❤️❤️❤️

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz