he's rich

570 28 2
                                    

,,,

- Co robisz? - zdziwił się ,że dotknęłam jego ramienia. Był wręcz oburzony.

- Ratuję Ci tyłek. - odparłam sycząc.

- Co? - nie rozumiał.

- Po prostu chodź. - ciągnęłam go za sobą. Im dalej od Jaspera i Shanga tym lepiej. Gdyby wydało się ,że wcale go nie znam mogłabym mieć przerąbane.

- Gdzie idziemy? - traciłam powoli cierpliwość. - Znasz mnie?

- Nie! - zatrzymałam się w jakimś zaułku. - Nie znam Cię, ale uratowałam Cię przed bójką. Starczy przesłuchania?

- Czemu? - policzyłam do trzech. No co za tępy typ.

- Bo tacy jak ty nie mają prawa tutaj przebywać. - powiedziałam zła.

- Tacy jak ja? - przewróciłam oczami.

- Nie dziękuj. - poklepałam go po ramieniu i ruszyłam wzdłuż Nanjing road.

,,,

- Hej! - usłyszałam jego głos za sobą. - Poczekaj! - zaczął mnie doganiać. Zanim zdążyłam włożyć słuchawki do uszu już przy mnie był. Miał dobrą kondycję. Zmierzyłam go wzrokiem ,gdy stanął tuż przede mną. Był przystojny. W moim typie. Ciemne oczy i piękne usta.

- O co chodzi? - włożyłam ręce w kieszenie spodni.

- Nie mam telefonu. Ani portfela. - przyznał. - Jestem tutaj pierwszy raz...

- To nie mój problem. - stwierdziłam.

- Proszę ,pomóż mi. - chwycił mnie za rękę. - Mogę Ci zapłacić. - zaproponował zdesperowany. Przymrużyłam oczy.

- Przecież nie masz portfela. - zauważyłam.

- Ale gdy pomożesz mi odnaleźć hotel zapłacę. - zastanowiłam się. Rodzice przez to ,że nie chciałam z nimi zamieszkać odcięli mnie od pieniędzy ,a jutro mija termin opłacenia wynajmu.

- Pięć tysięcy juanów. - zażądałam.

- Stoi. - zgodził się bez namysłu. Zaskoczył mnie. Kim on do cholery jest ,że ma tyle pieniędzy? Mam nadzieję ,że nie jest naprawdę kolegą mojego sztywnego braciszka.

- Jak się nazywa hotel? - zapytałam.

- Shanghai Tower. - zrobiłam wielkie oczy.

- Ten najwyższy wieżowiec? - nie dowierzałam.

- Możliwe. - przyznał i ruszył za mną.

,,,

- Skąd znasz koreański? - zagadnął, gdy mijaliśmy kolejne przecznice. Byliśmy już blisko.

- Mieszkałam w Korei do siedmiu lat. - odparłam sucho.

- Dobrze mówisz po koreańsku. - pochwalił mnie.

- Dzięki. - uśmiechnęłam się i spojrzał mi w oczy. W końcu ktoś docenił moje umiejętności językowe. - Skąd jesteś? - zaśmiał się ,a jego usta ułożyły się w kształt serduszka.

- Gwanju. - uśmiechnął się. - Ale mieszkam od dawna w Seulu. - skinęłam głową. - A Ty?

- Dwa tygodnie temu wróciłam z Soczi. - zmarszczył brwi. - Z Rosji. - domyśliłam się ,że może nie wiedzieć gdzie to. - W każdym razie... Ogólnie jestem z Szanghaju. - zatrzymałam się kilkanaście metrów przed hotelem. - To tu. - wskazałam wieżowiec. - Przelejesz ,wystawisz czek czy gotówka?

- Jak masz na imię? - wyminął moje pytanie.

- Huaze Shancai. - odparłam.

- Jung Hoseok. - podał mi rękę. Uścisnęłam ją, a on przytrzymał bym nie puściła. - Umówisz się ze mną na kawę? - zaskoczył mnie niesamowicie. Jednak spojrzałam na ten hotel, a potem na jego ubrania. Od dwóch lat żyje na kocią łapę.

- Dobra. - zgodziłam się. - Ale dostanę pieniądze? - wolałam się upewnić.

- Aż taką jesteś materialistką? - uśmiechnął się z przekąsem.

- Nie. - spoważniałam. - Nie musisz płacić. - stwierdziłam. Poczułam się okropnie. Jak jakaś panienka do towarzystwa. - Miło było Cię poznać Hoseok. - przywróciłam swoją dawną siebie. To było dziwne uczucie.

- Żartowałem. - uśmiechnął się. - Umówiliśmy się na pięć tysięcy juanów. Dostaniesz je jutro przy kawie. W porządku? - był bardzo pozytywną osobą.

- W porządku. - powtórzyłam za nim jak echo. Chwycił mnie za rękę i podszedł do jednego z ochroniarzy hotelu.

- Proszę zawieźć ją na adres ,który poda i dać dane kontaktowe do mnie. - polecił postawnemu facetowi w czarnym garniturze. Mężczyzna skinął głową i wskazał mi grafitowego Mercedesa.

- Kim jesteś Hoseok? - zapytałam nim zdążył zniknąć za szklanymi drzwiami.

- Poczytaj w Internecie Shancai. - uśmiechnął się do mnie i przeszedł przez szklane drzwi.

- Zapraszam Panią do samochodu. - ochroniarz otworzył mi drzwi ,a gdy zajęłam miejsce zamknął je za mną. Byłam w szoku. Poczułam się jak kiedyś. Przecież mieszkając z rodzicami miałam mnóstwo pieniędzy. Miałam własnych szoferów. Nie musiałam się niczym przejmować. Na wszystko było mnie stać. Jednak ,gdy zrezygnowałam z baletu i poszłam na malarstwo... Straciłam dużą część wsparcia finansowego rodziców. Po pół roku wysłali mnie do Soczi ,by nauczyć życia w biedzie. Teraz wróciłam i myśleli ,że zrezygnuję z tych "beznadziejnych i bezwartościowych" studiów. Jednak nie zrobiłam tego. Nawet pobyt w obskurnym akademiku ,który dzieliłam z balerinami nie sprawił ,że zrezygnowałam z malarstwa. Brnąc dalej w swoje musiałam wynająć mieszkanie, które dzielę z ćpunką, a na które nawet z moimi oszczędnościami mnie nie stać. Odwróciłam się za siebie by spojrzeć na ten luksusowy hotel. Jung Hoseok, pomyślałam. Może jest moją szansą na przeciwstawienie się rodzicom.

,,,

😁miłego dzionka

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz