Paris

117 11 0
                                    

...

- Czyli mówisz ,że już skończyłaś studia. - uśmiechnął się Hope ,gdy leżałam na jego nagiej klatce piersiowej. W końcu trochę przytył i wyglądał o wiele lepiej. Nie był już taki blady.

- Muszę jeszcze wrócić by odebrać dyplom i jakieś papierki podpisać. - odparłam.

- A co z mieszkaniem?

- Przecież nie zamieszkam z Tobą od razu. - spojrzałam na niego.

- Dlaczego niby? - zdziwił się.

- Przecież... - sama nie wiedziałam.

- Mieszkaliśmy już razem. Znasz ten dom. Będziesz miała dużo miejsca. - zaczął mnie przekonywać.

- Nawet mi się jeszcze nie oświadczyłeś. - wytknęłam mu i się podniosłam. Wciąż miałam do niego o to pretensje.

- Naprawdę chcesz ,żebym Ci się oświadczył? - zapytał z pełną powagą. Skinęłam głową.

- Oczywiście ,że tak. - odparłam lekko obrażona, że sam na to nie wpadł.

- Dobrze. - powiedział. - Oświadczę Ci się. - zamrugałam oczami.

- Serio? - trochę byłam zła ,że chce się oświadczyć przez to ,że ja tego chcę.

- Chciałem zrobić to już dawno. I w sumie powinienem. - sięgnął do szuflady znajdującej się w nocnej szafce. Zerknęłam na niego. No chyba nie oświadczy mi się teraz?

- Proszę. - podał mi białą kopertę. Rozczarowałam się od razu. Oczekiwałam pierścionka.

- Co to? - popatrzyłam na niego. Uśmiechnął się.

- No przecież nie oświadczę Ci się w jakimś zwykłym miejscu. - wskazał kopertę. Skinęłam głową i otworzyłam ją. Wyciągnęłam kartkę ze środka. Wycieczka do Paryża. Zamurowało mnie. Do Paryża? Na dwa tygodnie?

- O Boże... - zasłoniłam dłońmi usta.

- Podoba się prezent? - uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam.

- Nie wierzę. - szepnęłam.

- Masz tydzień ,żeby poogarniać sprawy na uczelni. - powiedział.

- Tydzień? - przestraszyłam się.

- Żartuję. - zaśmiał się. - Katia powiedziała ,że odbierze za Ciebie dyplom i dokumenty.

- Słucham? - zdziwiłam się.

- Wiedziałem ,że przylecisz. - uśmiechnął się. - HaRam mi powiedziała ,że masz umówioną wizytę w szpitalu.

- Więc wszystko załatwiłeś?

- Dokładnie tak. - pocałował mnie delikatnie.

- No to się zbieramy. - podniosłam się.

- Co? - przeciągnął się. - Dlaczego?

- Mamy wizytę u ginekologa. - uśmiechnęłam się. - Może dowiemy się w końcu jakiej jest płci.

- HaRam mówiła ,że dopiero w piątym miesiącu będzie wiadomo.

- No... Wiem. - oklapłam na łóżku. - Chciałabym już po prostu wiedzieć czy Shang-chi...

- Shang-chi? - przerwał mi od razu.

- Nie podoba Ci się? - przestraszyłam się.

- Podoba. - odparł. - Chcesz zamieszkać w Chinach? - zamrugałam oczami.

- Właśnie... Musimy zdecydować gdzie chcemy wychować dziecko. - skinął głową. Wiem ,że średnio martwił się dzieckiem. Cieszył się ,ale nie tak jak ojciec. Po prostu chciał bym była szczęśliwa. Czułam to ,że kocha bardziej mnie niż dziecko, a ja... Dla mnie teraz dziecko stało się priorytetem.

- Soczi odpada. - zapewnił od razu. Przymrużyłam oczy. - Szanghaj albo Seul.

- Wolisz Seul. - stwierdziłam.

- To prawda.

- Zostańmy więc tutaj. - postanowiłam.

- Tak po prostu się zgadzasz? - wzruszyłam ramionami.

- Myślałam o tym. - przyznałam. - HaRam pracuje w szpitalu. W razie czego nam pomoże z dzieckiem.

- Sama jest w ciąży. - przypomniał.

- Wiem...

- Mówiłaś jej ,że spodziewamy się dziecka? - pokręciłam głową.

- A powiesz?

- A powinnam? - zaciekawiło mnie to. Nie chce żeby HaRam wiedziała?

- Powinnaś. - odetchnęłam z ulgą. Nie chce tego ukrywać.

- Wracając. - wtulilam się w jego ramiona. - Tu są wujkowie naszego dziecka z rodzinami. Chciałabym ,żeby nasze dziecko miało dużą rodzinę. Żeby wszyscy go kochali.

- Tak będzie. - zapewnił mnie ściskając moją dłoń. Położyłam jego rękę na swój brzuch. Chciałam by pragnął tego dziecka tak samo mocno jak ja.

- Jeszcze nie czuć wyraźnie ruchów. - uśmiechnęłam się.

- Naprawdę będę tatą? - skinęłam głową. - Nadaję się? - miał pewne wątpliwości. Sama wiele razy zadawałam sobie to pytanie. Czy będę dobrą matką? Czy nadaję się?

- Tak. - uśmiechnęłam się. - To co? Jedziemy do twojej przyjaciółki?

- Lubisz ją jednak? - zdziwił się. Wzruszyłam ramionami.

- Pomogła Ci ,gdy mnie nie było. - stwierdziłam. - Jestem jej wdzięczna ,choć wiem ,że mnie nie lubi. Przyjaciółkami nie będziemy ,ale jej szpital jest dobry.

- To prawda. - zgodził się. - Czyli zgadzasz się na naszą wycieczkę do Paryża?

- No pewnie! - krzyknęłam szczęśliwa. - Wszystko Hoseok się teraz układa. Będzie dobrze. - uśmiechnął się.

- Kocham Cię Shancai. - pokiwałam głową.

- Wiem. - wyszczerzylam się.

...

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz