Good girl

271 17 1
                                    

,,,

- Wszystko w porządku? - podszedł do mnie Hoseok. Odprowadziłam Katię na uniwersytet i postanowiłam go odwiedzić na zajęciach. Jednak nie chciano mnie wpuścić do budynku i Hoseok musiał zejść. By potwierdzić moją tożsamość.

- Przepraszam. - spojrzałam na niezadowolonych ochroniarzy. - Nie chciałam robić kłopotów. - zaśmiał się.

- Ty? Mi? Kłopotów? - roześmiał się szeroko. - Ty sama w sobie jesteś kłopotem Shancai. - pocałował mnie niespodziewanie. Jego ochroniarze spojrzeli na mnie zabójczym wzrokiem. Bałam się ,że ktoś nas zobaczy. Na przykład Ximen.

- Wszyscy się na nas patrzą. - zwróciłam mu uwagę.

- Przeszkadza Ci to? - zdziwił się. Uciekłam wzrokiem. - Wstydzisz się mnie? - udał oburzenie.

- Widzę ,że jesteś zajęty ,więc przyjdę później. - odsunęłam się od niego. Czułam się niekomfortowo.

- Shancai. - chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie. - Nie wygłupiaj się. - byłam dziwnie zdenerwowana. Jednak nie czułam ,żeby było to winą tego ,że mnie pocałował lub ,że wszyscy to widzieli. Bałam się ,że Ximena go skrzywdzi. Wydawało mi się ,że nas obserwują.

- Nie wygłupiam się. - powiedziałam stanowczo i przybliżyłam się do niego. - Coś jest nie tak. - szepnęłam całując go w polik. - Zostań u siebie. Przyjadę później. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę ulicy.

- Shancai! - miał pretensje. Wyczułam to w jego tonie głosu. Odwróciłam się. Podbiegł do mnie. - O czym Ty mówisz? To ja mam Ciebie chronić ,a nie Ty mnie. - popatrzyłam na niego pobłażliwie. Był strasznie przystojny. Jego usta w kształcie serca. Jego wiecznie śmiejące się oczy. Chciałam podejść do niego i spędzić z nim resztę dnia ,ale po ulicy rozbiegł się dźwięk strzału. Ochroniarze od razu otoczyli Hoseoka. Rozejrzałam się dookoła. To był snajper na dachu sąsiedniego budynku. Jasper nigdy nie chybi. To miało być kolejne ostrzeżenie. Spojrzałam w jego stronę. Wiedziałam ,że mierzył we mnie. Widzi mnie i wciąż obserwuje.

- Masz nie wychodzić z budynku Hoseok. - nakazałam i pobiegłam wzdłuż chodnika.

- Shancai! - wołał za mną. Jednak już byłam daleko. Słyszałam jak kilka osób z przechodniów rusza za mną. Nie sądziłam ,że jestem aż tak dla nich ważna. Co takiego ważnego wiem? Co mi powiedzieli ,że chcą mnie zabić? Zaczęłam się zastanawiać. Naprawdę nie wiedziałam niczego nadzwyczajnego. Zatrzymałam się w bocznej uliczce. Była ślepa. Źle wbiegłam. Podjęłam decyzję ,która może zaważyć na moim życiu. Próbowałam uspokoić oddech. Już wyobrażałam sobie nagłówki gazet lub plotkarskich stronek internetowych. "Córką ministra Huaze zamordowana przez szanghajską mafię." Odwróciłam się do osób ,która wbiegła za mną w uliczkę. Nie znałam tego chłopaka. Był ubrany na czarno. Miał maskę i czapkę. Jednak nie rozpoznałam jego oczu.

- Ximena kazał przekazać paczkę. - położył pudełko przed moimi nogami. Zmarszczyłam czoło. Odsunęłam się jeszcze dalej. Mężczyzna zdjął górę i odsłonił mi zawartość. Ledwo powstrzymałam swój krzyk. Wewnątrz znajdował się palec. Ludzki palec.

- Co..to? - zapytałam drżącym głosem.

- Należy do twojego przyjaciela Shanga. - odpowiedział. - Następna będzie jego głowa. - byłam przerażona. - Jeśli znów usłyszymy ,że widziano Cię w towarzystwie policji. - patrzyłam na niego uważnie. Był nowy. - Zginie. - specjalnie sprowadzili nowego. Wiedzą, że mogłabym mieć haka na znanych mi członków.

- Powiedz Ximenowi ,że chcę się z nim widzieć.

- On nie ma czasu na... - dostał szklaną butelką w głowę. Tak zwanym tulipanem. Rozbita butelka w połowie całkiem przypomina tego kwiatka. Oprawca nowego zmierzał teraz ku mnie. Wiedziałam kim jest.

- Czego chcesz? - splunął na ulicę i wsadził zakrwawione dłonie w kieszenie. Kiedyś uważałabym go za odważnego i godnego podziwu. Dzisiaj wiem ,że jest zwykłą szują.

- Wyjeżdżam z bratem. - odparłam. - Chciałam żebyś wiedział , że wrócę. - zaśmiał się.

- Psy Ci pomogły?

- Sama sobie pomogłam. - warknęłam. - Takie groźby mnie nie ruszają. - kopnęłam pudełko. - Nikogo nie wydałam.

- A ja myślę , że jednak się wysypałaś. - zbliżył się do mnie. Nie mogłam uwierzyć ,że taki typ był kiedyś moim chłopakiem. A co gorsze ,że kiedyś go kochałam i podziwiałam za to kim jest.

- Za co chcesz mnie zabić? Wiem coś, czego nie powinnam wiedzieć? - spojrzałam mu w oczy. Miał rozszerzone źrenice.

- Ćpasz. - roześmiałam się. - Wielki Ximen ćpa. - zawsze stronił od tego. Uważał, że tylko słabi biorą. Zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Zabolało, ale byłam przyzwyczajona.

- Pilnuj się. - nakazał. - Jeśli zobaczę Cię jeszcze raz w towarzystwie psów zabiję Shanga , tą ruską dziwkę i twojego koreańskiego tancerzyka. - zapalił papierosa.

- Bądź grzeczną dziewczynką. - roześmiał się i odszedł. Co za chuj, pomyślałam. Westchnęłam ciężko.

,,,

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz