happy

484 26 2
                                    

,,,

Po kawie przeszliśmy się do Muzeum ,w którym trwała wystawa mojej uczelni. Chłopak chciał zobaczyć moje prace.

- Naprawdę masz talent. - zatrzymał się przy obrazie ,który przedstawiał ponurego żniwiarza.

- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Ten. - podeszłam do wizerunku dwóch baletnic. - Namalowałam w Moskwie.

- Znałaś te dziewczyny? - wskazał baletnice.

- Mieszkałyśmy razem w akademiku. - wyjaśniłam. - Tatiana i Sonia są baletnicami. Poprosiłam je by mi pozowały. Ze względu na ich idealne proporcje ciała.

- Ty też byś się nadawała na baletnicę. - zrozumiał mój przekaz "idealnych proporcji ciała". Uśmiechnęłam się.

- Trenowałam balet od szóstego roku życia. - przyznałam. Spojrzał na mnie zdumiony.

- Balerina? - zaśmiał się.

- Nie tylko Ty umiesz tańczyć. - szturchnęłam go w ramię.

- Czemu od razu nie powiedziałaś? - dziwił się.

- Bo od trzech lat nie tańczę. - odparłam. - Musiałam wybrać balet lub malarstwo.

- Dlaczego wybrałaś więc malarstwo? - jakby miał pretensje,

- Wolę malować. - stwierdziłam. - To tak jak Ciebie by spytano dlaczego wolisz taniec od rapu.

- Dlatego ,że... A rozumiem. - zaśmiał się. - Masz rację.

- Wiem. -uśmiechnęłam się i poczułam dotyk. Chłopak złapał mnie za rękę. Zerknęłam na niego z ukosa. Uniósł brwi ,a potem je opuścił. Zaplotłam więc palce w jego dłoń.

,,,

- Shancai... - zatrzymał mnie nim wsiadłam do auta. Cofnęłam się i podeszłam do niego. - Może przyjdziesz jutro na próbę moich uczniów? - chwycił mnie za rękę.  Stanęłam więc bliżej niego.

- O której i gdzie? - uśmiechnął się.

- Przyjadę po Ciebie o siedemnastej tylko wyślij mi swój adres. - objął mnie w talii.

- Nie... Lepiej nie. - od razu zobaczyłam wizję jak chłopak staje przed moją obskurną kamienicą. Wchodzi po schodach na samo poddasze i tam odkrywa mój śmierdzący pokoik z naćpaną współlokatorką. - Zresztą jestem jutro umówiona. - przypomniałam sobie o interesach z Jasperem i Shangiem.

- Z kim? - zmarszczył czoło.

- Pracuję też w klubie. - wypaliłam. - Nocnym. - chciałam się go pozbyć. Byliśmy obserwowani, a konkretniej ja.

- Po co? - nie rozumiał. - Przecież było Cię stać na wyjazd do Soczi... - myślał, że nie jestem biedna.

- Nie jestem celebrytką. - założyłam ręce na krzyż. - Nie spotkamy się więcej. - stwierdziłam. - Więc wykasuj mój numer. - poradziłam. Kątem oka dostrzegłam Jaspera i jego kumpli. Co tu robią?

- Shancai...co? - był totalnie zaskoczony.

- Cześć. - przebiegłam szybko na drugą stronę ulicy i przyspieszyłam. Wiedziałam ,że zaraz Jasper zagrodzi mi drogę.

,,,

- Co to za bogaty typ? - nie musiałam długo czekać, a Jasper już mnie dogonił.

- Tancerz. - odparłam. - Chodził z Leiem do szkoły, a potem spotkaliśmy się kilka razy na balecie. - kłamałam.

- Serio byłaś baleriną? - zakpił, a Fang Fang chwyciła mnie pod rękę. Dziewczyna była niezbyt mądra, ale potrafiła świetnie rysować.

- I to jaką. - zaśmiała się Fang Fang. Jej rude włosy trafiły na moją twarz.

- Co z nim robiłaś? - wypytywał głupio. Wyjęłąm włosy koleżanki z ust i założyłam ręce na krzyż.

- Nie twój interes Jasper. - powiedziałam i szłam dalej.

- Raczej mój skoro kradniesz z nami auta, a on ma całkiem niezłą furę.

- To nie jego. - skłamałam. - On jest zwykłym tancerzem. - mówiłam. - Myślisz, że po co się z nim spotkałam? - grałam jakbym była po jego stronie. - Przecież spławiłam go jak tylko dowiedziałam się, że nie śmierdzi groszem.

- A jego ciuchy? - kurde.

- Sieciówki. - wymyśliłam szybko. Nie chciałam, żeby go okradli. A już tym bardziej ,żeym ja brała w tym udział.

- Dobra. - chyba mi uwierzył. - Jutro będziesz?

- Będą nowe samochodziki. - wtrąciła się Fang Fang. Przewróciłam oczami.

- Będę. - zapewniłam. Choć wcale nie chciałam tam być. Wiem, że z tego zawsze są same kłopoty. Jednak jeśli się wycofam mogę mieć jeszcze większe problemy.

- To dobrze. - spojrzał na mnie Jasper. - Shang chce wystawić Cię do pierwszego toru. - przymknęłam powieki.

- Kiedy dostanę pieniądze?

- Jak wygrasz wyścig. - skinęłam głową. Nienawidzę swojej pracy, ale jakoś muszę zarabiać. Przecież z samych okładek się nie utrzymam. W tym momencie pożałowałam tego, że nie wzięłam pieniędzy od Hoseoka.

,,,

- Hoseok? - zadzwoniłam do niego wieczorem. Xian Si wyszła na miasto ,więc byłam sama.

- Myślałem, że nie chcesz już mieć kontaktu. - odezwał się pretensjonalnie. Zacisnęłam pięści.

- Przepraszam, ale nie mogę Ci tego wyjaśnić. - miałam wyrzuty sumienia. Najchętniej wszystko bym mu powiedziała i wyrzuciła to wreszcie z siebie.

- Czemu? - nie rozumiał.

- Jak chcesz to jutro Ci wyjaśnię na próbie twojej grupy. - spróbowałam go do siebie przekonać. Naprawdę go polubiłam.

- Mam po Ciebie przyjechać? - zaproponował.

- Nie. - dla twojego bezpieczeństwa, lepiej nie. Pomyślałam. - Sama dojadę.

- Jak chcesz. - pewnie wzruszył ramionami.

- Podobam Ci się? - spytałam bezpośrednio. Nastała chwila ciszy. Wolałam wiedzieć na czym stoję. Czy warto mi ryzykować. Pożałowałam swoich słów, ale nie mogłam już ich cofnąć. Lepiej od razu dostać kosza, a nie łudzić się jak z Ximenem.

- Tak. - odparł. Moje serce przyspieszyło. O mało co nie zapiszczałam ze szczęścia.

- Wyślij mi adres. - rozłączyłam się pełna powagi. Jednak ,gdy tylko odłożyłam telefon zaczęłam skakać z radości.

,,,

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz