lost

102 11 0
                                    

...

Obudziłam się mokra od potu. Podniosłam się na równe nogi i odsłoniłam zasłony. Nie służyło mi mieszkanie w wynajętym apartamencie. Za ścianą spała moja mama. Nie chciałam jej obudzić, ale potrzebowałam teraz z kimś porozmawiać. Coraz częściej mam koszmary z Hoseokiem. Ten był jednak najbardziej rzeczywisty. Wspomnienie Shanga też mnie mocno zabolało. Tyle czasu już minęło od jego śmierci, a ja nadal pamiętam ten moment.

- Kochanie? - usłyszałam za sobą. Obróciłam się w stronę drzwi. Mama stała w halce i przyglądała mi się.

- Nie możesz spać? - zapytała.

- Miałam zły sen. - przyznałam.

- Po tylu latach nadal miewasz koszmary? - podeszła bliżej. Usiadła na łóżku. Skinęłam głową. Nie sądziłam ,że wiedziała o tym ,że miałam problemy.

- Co Cię dręczy? - wzruszyłam ramionami.

- Niedługo kończę studia. - zaczęłam. - Co będę robić później?

- Przecież świetnie sobie radzisz. - stwierdziła. - Masz własne wystawy. Bierzesz udział w wielu projektach. Jesteś zapraszana na gale.

- To prawda. - zgodziłam się z nią.

- Tego przecież chciałaś. - uśmiechnęłam się.

- Tak...

- Więc o co chodzi? - dziwnie było z nią tak rozmawiać. Rzadko miałam ten przywilej.

- Tak naprawdę to zawsze chciałam mieć rodzinę. - przyznałam szczerze. - Rodzeństwo, rodziców...

- Jesteśmy tu z Tobą. - odparła.

- Wiem i dlatego boję się to stracić. - przysiadłam się do niej. - Mam wsparcie Ziwei. Pierwszy raz czuję ,że znaczę coś dla mojej siostry. Mam szwagra... Mój brat z przyjacielem też przyjechali ,aż tutaj. No i w końcu mam też twoje wsparcie.

- Wiem ,że zawiodłam Cię. - powiedziała. - Zdaję sobie z tego sprawę. Żałuję tego. Ale teraz chcę to naprawić. Tak samo jak Ziwei i twój ojciec.

- Bo zaszłam tak daleko? - miałam pretensje. - Dopiero teraz ,gdy jestem szanowana i coś osiągnęłam?

- Kochanie... Wiesz ,że chcieliśmy dla Ciebie jak najlepiej. Razem z ojcem posłaliśmy Cię do szkoły baletowej ,bo tego chciałaś. Zrezygnowałas z niej ,gdy byłaś już prawie u szczytu... Zostawiłaś wszystko i podjęłaś studia ,które... Miały słabe perspektywy. Chcieliśmy zawsze twojego dobra.

- Dlatego próbujecie teraz ukartować moje małżeństwo z Mezhou? - uciekła wzrokiem.

- Wiesz co myślimy o Hoseoku. - pokręciłam głową.

- Nie zapewni Ci stabilności i bezpieczeństwa. A tego potrzebuje młoda matka.

- Ale ja go kocham.

- To samo mówiłaś o tym... Ximenie? - wstałam. Najchętniej bym stąd wyszła, ale był środek nocy.

- Nie wściekaj się. - poprosiła. - Nie mam racji?

- Masz. - przyznałam. - Dlatego mnie to boli.

- Mezhou jest odpowiedzialny. Zapewni Ci opiekę, spokój.

- I jest synem prezydenta? - dotknęła mojego ramienia.

- Nie. - zaprzeczyła. - Nie jest ćpunem, alkoholikiem... Nie potrzebuję terapii i psychologa.

- To powinnam go zostawić? Bo ma problemy?

- Sama mało masz problemów?! - podniosła głos. - Shancai! Jesteś moją córką chcę twojego dobra ,a nie zniszczenia! Jesteś młoda. Zaczynasz życie. Chcesz wciąż się martwić? Zadręczać?

- Nie wiem czy potrafię być taka jak Ty i Ziwei.

- Co to znaczy? - zdziwiła się.

- Nie kochać ,a być z tą osobą.

- Myślisz ,że nie kocham twojego ojca? - zszokowała się. - Twoja siostra też kocha swojego męża.

- Tak uważasz?

- Wiem co czuję. - odparła.

- Ja tego tak nie widzę mamo.

- Kochanie... Czasem kłócę się z twoim ojcem. - przyznała. - Jednak kocham go. Przeżyłam z nim tyle lat. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wiem też ,że on kocha mnie bardzo.

- Myślisz ,że będę potrafiła pokochać Mezhou? - zapytałam przerażona tym pytaniem.

- Myślę ,że tak. - stwierdziła.

- I będę z nim szczęśliwa? - nie wierzę w to co mówię.

- Tak. - pokręciłam głową.

- Kocham Hoseoka. - warknęłam. - Mam z nim dziecko. Nie zostawię go ,żeby mieć łatwiej w życiu. Całe życie mam pod górkę. Więc i teraz sobie poradzę.

- Zrobisz co uważasz. - poddała się. - Zawsze robiłaś to co uważałaś za słuszne. Jeśli dzięki niemu będziesz szczęśliwa to w porządku. Będziemy Cię wspierać obojętnie jaką podejmiesz decyzję.

- A ojciec?

- Twój ojciec lubi Hoseoka. - zdziwiła mnie ta informacja. - Wiesz ,że dla niego wystarczy to by twój chłopak był wysoko postawiony i szanowany. Hoseok ma renomę wybitnego tancerza i muzyka. Odniósł sukces na arenie międzynarodowej. Tyle twojemu ojcu wystarczy.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.

- Nie masz za co. - uśmiechnęła się. - To ja dziękuję ,że pozwalasz mi w końcu uczestniczyć w swoim życiu.

...

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz