stay

116 13 0
                                    


- Chciałem Cię zabrać do Teatru. – zdziwiłam się, gdy stanęliśmy przed wielkim gmachem. – Dlatego prosiłem o sukienkę. – przyznał. Uśmiechnęłam się.

- Spektakl?

- Jezioro Łabędzie. – zamrugałam oczami. Zawsze chciałam go zobaczyć i to jeszcze w Moskiewskiej obsadzie! Byłam taka szczęśliwa.

- Naprawdę? – miałam piskliwy głos z podniecenia.

- Podoba się pomysł? – spojrzałam na niego oniemiała. - Oczywiście ,że tak!

- Najpierw jeszcze wstąpimy za kulisy. – przymrużyłam oczy. – Załatwiłem nam wejście na próbę generalną. Możemy sobie popatrzeć jak kiedyś sami niegdyś trenowaliśmy, pamiętasz? – skinęłam głową. Dzięki temu zawsze świetnie wychodziło nam łyżwiarstwo. Trenowaliśmy dzień w dzień. Nawet w wolne dni we Władywostoku musieliśmy ćwiczyć by nie wyjść z formy.

- Idziemy? – podał mi rękę. Ścisnęłam jego smukłe palce i ruszyliśmy do wnętrza.

- Ustawcie się! - krzyknęła nauczycielka, gdy staliśmy już w wielkiej Sali z lustrami. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Mezhou przyglądał się temu z powagą i skupieniem. Też był przejęty. Pamiętał każdą obelgę lub wyzwisko. Tak samo jak ja.

- Vlad i Sonia przećwiczcie skok! - dziewczynie to nie wychodziło. Za każdym lądowaniem kończyła na ugiętych nogach. Miała problem z równowagą. Sama znałam ten skok. Też wiele razy musiałam go przećwiczyć. To normalne.

- Vlad świetnie. – pochwaliła chłopaka. Zawsze płeć męska miała taryfę ulgową ,bo było ich mniej niż dziewczyn. - Sonia wciąż trenuj.

- Może przytyłaś! - zaśmiała się jakaś dziewczyna. Miałam ochotę wydrapać jej za to oczy.

- Popatrzcie na jej uda! - dodał jakiś głos. Wszyscy zaczęli szydzić z rudej dziewczyny. Jakby nagle przestała być ich koleżanką. Wiedziałam jak to jest, więc wyszłam przed szereg. Po tylu latach w końcu to potrafię.

- To nie jej wina. - odezwałam się. Wszyscy ucichli i spojrzeli na mnie zaciekawieni. Nauczycielka była za to wściekła. - To wina partnera. – wskazałam chłopaka. Nie chciałam zrzucać na niego winy, ale nie pozwolę ,żeby na moich oczach obrażać tak dziewczynę. To ją zniszczy. Wiem jak niszczyło mnie przez lata. - Gdyby chwycił ją w talii ,a nie w biodrach łatwiej byłoby jej wylądować. - zwróciłam się do grupy. Nie wiem czy dziwiło ich bardziej to, że mówię po rosyjsku czy to, że znam się na balecie.

- Spróbujcie. - przystała na to nauczycielka. Ruda ponowiła skok, a chłopak chwycił ją w talii. Wylądowała na prostych nogach. Utrzymując nienaganną postawę.

- Perfekcyjnie. - stwierdziła kobieta. Ruda się uśmiechnęła. Głupie komentarze ucichły. Wróciłam na tył wciąż przyglądając się innym.

- No proszę. – szturchnął mnie Mezhou. – Tęsknisz za tym? – zerknęłam na niego z ukosa.

- Za tańcem tak. Za tym nie. – przyznałam szczerze.

- Pamiętam każdy komentarz, choć minęło już prawie dziesięć lat. – powiedział.

- Tak samo jak ja. – szepnęłam.

- Niepotrzebnie Cię tu zabrałem. – stwierdził. – Głupio mi. Sam sobie też pogorszyłem nastrój.

- Nieprawda. – uśmiechnęłam się. – Pomogliśmy tak jednej dziewczynie. – rozchmurzył się.

- Myślisz, że jeszcze kiedyś wrócimy do tego? – pokręciłam głową.

- Jesteśmy już za starzy. – zaśmiałam się.

- Masz rację. – założył ręce na krzyż. – Idziemy? – skinęłam głową.

...

Pzzez cały spektakl Mezhou trzymał moją dłoń. Nie spojrzeliśmy na siebie ani razu ,ale czułam ,a wręcz słyszałam rytm bicia jego serca. Gdybym tylko wtedy wiedziała. Gdyby tylko mi powiedział... Nasze losy inaczej by się potoczyły. Teraz już go nie kocham, choć moje serce przyspiesza na jego widok. Kocham Hoseoka. Wiem ,że jest niewłaściwy. Wszyscy mi go odradzają. Proszą bym go zostawiła. "Nie szanuje Cię. Nie kocha. Okłamuje Cię. Wróci do nałogu. Zdradzi Cię. Zostawi. Będziesz z tym wszystkim sama. Zniszczy Ci życie. Jesteś młoda. Możesz poznać jeszcze innego. Przemyśl to. Ocknij się. Nie jest tego wart. Nie jest Ciebie wart, Shancai! " Głosy rodziny i przyjaciół wciąż we mnie uderzały. A ja szamotałam się między głosem rozsądku ,a serca. Nie potrafiłam wybrać. Zdecydować.

- Jak Ci się podobało? - przywrócił mnie na ziemię głos Mezhou. Wstaliśmy by podziękować oklaskami za występ. Nic z niego nie pamiętam. Nie wiem kto jak tańczył. Nawet czy mi się podobało. Nie myślałam o tym.

- Piękne. - skłamałam.

- Też tak sądzę. - zgodził się ze mną. - Dziękuję ,że przyszłaś i chciałaś mi towarzyszyć. - uśmiechnęłam się.

- To ja dziękuję za zaproszenie. - tak wypada. Całe życie powtarzano mi ,że mam robić to co wypada, a unikać tego co nie wypada. Odkąd stanęłam na nogi i sama wzięłam na barki bagaż dorosłego życia wiem ,że nie można całe życie robić tego co wypada. Jednak... Jeśli przychodzi co do czego to łatwiej jest przytaknąć, ładnie się uśmiechnąć i trwać w czymś nudnym ,ale stabilnym. Niż robić to co się chce i być ciągle ocenianym, wytykanym i umęczonym beznadzieją jaką jest życie. Nie dziwię się swojej matce, ani Ziwei. Nieważne czy kochają swoich mężów. Są względnie szczęśliwe. Nic im nie brakuje. Ich dzieci mają pewną przyszłość tak jak i one same. A ja? Ja nie widzę swojej przyszłości w pozytywnej perspektywie. Jest zagmatwana, pełna zmartwień i wyrzeczeń. Nie wiedzy. Niepewności i przerażenia. Bo jaką przyszłość mogę zapewnić mojemu dziecku skoro nawet nie wiem czy będzie miało ojca?

...

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz