cubitus

96 14 0
                                    

...

W samolocie cały czas trzymaliśmy się za ręce. Byłam taka szczęśliwa. W końcu mi się oświadczył. Mam pierścionek. Zaśmiałam się sama z siebie w myślach. Żeby taka błahostka sprawiła mi tyle przyjemności? Spojrzałam na palce. Diament błyszczył się w świetle zachodzącego słońca. Cieszyłam się jak głupia. Położyłam dłoń na brzuchu. Teraz Kochanie wiemy ,że tatuś nas bardzo kocha, pomyślałam mówiąc do dziecka.

- Wszystko w porządku? - zapytał Hoseok spoglądając na mój uśmiech. Skinęłam głową.

- Cieszę się ,że jesteśmy razem. - uśmiechnął się.

- Strasznie Cię kocham. - powiedział całując mnie w czoło. Położył też rękę na mojej dłoni.

- A Shang-chi dobrze się czuje? - skinęłam głową.

- Mamy już umówioną wizytę na poniedziałek. - uśmiechnął się.

- Będę musiał teraz wyjechać do Stanów. - zaczął. Mówił mi już o tym.

- W porządku. - oparłam głowę na jego ramieniu.

- Zostaniesz w Seulu? - pokręciłam głową.

- Muszę wrócić na chwilę do Soczi. Spotkać się z Katią i podziękować za pomoc Katarinie. Muszę się pożegnać z Rosją. - odparłam.

- Przecież będziemy mogli tam przyjeżdżać jak tylko będziesz chciała. - pokiwałam głową.

- Ale nie będę tam już mieszkać... - zrobiło mi się przykro.

- Chcesz sama tam polecieć? - zmartwił się.

- Nie. - zaprzeczyłam. - Poleci ze mną Ziwei.

- Cieszę się ,że masz taki dobry kontakt z siostrą w końcu. - powiedział.

- Też się cieszę. - przyznałam szczerze. - Polecimy do Soczi na parę dni, a potem wrócimy do Szanghaju.

- Zbliżają się święta. - przypomniał.

- Rozmawiałam z Ziwei i pomyślałyśmy o tym ,żeby wyprawić je we Władywostoku, jak kiedyś. - Hoseok popatrzył na mnie.

- Twoi rodzice i siostra z mężem mogli by również przyjechać. - taki był wstępny plan. - Lei przedstawi nam swoją narzeczoną. Ziwei i Sehun... Dzieciaki. Moi rodzice... - wymieniałam. - No i nasza trójka. - zaśmiał się.

- Podoba mi się ten plan. - zgodził się. - Zaprosiłem na ten tydzień moich rodziców do nas. Bardzo chcieliby Cię w końcu poznać. - troszkę mnie zszokował ,bo nic o tym wcześniej nie mówił.

- Moja mama pomoże Ci ,gdy wyjadę. - zapewnił. - Ktoś musi się wami opiekować pod moją nieobecność. - uśmiechnęłam się.

- Poradzimy sobie, a na ile lecisz? - zapomniałam już.

- Miesiąc. - odparł. - Wrócę na początku grudnia. - trochę zrobiło mi się przykro.

- Hej... - dotknął mojego polika. - Nie smuć się. Na dłużej się już rozstawaliśmy. - przyznałam mu rację, ale nadal mnie to smuciło.

- Nie chcę żebyś ze mną leciała ,bo będziesz się tylko stresować ,a ja i tak będę zajęty.

- Wiem ,wiem.

- Do tego spędzisz czas z siostrą i rodziną. Potrzebujesz teraz spokoju.

...

- Jak się czujesz? - zapytałem dziewczynę ,gdy minęła siódma godzina naszego lotu. Widziałem ,że jest już zmęczona i doskwiera jej brak ruchu.

- Średnio. - przyznała. - Jemu też się to nie podoba. - wskazała swój brzuch. Uśmiechnąłem się.

- Może się trochę prześpijcie? - zaproponowałem. Obrzuciła mnie lodowatym wzrokiem.

- Powiedz to jemu. - syknęła przez zaciśnięte zęby. Przez tą ciążę robi się jeszcze szybciej wściekła. Byle co potrafi ją wyprowadzić nieźle z równowagi.

- To może z nim porozmawiam? - uniosła brwi do góry. Była widocznie zaskoczona. - No co?

- No nic. - zaśmiała się. Przytuliła się do mojego ramienia.

- Spróbuj zasnąć. - poprosiłem.

- Mhm. - przytaknęła. Pogładziłem ją po włosach i wyciągnąłem laptopa. Nie mogłem spać, a miałem trochę zaległości przez nasz wyjazd. Plus teraz te Stany z kolejnym projektem. Jednak to jest to co kocham. Cieszę się ,że Shancai także ma pasję ,której się cała oddaje. Dzięki temu nie musimy być ze sobą przez cały czas. Nie ma dla nas problemu ,żebyśmy sami gdzieś polecieli czy zostali. Będzie później problem ,gdy pojawi się dziecko, ale myślę ,że też uda nam się dogadać. Przeżyliśmy już tyle razem. Tyle upadków i bólu zadawanego sobie wzajemnie. W końcu jednak jesteśmy razem. Gdziekolwiek byśmy nie byli jesteśmy razem i damy radę. Zerknąłem na Shancai z boku. Usnęła w końcu. Zakochana złośnica, pomyślałem. Pasujemy do siebie idealnie. Nikt nie rozumie mnie tak jak ona. Mam nadzieję ,że będzie tak już zawsze.

...

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz