Christmas

104 9 0
                                    

...

Dzień przed wigilią w końcu pojechałam razem z Ziwei do galerii handlowej. Wchodziłyśmy prawie ,że do każdego sklepu. Kolejki były długie na kilkanaście metrów, ale ani razu nie narzekałyśmy na nie. Cieszyłyśmy się ze wspólnie spędzonego czasu. Opowiadała mi o Sehunie. Zachwalała go na każdy możliwy sposób. No prawie...Czasem skarżyła się na jego zarozumiałość i upartość osła, ale później obie wybuchałyśmy śmiechem.

- Przecież nie może być idealny... - powiedziałam ironicznie.

- Sehun? Idealny? - żartowałyśmy. Bardzo zbliżyłam się z siostrą. Stałyśmy się przyjaciółkami. Odkąd mamy znowu kontakt przy każdej sposobności służy mi pomocną dłonią.

- To Hoseokowi by się spodobało. - zaśmiała się wybierając srebrny zegarek z czarnym, skórzanym paskiem. Wysadzany diamentami.

- To prawda. - przyznałam. - Im bardziej się świeci tym lepiej. - zaśmiałam się i ruszyliśmy do samochodu. Po zapakowaniu wszystkich prezentów do bagażnika wróciłyśmy do willi we Władywostoku.

...


Zaparkowałyśmy na podjeździe zaraz obok białego dżipa Leia. Oprócz samochodu naszego brata stały tu jeszcze trzy auta. W sumie trochę się zdziwiłam, bo rozpoznawałam tylko dwa z nich: wiśniowy- naszych rodziców i srebrny -Hoseoka. Nie przypominam sobie, żeby ktoś jeszcze wypożyczył tu samochód, bo siostrę Hoseoka odebraliśmy sami z lotniska.

- Jak my się zabierzemy? - zaśmiała się Ziwei otwierając tył. Stanęłam przerażona ilością toreb i pudełek.

- Nie wiem. - odpowiedziałam, wciąż nie mogąc przestać myśleć do kogo może należeć czarne subaru forester.

- Coś się stało? - spytała, widząc moją minę.

- Wiesz kto mógł nim przyjechać? - wskazałam czarny pojazd. Pokręciła głową.

- Może Tarras jeszcze kogoś zaprosił. - chwyciła największe pudło z zastawą stołową. - Może mają dzieci?

- Pewnie masz rację. - w ostatniej chwili złapałam torebkę z biżuterią, która mało co nie wylądowała w głębokiej warstwie białego puchu . - Idę po kogoś do pomocy, bo same nie damy rady. - ruszyłam w stronę pałacu.

- Tylko uprzedź mnie ,żebym zdążyła schować prezent! - zawołała za mną i wsiadła z powrotem do samochodu. Panował niezły ziąb. Zaczęłam więc szybki marsz ,żeby nie zaszkodzić dziecku. Szybko pokonałam wysokie schody i już pukałam do drzwi. Zza nich usłyszałam męski głos.

- Hoseok ubieraj się, pomożesz nam przenieść prezenty do... - zaniemówiłam. W wejściu wcale nie stał Hoseok. Naprzeciw mnie znajdował się Mezhou.

- Co... Ty tu robisz? - wydukałam. Zaskoczyły mnie jego odwiedziny.

- Twoi rodzice mnie zaprosili. - odpowiedział. - Więc przyjechałem razem z moją narzeczoną. - przybliżył się i chwycił moją zziębniętą dłoń. Przeszedł mnie miły dreszcz. Poczułam ciepło jego palców. Uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech i przytulił mnie bardzo mocno. Wtuliłam się. Tęskniłam za nim.

- Shancai! - usłyszałam w oddali nawoływania Ziwei. Niecierpliwiła się już siedząc sama w samochodzie po ciemku.

- Muszę iść pomóc z tymi prezentami. - odkleiłam się od chłopaka. Bałam się ,że Hoseok nas zauważy.

- Pójdę z Tobą, pomogę wam. - zadeklarował się.

- No co jest z wami? - pojawił się Lei. - Wietrzycie dom czy co? - zażartował. Złapałam brata za rękę.

- Ty też się przydasz. - szybko się ubrali w kurtki i ruszyliśmy na pomoc Ziwei. Szłam pierwsza, żeby zgodnie z umową uprzedzić dziewczynę kto do nas dołącza. Dobiegłam do chodzącego samochodu. Zapukałam w szybę i zgasiła silnik. Wyszła.

- Kto idzie? - spytała ,patrząc w stronę zmierzających chłopaków.

- Lei i Mezhou. - powiedziałam.

- Ten Mzehou? - przejęła się. Skinęłam głową. Kiedy chłopacy doszli każdy z nich dostał niezły ładunek do dźwigania. My oczywiście niosłyśmy tylko pojedyncze torebeczki.

...

Po kolacji razem z Ziwei i Jiwoo poszłyśmy pakować prezenty w papier świąteczny. Wszyscy opuścili salon i otrzymali zakaz opuszczania pierwszego piętra. Usiadłyśmy we trzy w salonie. Kominek grzał i trzaskał drewienkami dając pomarańczowy poblask. Choinka w narożniku świeciła się na złoto. Wszędzie były jakieś aniołki lub gwiazdorki. Zapach pierniczków roznosił się po całym piętrze.

- To chyba będą najlepsze święta jakie kiedykolwiek przeżyłam. - odezwała się Ziwei i poparłyśmy jej zdanie. Puściłyśmy sobie po cichu Last Christmas i All i want for christmas it's you. Wygłupiałyśmy się i zwierzałyśmy przez pół nocy. Opowiadałyśmy o naszych chłopakach. Tylko w nich miałam zrozumienie jeśli chodzi o ciążę. Jiwoo nie mogła się doczekać naszego ślubu z Hoseokiem. Sama byłam ciekawa jak to wypadnie. Podejrzewałam jednak ,że jeszcze trochę poczekam ,bo najpierw musi urodzić się Shang-chi. W końcu około trzeciej usnęłyśmy obłożone taśmą i papierem w gwiazdki. Naprawdę cieszyłam się z tego ,że udało nam się stworzyć tak świąteczny i rodzinny klimat.

...

BTS- J-HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz