Rozdział 19

58 4 0
                                    

Glutowaty kleik odżywczy ze szkolnej stołówki utknął mi w gardle. Nieważne ile razy połknę ślinę. On nadal tam jest. To jedna z moich wersji zdarzeń. Druga, mniej przyjemna jest taka, że po prostu chce mi się wymiotować. Czy przyniosłoby mi to ulgę? Zapewne. Problem w tym, że nie chcę otwierać oczu. Leżę i myślę o wymiotowaniu dostatecznie długo, by pogratulować sobie wytrwałości. Powinni stworzyć kartki na tę okazję. Wszystkiego najlepszego z okazji dnia, w którym nie zarzygałaś się na leżąco, czy coś w tym stylu.

W zakamarkach zmroczonego pigułką umysłu szukam przebłysków świadomości. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna i czy wcześniej się budziłam. Powieki mam ciężkie, jakby ktoś złączył moje rzęsy spinaczami. Jest mi wygodnie. To zasługa mojego łóżka i pachnącej proszkiem do prania pościeli. Jestem dumna ze swojej dedukcji. Wiem, że leżę w swoim pokoju, a nawet nie otworzyłam oczu. Tak jest dobrze. Z pewnością zasnęłabym już dawno, gdyby nie uciążliwe pieczenie pęcherza. To niby nic takiego. Po prostu chce mi się siku. A przynajmniej tak mogłam określić to jakiś czas temu, bo teraz okropnie muszę do toalety. Próbuję się zebrać. Wstać i zakończyć te tortury, ale gdy myślę o wysiłku, jaki czeka mnie po drodze do toalety, zaczynam przekonywać się, że wytrzymam jeszcze trochę.

Nagle ktoś dobija się do moich myśli. Trzy pojedyncze uderzenia odbijają się echem w mojej czaszce. Rozpoznaję zgrzyt krzesła, które zazwyczaj stoi przy biurku. To pierwszy dźwięk, który świadczy o tym, że cały ten czas tu siedzi. Zaledwie kilka metrów ode mnie. Cała się spinam. Szczęk klamki i dwa, ciężkie kroki. Ktoś otwiera drzwi i wchodzi do środka, wpuszczając ze sobą przytłumione dźwięki hotelowej gwary. Zmuszam się, by leżeć nieruchomo.

– Obudziła się? Przyniosłem wam coś do jedzenia. – Z trudem rozpoznaję głos ojca.

Jego zwyczajny, ciepły i energiczny ton teraz przepełnia zmęczenie. Przybliża się do biurka i coś na nim stawia. Dociera do mnie charakterystyczny zapach warzywnego bulionu. W gardle staje mi gula. Nie. To nie jest najlepszy moment na jedzenie.

– Nadal śpi. Myślę, że byłoby lepiej, gdybym za jakiś czas ją obudziła. Powinna jak najszybciej dojść do siebie. Drugi dzień nieobecności w szkole mógłby przysporzyć jej kłopotów.

Moje powieki drżą nerwowo. Drugi głos należy do Finley. W wyobraźni widzę jej zmarszczone brwi i zaniepokojone spojrzenie. Ojciec wzdycha i cofa się do drzwi.

– Szkoła... no tak, nie pomyślałem. Przepraszam, że cię tym obciążam, ale przy wszystkim co dzieje się z Nedrą. – To z jakim niepokojem wymawia imię mojej mamy sprawia, że ledwo powstrzymuję się przed zerwaniem z łóżka. – Bardzo ci dziękujemy, bez ciebie to wszystko mogłoby skończyć się dużo gorzej. Teraz powinnaś skupić się na...

– Proszę przestać. – Finley wcina mu się stanowczo, jednak uprzejmie. – Shade to moja przyjaciółka, zrobiłam to, co każdy by zrobił na moim miejscu. Poza tym naprawdę chciałabym zostać i porozmawiać z nią, jak się obudzi.

Czuję narastający niepokój. Chcę wiedzieć, co się wydarzyło. Co z moją matką? Jak tu trafiłam? Jak długo tak leżę?

– No dobrze, ale tylko do wieczora. Powinnaś też zajrzeć do swojego kuzyna. Prosił, bym cię zawołał.

– Pójdę teraz. Skoro Hunter o coś prosi, to z pewnością musi chodzić o coś bardzo ważnego – odpowiada z przekąsem.

Słyszę zgrzyt krzesła i ich oddalające się kroki. Trzask drzwi oznajmia, że nareszcie zostaję sama. Dla pewności czekam jeszcze chwilę i dopiero, gdy już naprawdę nie mogę wytrzymać otwieram oczy. Natychmiast je mrużę, zaatakowana światłem dziennym, które wpada do pokoju przez delikatnie uchylone okno. Siadam z trudem, a nogi opuszczam na podłogę. Patrzę na swoje stopy. Pod nimi czuję chłód paneli. Zastanawiam się, czy na tyle stabilnie trzymają się podłoża, by utrzymać mój ciężar. W końcu ryzykuję i na wpół pochylona, chwiejnym krokiem podążam do łazienki.

Na kilka minut porzucam zasłyszaną rozmowę i chęć ustalenia tego, co się wydarzyło. Skupiam się na tym, by nie zwymiotować gdy robię siku i przełknąć kilka łyków wody z kranu. Obmywam twarz i wpatruję się w swoje odbicie w lustrze. Potargana, ciemna burza włosów otacza moją drobną, bladą twarz. Pod oczami mam wory, a na prawej połowie twarzy czerwone szlaczki od pościeli. Czuję się odrobinę lepiej. Jestem zmęczona, nadal chce mi się wymiotować, jednak oprócz ogólnego osłabienia nic mnie nie boli. To dziwne. W końcu ostatnio ciągle gdzieś upadałam. Oglądam swoje łokcie, kolana i biodro, na których spodziewam się zastać kilka obdarć i pokaźnych siniaków.

Moja skóra jest czysta i brak na niej większych przebarwień. Na pewno jakieś miałam. Pamiątki z nocy ogniska i tego jak wywaliłam się, gdy próbowałam ukryć przed paradą. Zdążyły się zagoić? Ukrywam twarz w dłoniach. Co mówiła Finley? Drugi dzień nieobecności mógłby źle się dla mnie skończyć. Ostatnie co pamiętam, to wydarzenia z dnia parady. Następnego dnia powinnam pójść do szkoły. To chyba dzisiaj. Nie ma opcji, że zregenerowałam się tak błyskawicznie.

To dla mnie za dużo. Nie wiem co się ze mną działo, a to co wiem sprawia, że mam ochotę skulić się w koncie i tkwić tak dopóki wszystko się jakoś nie ułoży. Uciążliwe mrowienie pod skórą daje o sobie znać. Próbuję oddalić od siebie obraz bezwładnego ciała strażnika, który nakrył nas w parku i bolesny grymas na twarzy jego córki. Rozdzierający krzyk i bezwładne ciało Elodie, w które nie potrafiłam przelać elektryzującej mocy. Teraz przekornie próbuje wydostać się na powierzchnię. Nie potrafię jej kontrolować. Nie jestem Morriganem. I wbrew temu co mówił, na wpół schylona wracam do pokoju i rozglądam się za ubraniami, które miałam na sobie w Święto Odrodzenia. Znajduję je dopiero w szafie, w koszu na brudne rzeczy. Wyjmuję kurtkę i przetrząsam kieszenie. Mrowienie napiera na opuszki moich palców. Chce wydostać się na powierzchnię, przelać na pierwszą żywą istotę, którą napotka. Upuszczam marynarkę. To i tak na nic. Kieszenie są puste.

– Tego szukasz? – Hunter jedną rękę opiera nad głową, w progu drzwi.

Nowy rozdział już jutro! (29/07/24)

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz