– Świetnie. Prawie nas zabiłaś. Na samym początku – marudzi i dłonią wyciera kropelki potu, które błyszczą na jego czole.
Wal się. Odpowiadam mu w myślach i ponownie ciągnę go do krawędzi. Tym razem zachowuję nieco większą odległość. Klepię go raz w ramię, by zwrócić jego uwagę i podskakuję w miejscu.
– Co ty wprawiasz? – pyta i ciężko wzdycha. – Drugi raz cię nie złapię. Możesz się spalić.
Unoszę dłonie. Mam ochotę zepchnąć go z platformy. Bez problemu przeskoczyłabym nad przepaścią i wydostała się z tego piekielnego pokoju.
– Nawet o tym nie myśl – ostrzega. – Pociągnę cię za sobą.
Pokazuję mu środkowego palca. Mój własny żart nadal mnie bawi. Mimo wszystko, ma racje. Musimy się stąd wydostać. Jeszcze raz uderzam go w ramię. Tenisówką popycham jego buta, delikatnie kierując go na krawędź. W końcu ją wyczuwa. Podskakuję kilka razy.
– Musimy przeskoczyć?
Potwierdzam, pojedynczym uderzeniem w prawe ramie.
– Nie ma innej drogi? – pyta i obraca głowę, jakby mógł się rozejrzeć.
Nie reaguję. Chłopak wzdycha.
– Dobra. Skacz pierwsza. Jak dotrzesz, klaśnij kilka razy, bym mógł ocenić odległość. Rozbiegnę się, a gdy będę blisko krawędzi, klaśniesz. Wtedy skoczę – instruuje mnie i odsuwa się, by zrobić mi miejsce.
Patrzę na niego niepewnie. Serio? Aż tak mi ufa? Zacięty wyraz na jego twarzy zdaje się to potwierdzać. Rozbiegam się i bez problemu przeskakuję na dugą stronę. Klaszczę kilka razy, jednak przestaję, gdy chłopak zaczyna się rozbiegać. Wstrzymuję oddech. Gdy zbliża się do krawędzi, ostrzegam go, wedle umowy. Zamykam oczy. Wolę na to nie patrzeć. Zamiast spodziewanego plusku i jego krzyku, słyszę donośne dudnienie, gdy podeszwy jego butów uderzają o kamienistą płytę. Hunter prostuje się i wyciąga dłoń. Szuka mnie. Na jego twarzy gości triumfalny uśmiech.
Łapię go nad łokciem i prowadzę do wyjścia. Naciskam klamkę, a chłopak niespodziewanie odsuwa mnie do tyłu.
– Potrzebujemy jakiegoś sygnału, jeśli zauważysz jakieś niebezpieczeństwo – wyjaśnia.
Kopię go w piszczel. Może być?
Hunter krzywi się i jestem przekonana, że gdyby jego oczy potrafiły wyrażać emocje, to właśnie posyłałby mi lodowate spojrzenie.
– Po prostu mocniej ściśnij moje ramię – precyzuje i puszcza mnie przodem.
Kolejne pomieszczenie jest niewielkie. Żadnego widocznego zagrożenia. Tylko drzwi naprzeciwko, za których klamkę wciśnięto zwitek pomarszczonego papieru. Zostawiam Huntera i do nich podchodzę. Wyciągam kartkę i próbuję otworzyć drzwi. Nagle z panelu umieszczonego obok rozlega się cicha melodia i mechaniczny dźwięk.
Aby otworzyć drzwi, wyrecytuj hasło. Pozostałe próby: trzy.
– Co zrobiłaś? – syczy Hunter i zbliża się w moją stronę, kierowany mechanicznym dźwiękiem.
"Co zrobiłaś" to błędne hasło. Pozostałe próby: dwie.
Oznajmia mechaniczny głos. Ponownie rozbrzmiewa cicha melodia. Panel przestaje się podświetlać, gdy cofam dłoń. Super. Zmarnowaliśmy pierwszą próbę. Dotykam ramienia Huntera, dając mu znać, że może się odzywać. Sama zajmuję się rozwinięciem kartki. Szyfrem zapisano na niej jakieś słowo. Aby udało nam się wyjść, to Hunter musi je wypowiedzieć.
– Znasz hasło? Są tu jakieś wskazówki? – pyta i chyba z przyzwyczajenia obraca głowę, jakby potrafił je wyszukać.
Potwierdzam klepnięciem w ramię i wręczam mu kartkę.

CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...