Rozdział 23

21 2 0
                                    

– Zjawiliśmy się w związku z niedawną tragedią, która wstrząsnęła Dustarkiem.

Elodie. Jak dużo wiedzą? Czy przyszli tu po mnie? Spoglądam na nich ukradkiem. Są skupieni na profesor Pear. Nie rozglądają się po sali jakby kogoś szukali.

– W obecnej sytuacji Rada stwierdziła, że nie ma sensu odwlekać zapisów do straży. Każda chętna osoba na długiej przerwie powinna zgłosić się do sali jadalnej. Tam wpisze się na listę i otrzyma formularz, dzięki któremu łatwiej domknie sprawy szkolne. Jeśli chętni nie wypełnią wymaganej liczby miejsc, losowanie odbędzie się w ramach kolejnych zajęć.

Nie przyszli tu po mnie. Rozluźniam ściśnięte palce i opieram je na udach. W pełni odprężam się dopiero, gdy opuszczają salę, a profesor wraca do wykładu. Nie przyszli tu po mnie, powtarzam sobie. Na pewno? Dzień Poboru wypada dzisiaj. Piętnaście osób. Tyle musi się zgłosić lub zostać wylosowanych, bym mogła zupełnie odetchnąć. Kilka dni temu ten moment wydawał się tak odległy, że bezwstydnie mogłyśmy żartować o nim przy ognisku. Dlaczego jeszcze bardziej przyśpieszyli termin? Przez śmierć Elodie? Na tą myśl coś ściska mnie w żołądku. I choć od rana staram się unikać wszelkich myśli, które naprowadzają mnie na wspomnienie o niej, słowa Elodie dzwonią mi w głowie. To, jak żartowała, że mogłaby umrzeć z ładnym widokiem. Życzenie się nie spełniło. Zginęła moment po tym, jak na jej oczach zamordowano jej ojca. Przechodzi mnie zimny dreszcz. Nawet, gdyby dzisiaj ją wylosowali, miałaby jakiekolwiek szanse. Zginęła tylko dlatego, że mnie znała i znalazła się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze.

Na długiej przerwie razem ze wszystkimi kieruję się do sali jadalnej. Nie jestem głodna i okazuje się, że nie tylko ja straciłam apetyt. Sala jest wyjątkowo zamknięta dla innych roczników, a żaden z przyszłych absolwentów nie fatyguje się po tacę z obiadem. Jedna część oddelegowana jest jako stoisko z zapisami, gdzie strażnicy wręczają formularze i udzielają instrukcji dla tych, którzy zdecydowali się do nich dołączyć. W kolejce jest niewiele osób. Większość z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że Strażnicy Strachu to przekleństwo. Jeśli zdecydujesz się do nich dołączyć, musisz usłużenie służyć Instytutowi. Wypełniać polecenia bez zawahania. Przetrwasz Inicjację, wyróżnisz się i może dostaniesz się do Kręgu. Kluczowe jednak są te dwa słowa. Przetrwanie Inicjacji. Ktoś szturcha mnie w ramię. Wyrywam się z zamyślenia. Uczniowie ostatnich klas wycofują się pod ściany, by zrobić miejsce trzem strażnikom, którzy z gotową listą wysuwają się na środek sali. Wzdrygam się na dźwięk dzwonka, który tym razem nie tylko zwiastuje koniec przerwy, ale złowrogo zapowiada losowanie. Pośpiesznie usuwam się na bok.

Strażnik, ten sam, na którego tak bezwstydnie gapiłyśmy się podczas ogniska przystaje i rozgląda się po sali. Dzisiaj po jego figlarskim uśmiechu i podchmielonym humorze nie ma śladu. Jest poważny, dostojnie wypina pierś. Podaje listę swojemu towarzyszowi, który robi krok na przód. Jeżeli ilość odznaczeń przyszytych do lewego przedramienia munduru to wyznacznik hierarchii, to właśnie on z wszystkich zebranych w sali strażników jest najwyżej. I to on odzywa się jako pierwszy:

– Przez los lub chęć znaczona droga.

– Dopóki trwam, strach mam za wroga – chórem odpowiadają pozostali strażnicy.

Mmm, wierszyk. Jak słodko. To rekrutacja do strażników czy koła dramatycznego? Szybko jednak odechciewa mi się drwin, gdy mężczyzna kontynuuje swoje małe przemówienie:

– Nie bez powodu, to właśnie te wersy rozpoczynają przysięgę, którą część z was być może złoży za kilka tygodni. Dzień Poboru to dzień zaszczytny. To dzień, który na nowo budzi nadzieję i niektórym pozwoli dosięgnąć honoru ochrony naszego miasta. Zaczniemy od tych, którym odwaga pozwoliła na to, by zapisać się w nasze szeregi – ucina i spogląda na listę.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz