Dziewczyna nie patrzy już na mnie, unosi zaciśniętą w pięść dłoń i puka do drzwi, przed którymi tak gwałtownie się zatrzymałyśmy. Nie słyszę zaproszenia, ale Corman naciska na klamkę. Spodziewam się kolejnego, surowego, zalanego ciemnością pomieszczenia, lecz spotyka mnie miła niespodzianka. Pokój zalewa naturalne światło, które wpada przez szerokie niemal na długość ściany okna. Pod nimi w prawej części pomieszczenia ustawiono biurko skierowane na widok za oknem. To trochę nietypowe jak na strażników, by witać gości plecami, skoro pierwsze, co wpajają nam na treningach jest to, by zawsze, nawet w pozornie przyjaznym środowisku, pilnować pleców. Poniekąd nie winę tej decyzji. Za oknami rozciąga się przepiękny krajobraz pobliskiego pasma gór i bujnych, kuszących zielonością lasów. Jeszcze nigdy nie widziała, by przyroda była na tyle dzika i gęsta i... a może ustawienie biurka wcale nie przeczy ogólnie przyjętym zasadom? Widok z obecnie pustego krzesła pozwala obserwować Strefę Skażoną. Opieram się pokusie, by podejść do okien dokładniej obejrzeć znajdujące się grubymi szybami tereny.
– Nadzorczyni – Corman salutuje, bez wyraźnego zapału. – Strażniczka Walker zgłosiła się na służbę.
Stoimy tak w ciszy przez chwilę, która wydaje się ciągnąć w nieskończoność. Zwiadowczyni niecierpliwe przestępuje z nogi na nogę, skupiona na odpowiedzi, a raczej jej braku. Podążam za jej wzrokiem. Nadzorczyni terenu siedzi przy wielkim, kamiennym stole. W nim, podobnie jak tym na placu, również wyżłobiono mapę. Jest jednak większy i na pierwszy rzut oka, wydaj się bardziej dokładny, a jego wschodnia część jest niemal zupełnie płaska. To na niej leżą idealnie poukładane pliki papierów, do których kobieta dokłada kolejne strony. Dopiero wtedy unosi głowę. Przez odległość i słońce padające wprost zza jej pleców, nie rozpoznaję wyrazu jej twarzy.
– Który z rejonowych cię tu przysłał? – wzdycha i ponownie skupia się na papierach.
Rejonowych? Czyżby na Urwisko nie dotarły wieści o śmierci ojca Parkera i jego nowym zastępstwie? Vincent Shelby już kilka dni temu, zapewne z radością, pożegnał się z dawnym tytułem i swoją funkcję dowódcy rejonowego Ścieku przekazał nikomu innemu, a przeklętemu Sillvadzie. Senior. To jednak nie daje mi zbyt wielu spokoju w kwestii bezpieczeństwa mieszkańców. Jak daleko może paść jabłko od jabłoni? Corman szturcha mnie w ramię.
– Naczelnik – prostuję pośpiesznie.
Na te słowa nadzorczyni gwałtownie unosi głowę i przekrzywia ją z zaciekawieniem. Odstawia pióro, obok pojemniczka z atramentem i przywołuje mnie gestem dłoni. Mam podejść? Kolejne szturchnięcie od Corman zdaje się to potwierdzać. Pięć sporych kroków zajmuje mi dotarcie do krawędzi stołu, jednak przyczepioną do czarnego, strażniczego płaszcza przerzuconego przez stół plakietkę potrafię odczytać już po dwóch. O. Sillvada. Matka pieprzonego Trevora skanuje mnie uważnym spojrzeniem.
– No, no – cmoka i wygodnie odchyla się na krześle. – Pierdolony Shelby jest w dobrej formie. Trzeba mu to przyznać.
Drgam nieznacznie, gdy go obraża. Poniekąd. W innych okolicznościach, za te słowa zostałaby odprowadzona przez strażników pod zbocze góry. Wprost do aresztu, by tam doczekać Święta Sprawiedliwości. Nikt jednak nie wyłamuje drzwi, a nawet jeśli, kobieta wydaje się niewzruszona tą perspektywą.
– Wnioskuję, że jego syn się obudził i potwierdził twoją wersję... a Prezentacja jest za ile? Pięć dni?
– Trzy.
– Mój syn cię nie lubi, Walker.
Wypowiada te słowa tak nagle i mocno, że równie dobrze mogłaby mnie uderzyć. Czuję, jak pnącza paniki zaciskają się na moich płucach, by odciąć mi tlen. Więc wie. Wie kim jestem, a skoro Trevor jej o mnie opowiadał to jak najszybciej powinnam wprowadzić plan ewakuacyjny. Kobieta najwidoczniej nie zauważa, bądź nie przejmuje się tym, że nagle pobladłam i po krótkiej pauzie kontynuuje:
CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...